poniedziałek, 23 grudnia 2013

Baba szanel

Inspiracja: Nikołaj Kolada, Baba szanel, Teatr Jaracza w Łodzi.




Kłóciły się ze sobą, jak zawsze, długo i namiętnie. Emocjami, tonem głosu, spazmem czy wylewnością uczuć tak by zawsze Jej było na wierzchu. I było, przez krótką chwilę póki następna nie zaczęła. Wkrótce dołączył do nich Wasyl żartowniś. Stojąc w drzwiach w czapce  Dziadka Mroza  z urną w ręku próbował babeczki wystraszyć i rozbawić. "Oto urna z prochami Iwana, proszek prosto z cmentarza, moje drogie panie". "Ha, ha, głupoty w głowie, Wasyl, ty się nie śmiej ze śmierci". Iwan pożegnał towarzystwo jakieś miesiąc temu. Wasyl wrzucił do ognia drwa, a popiół zapakował do urny. "Iwan to świntuszył !" Żałowały Iwana. Iwan był chyba jedynym artystą różowego biznesu w Stowarzyszeniu Emerytowanych Artystów Porno. Panie tylko udawały. Jedna była księgową, druga nauczycielką, inna robiła gdzieś po zakładach. Ale lubiły przychodzić. Zapisały się bo opowieści Iwana dobrze robiły na rumieńce i pod wódeczkę. "Stary Iwaniuszka się wykończył przy was babki - zaczepiał Wasyl - a pamiętacie jak opowiadał gdy...", "Nawet nie zaczynaj !" - strofowały panie i zamiast się ze sobą kłócić zaczynały pękać ze śmiechu. Taką oto wesołą stypę miał Iwan. Starościna kiedyś mało co nie zeszła na zawał, bo Wasyl zakradł się gdy ta siedziała w ubikacji i jej buta zabrał. Tamarę udawał, że zgwałci, a ta nie mogła uciekać bo ma chore nogi. Wylała wtedy na niego gorącą herbatę. To było rok temu, na przyjęciu noworocznym. Młodzi nie widzą ile wesołości jest w starym człowieku. Albo to: gęste chmury, a tu nagle prześwit, niebiesiuteńkie niebo o zmierzchu. Rosja robi się wtedy taka pomarańczowa. Zobaczyć jak jasna chmura walczy z ciemną i naćpać się wtedy haustem głębokich oddechów. "Mrozu i słońca będzie mi żal - mówił Wasyl - bo w raju jest ciepło, a w piekle gorąco". "Co Wasia, wolałbyś żeby było jak w Stalingradzie, ech, wyły samoloty i kule świstały, ale przeżyło się. Z tobą to bym Wasia przeżyła nawet dwa Stalingrady". "Kobietki, cały świat kochał Elvisa Presleya, a wy tylko Wiaczesław Tichonow i Wiaczesław Tichonow", "A co Putin to nie kochał ? Cały Związek Radziecki kochał ruskiego człowieka w niemieckim mundurze".

(Tekst jest fantazją i ma bardzo luźny związek ze spektaklem Nikołaja Kolady).

czwartek, 12 grudnia 2013

Akropolis

Inspiracja: Stanisław Wyspiański, Akropolis, Łukasz Twarkowski, Teatr Stary



Rzeczy nie dzieją się przypadkowo. Do Teatru Starego trafiłem nie ze względu na skandal związany ze sztuką "Do Damaszku", ale dlatego, że niedawno obejrzałem "Wyzwolenie" Krzysztofa Jasińskiego (Teatr Stu). Zmierzyć się z erudycją i geniuszem Wyspiańskiego jest dla współczesnego widza, który ledwo co lizną starożytność, a Biblie kojarzy z Mojżeszem i Jezusem, sporym wyzwaniem. Gdy brakuje wartkiej narracji z "Wesela", a na delektacje intelektualne nie ma co liczyć, pozostaje samo przeżywanie.  Forma przedstawienia spójna: ekran górujący nad sceną i kamery podoczepiane do skroni aktorów są istotniejsze od żywych postaci poruszających się po scenie. Treść przypomina sukno rozciągnięte aż do stanu rozerwania na nitki. Te nitki treści mogą zaistnieć w naszej świadomości właśnie dzięki spójnej formie. Im dłużej trwa spektakl tym lepiej się go odbiera. Współczesny człowiek zaglądający w mikro i makro kosmos ma potrzebę głębszego zanurzenia się w psychikę i kulturę . Chcemy zrozumieć dokąd zmierza świat, który powołał nas do życia i co my tutaj mamy do odegrania.

Gdy patrzymy na nasze życie wstecz widzimy jak poszczególne zdarzenia i spotkania z ludźmi znakomicie do siebie pasują. Nawet typy ludzkie jakie są dominujące w naszym życiu obecnie, odpowiadają  typom ludzkim jakie spotykaliśmy w przeszłości i już przygotowują nas na spotkanie z kimś w przyszłości. Również fascynujące jest to jak potrafią rozejść się drogi ludzi sobie bliskich. Rosyjski matematyk Grigorij Perelman, wyjaśniając hipotezę Poincarego, odkrył osiem wymiarów dla wszechświata. Jak bogata jest zatem geometria planu na jakim porusza się ludzki byt ?

W "Akropolis" miesza się świat realny z nierealnym. Błędem twórców spektaklu mogło być to, że zbyt słabo były podkreślone przejścia między tymi światami. Ludzie lubią opowieści (baśnie, filmy, gry, magia), w których obserwują jak w rzeczywistości na równych prawach pojawiają się rzeczy wymyślone. Na przykład Adama i Ewę przedstawiamy w raju, który odzwierciedla znaną nam
przyrodę.

W łódzkim teatrze nawet by nie spróbowano wystawić tak trudnych spektakli jak "Wyzwolenie" i "Akropolis". W Krakowie przed wpuszczeniem ludzi na salę twórcy przygotowali krótki wykład na temat reformy teatru  Wyspiańskiego i przybliżyli treść "Akropolis".

http://www.stary.pl/pl/spektakl/id/635

wtorek, 10 grudnia 2013

Boże, lepiej pleść głupstwa.

Inspiracja: Toxic Bonkers (Aleksandrów Łódzki), Armed for Apocalipse (Chico, Kalifornia), Napalm Death (Wielka Brytania), Wunder wave klub Dekompresja.



Trzeba dbać o chodniki. To one są miejską glebą. W powietrzu unoszą się bryły dźwięku. Linie strun próbują przemóc tą geometrię. Śpiew próbuje wydostać się z krzyku. Seryjny błąd, seryjny bunt.  Chodniki są cenne ponieważ fizycznie łączą ludzi ze sobą. Powietrze jest ważne bo dominuje nad wszystkim. Domy ludzi dzielą bo odgradzają. Hałas przeszkadza w rozwijaniu długich zdań. Potrzeba pokarmu powoduje zawiłość myślenia. Dwie oddzielne czynności: słuchanie ryku i modelowanie myśli. Nakładające się na siebie smugi kolorów (przewaga szarych czy jaskrawych ?) To co chcemy namalować nie jest tym co widzimy. W głośnej muzyce zawarte są uczucia i emocje wyrażone, ale nie opowiedziane. Uczucia i emocje osiągają nadmiar. Odbiorca głośnej muzyki eliminuje siebie jako nadmiar. Czy ludzkość cierpi na nadmiar ? Zbyt proste, linearne, myślowe. Lepiej to rozbić za pomocą dźwięków. Szczerość prowadzi do nieszczerości. Na końcu każdej chwili Bóg próbuje nas przytulić. Czy można mówić o nadmiarze Boga ? Lepiej pleść głupstwa niż wypowiadać się wyważonymi słowami.

Miałem w zanadrzu historię o rodzącym się fizycznym kalectwie, ale gdy zobaczyłem smutną młodą  twarz (bo na młodych twarzach widać najlepiej smutek), postanowiłem zaniechać tej opowieści. Zapragnąłem opowiedzieć dowcip. Zdołał zakiełkować:

- Barni, czemu grasz hard core od 30lat ?
- Wiesz, chciałem się wyszumieć.

- Barni, to prawda, że poznałeś żonę na swoim koncercie ?
- Tak, stała pod sceną i się patrzyła.

- Barni, co myślisz o Polsce i Polakach ?
- Wiesz, od 30 lat szukam odpowiedzi na to pytanie ?

https://www.youtube.com/watch?v=UXGvr1RjZSs




środa, 27 listopada 2013

Motyl w brzuchu




Okrucieństwo nie ma końca. Podczas I Wojny Światowej ludzi cierpiących na nerwice wojenne traktowano jak symulantów, leczono elektrowstrząsami, przywiązywano pasami do łóżek. Najwyższy współczynnik strat odnotowała armia serbska, która wymierała w trakcie ewakuacji do Albanii, zaś na wyspie Korfu zafundowała sobie obóz koncentracyjny - hospicjum. Serbowie sami sobie zorganizowali obóz, gdzie byli dla siebie zarówno katami jak i ofiarami, skazując się na śmierć głodową. Armia która samą siebie pokonała bez podjęcia walki z wrogiem (słabym wojskiem austro-węgierskim i bułgarskim). W Bolimowie 31 stycznia 1915 r. po raz pierwszy użyto broni chemicznej. Skutki jej zastosowania nie były dobrze znane więc wielu żołnierzy zostało pochowanych żywcem.  Żywcem grzebali Japończycy Chińczyków w latach 1937/38 podczas tzw. masakry nankińskiej. 16 letnią Medinę Memi ojciec zakopał żywcem obok kurnika bo spotykała się z kolegami. Joseph Kennedy kazał wykonać na swojej córce Rosemary zabieg lobotomii gdyż obwiano się, że ta upośledzona dziewczynka może zajść w ciąże. Podczas zdobywania Saragossy w 1809 r. (wojny napoleońskie) stare kobiety jako rupiecie były wyrzucone przez okna i balustrady zaś młode gwałcono. Kobiety gwałci się na granicy meksykańsko - amerykańskiej czy w birmańskich obozach wojskowych. Podczas głodu na Ukrainie w latach 1932-33 polowano w lasach na dzieci by je jeść.  Świeżo pochowane dziecko w czasach "czarnej śmierci" w XIV wieku też traktowano jako nadające
się do spożycia. I na koniec tej wyliczanki najnowsze odkrycie: Litwa, Węgry, Rumunia i pewnie też pozostali sojusznicy Hitlera mieli swój czynny udział w holokauście.

Pod naporem okrucieństwa broni się miłość. Subtelność oddechu mieści w sobie trzy fazy, które udało mi się wyodrębnić. Wdech, który chłonie wszystko co postrzega nasz umysł: kolory, dźwięki, obrazy, myśli, słowa. Płytki wydech, który oczyszcza  umysł oraz króciutki, niezwykle wydajny wydech, jakby głębokie zejście o jeden stopień niżej. Następnie z tego głębokiego wydechu powracamy do wdechu i doświadczamy wtedy owych miłosnych "motyli w brzuchu". Zwykłe oddychanie prowadzi nas do miłości. Objawia się to stanem wzruszenia i miłosierdzia.

Ktoś pomyśli: "bycie dobrym jest niebezpieczne ponieważ stajemy się wtedy łatwą ofiarą dla drapieżnika, człowieka zdominowanego przez złe tendencje". Wcale tak nie jest. Mechanizmem obronnym dobra jest wrażliwość (uważność). Dzięki niej szybciej reagujemy na subtelności ludzkiego zachowania. Gdy wyczuwamy to "małe ja" zwykle wiemy jak postąpić. Niestety, poruszanie się między ludźmi przypomina okopy Verdun. Stąd w psychologii życia duchowego taką rolę odgrywa ukrzyżowany Jezus.



poniedziałek, 18 listopada 2013

Lech Wałęsa

Inspiracja: Wałęsa. Człowiek z nadziei, Andrzej Wajda, film z 2013 roku
Leon Wyczółkowski (1852 - 1936), malarz


- Nie mam ochoty stąd nigdzie się ruszać - powiedział Lech.

Malarz uważnie studiowała gestykulację, światło, kolory zmieniające się w pokoju pod wpływem słów, uczuć i emocji.  Wałęsa różnił się w oczach Wyczółkowskiego od innych rodaków, których próbował malować. Robotnik z zachmurzonego przemysłowego miasta smagał zmysły kolorami. Widział już tego żywego człowieka pachnącego farbą i te przedmioty, których dotykał pulsujące aurą.

- Bardzo pana z żoną szanujemy. Jest pan wysłannikiem tej szlachetnej Polski z przyszłości, prawdy i piękna jabłek i chleba. O takiej Polsce się śni i dla takiej się umiera.

- Chętnie bym poznał małżonkę. Zresztą chyba ją wyczuwam. Ona chyba z nami cały czas jest ?

- Jest sierpniowym latem. Bóg był bardzo dla nas łaskaw. Gdy cokolwiek tworzę w każdym dziele jest ona, wieczna i nieśmiertelna.

Robotnik poczuł jak coś go musnęło, widział drgające cienie niczym ryby i kamienie w letnim potoku. Zaczął się obracać wokół siebie obserwując tą iluminację, a ruchy ciałem były jak walka, bunt, strajk. "Tak, taka musi być istota ludzkiego gniewu - pomyślał - gniewu, który stwarza rzeczywistość, jak znaczenie płótna kolorami".

- A gdy ten umysł stwarza rzeczy złe - zapytał Wyczółkowskiego - ludzie na przykład mówią złymi słowami, są brutalni.

- Wtedy wychodzi się na dwór i mówi głośno i wyraźnie, do ptaków, skał, do piachu na drodze. I czeka cierpliwie co Bóg albo innych człowiek odpowie. To uczy pokory.

- odpowie, he he ?

- A panu odpowiedział ?

- Tak, mnie odpowiedział, głośno i wyraźnie.

Robotnik i malarz przystąpili do obierania jabłek.


czwartek, 24 października 2013

Oświadczyny

Inspiracja:

Christopher Walker, Bjork: głos duszy, film z 1997 r.





Staruszka stała nad zwłokami męża z kawałkiem bułki w ręku. Wszystko się pokręciło. To on miał ją przeżyć. Był przecież młodszy.

Robert nie wytrzymał. Zebrał się wreszcie w sobie i postanowił jej się oświadczyć. Był zawsze przy niej bardzo blisko, asystował by Te mogła zająć się tylko muzyką.
- nie mam tyle dla ciebie czasu Robercie, wiesz, że żyje tylko dla muzyki i...mojego synka. Nigdy nie znajdę w swoim sercu odpowiednio dużo miejsca dla ciebie.
- nie chcę twojego czasu, ani serca...pisnął
Robert już dawno przestał żyć swoim, oddzielnym życiem. Najpierw uciekł przed wszystkimi w "swój świat" by potem wpaść na nią kilka lat temu, podczas przygotowań do koncertu. Od tamtego czasu z pracownika technicznego przeistoczył się w dostarczyciela bułek. Przekrajał bułkę, wkładał do niej liść sałaty, delikatnie przekrojony plasterek sera i ogórka.   "Jego świat" cały się zmieścił w codzienności Te, tworząc całkiem szczelny, podwójnie zbrojony bunkier przed światem zewnętrznym.
- Robert, nie jesteś muzykiem...przecież gdy będę śpiewała nie usłyszę dźwięku twojego instrumentu, jak zatem możesz BYĆ ? Za mało wytwarzasz dźwięków, Robert ! Czego ty ode mnie chcesz ?
- Żebyś była moją żoną.
- I co ?! Tylko nie mów, że mnie kochasz...
- Kocham cię
Robert skłamał. Nie mógł zakochać się w ścianach bunkra wypełnionego dźwiękami. Złapał Te za rękę. Ronił szczere łzy do kłamliwych deklaracji.

Jeżeli Te zgodziła się na ślub to tylko dlatego, że usłyszała to szczere, rozczulające zakłamanie. Sama też taka jest i tacy są ludzie, których zna. Małe wystraszone dzieci, obłudne i perwersyjne, w skórze dorosłych ludzi. Te bardzo polubiła zapach i dotyk ręki Roberta. I uzależniła się od "roberciej gastronomii".

- Tylko pamiętaj, masz być przy mnie gdy będę umierającą staruszką. Wiesz, że bardzo boję się śmierci. Lubię ludzi, towarzystwo, całą tą ptasią paplaninę i bardzo, ale bardzo boję się śmierci. Pustki i niepewności, którą niesie sam moment przejścia. Ożenię się z tobą, ale musisz wtedy być przy mnie.
- z bułką w ręku ?
- z bułka !
Oboje się uśmiechnęli.

https://www.youtube.com/watch?v=WyhMzQXLFEU

sobota, 12 października 2013

Inspiracja:
koncert Richarda Bona w klubie Wytwórnia w Łodzi 11 października;
napad na Romów w dzielnicy Łódź Górna w sobotę 5 października 2013 r.





"Uć" rzucił Richard Bona ze sceny. Obracane w dłoni koraliki do medytacji pomogły "puścić umysł", który bez zapory w postaci napięć wywołanych przez myśli, podążał naturalnie za dźwiękami. Muzyka zdawała się "robić co chce", "być nie przewidywalna" i "nie podlegająca kontroli". Umysł miękko przylgnął i podążał.

Zbierają kamienie do wiaderka, szykują pochodnie. Chłopcy z blokowiska w znoszonych przez wiosnę i lato adidasach, z przetłuszczonymi rękami i nogami. Ci szczupli i niscy wyglądają jak nietoperze z poobrywanymi skrzydłami. Ci grubsi niczym kury nieloty. Stado miejskich stworzeń, cierpiących na  chroniczny niedosyt i niedobór.

 Muzycy zgrabnie, z niewymuszonymi gestami bawili się swoją sztuką, wciągając łatwo do zabawy. Wszystko się działo jakby od niechcenia. Studiowanie dźwięków było profanacją i obelgą dla twarzy wyrażającej uśmiech czy bioder, które pomagały umysłowi odnaleźć jedność.

Krzątanina w cygańskim domu od wczesnego ranka. Kobiety ze skupieniem wykonują powtarzalne  czynności. Jedna z nich, ta która będzie próbowała oddzielić męża od napastników narażając się na dotkliwe pobicie, nieświadoma przyszłości. słodzi herbatę, uśmiecha się do cytryny.

Miło było patrzeć ze sceny jak obcy sobie ludzie, zmęczeni tygodniem pracy, odnajdywali się we wspólnej zabawie. Ludzie z innego kontynentu, kraju, języka reagowali na witalność i łagodność. Pozytywne kierowanie tłumem białych ciał w jesiennych swetrach, bluzkach, żakietach.

Bieda nie widzi w pełni swojej biedy. Bieda nie widzi bałaganu, sprzętów, które są śmieciami. Bieda nie czuje, że zapach jest nieświeży. Ale z biedy można uklecić dom, w którym kobiety i mężczyzna schronią się przed zimnem i wilgocią.

Nie była to polityczna manipulacja, która dzieli wykorzystując słowa, emocje, uczucia, wyrwane z kontekstu historyczne wydarzenia razem to miksując w coctail z napisem " Polska", "Świat".  Patrząc na zespół Richarda Bona i zgromadzenie pod sceną trudno uwierzyć w siłę frustracji. Przecież dobro przychodzi tak łatwo, jest tak niewymuszone.

Młode umysły pragną odnowy, zmian. Zaczynają od siebie. Zrobią więc kilkanaście pompek. Koledzy zademonstrują kopniaki na klatkę piersiową w miejsce, gdzie ludzie mają serce. Niewygimnastykowane ciała wzmacniają mięśnie wiaderkiem obciążonym kamieniami. Potem trzeba zrobić coś dla Polski, miasta. Sterroryzować biedę pochodniami w sobotni wieczór tak żeby bała się pisnąć. Wystraszyć Cyganów tak żeby nie potrafili się kochać. Miłość nie jest przeznaczona dla łódzkiego blokowiska ani cygańskiej biedy. Tu się hartują  chore na świerzb koty i kulawe psy.
 
Na koncert Richarda Bona prawie wszyscy przyjechali samochodami. Kobiety i mężczyźni aspirujący do władzy, pieniędzy albo po prostu spokojnego życia. Richard Bona się do nich wszystkich uśmiecha. Tu jest Łódź, która uczy się dobrze zjeść i smakować wina. Tutaj krytykuje się "Kaczora", gani Tuska, zagaduje o Palikota. Tu nie ma "mordowni" jak w młodzieżowych klubach muzycznych. Richard Bona pod choinkę. Richard Bona podczas jazdy samochodem. Doceniamy Richarda Bona i siebie na koncercie Richarda Bona. Ile luzu i zgrabności mają w sobie ci muzycy. Łódzka klasa średnia ma tu swój mały Londyn, też pragnie się tak zgrabnie poruszać, oj jak pragnie.

Zapłonęły pochodnie, łódzkie kobiety i dzieci struchlały...

PS. Omawiany koncert należał do jednych z najlepszych, na których byłem. Fajnie jak na Misty in Roots  w 1983 r. w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Zagrali wtedy z Izraelem (Issiael). Przed rokiem "głęboko" było na Janie Garbarku (Katedra) wcześniej na Pendereckim (Mateusz). A wszyscy razem równie genialni jak punkowe MYCIA (Bordeaux) i The Civet (Kalifornia).






sobota, 5 października 2013

Punkowe opowieści

Inspiracja: koncerty zespołów Karcer, Speed Joker (punk), Closterkeller (gothic metal). Kluby Stereo Krogs i Luka w Łodzi.





1
W drzwiach stanął Go. Chudy w skórzanej kurtce. Z ciemności wyłoniły się zapadnięte w kościstej twarzy ogromne ciemne oczy. Oczy, które mówiły więcej niż niesprawny język, bo do wyrażenia bólu potrzeba odpowiednio sprawnego języka. Głodne ciało i chora dusza błąkająca się po nocnym mieście w poszukiwaniu odrobiny ciepła i zaufania. Jakaż to karma zanurzyła Go w takiej samotności. Niezdolne do płaczu oczy Go ukazują jak smutne może być miasto u progu jesieni. Go potrzebuje Bożej Pomocy. Bóg działa poprzez ludzi, a ludzi nie ma. Gdy nie ma ludzi Go przyzywa duchy, zaczyna do nich mówić nieskładną mową wariata. Tonąc w spojrzeniu Go z ledwością utrzymujemy się na powierzchni konwenansu i rutyny. Wobec realnego cierpienia jesteśmy bezbronnymi głupcami. Go jest odwiecznym mieszkańcem Łodzi.

2.
Są fajni, młodzi. Trzy dziewczyny dopieszczające swoją obecnością jednego szczęśliwca. Jest fajnie, jest impreza. Zupełnie nieistotny charakter i temat rozmów. Bawią się, cieszą młodością przy rytualnym hałasie dobiegającym ze sceny. Jego długie włosy bożka pod wpływem alkoholu zamienią się w przetłuszczone włosy pijaka. Młode kobiety porzucają zamroczonego młodzieńca, którego potężniejące czoło pochyla się nad zatrutą studnią.

3.
Go nikomu nie ufa. Wszystko go przerasta i zaskakuje. Nie rozumie co do niego mówią z telewizji więc telewizora nie włącza o książkach i gazetach zaledwie wie, że istnieją. Kiedy przesłuchiwała go policja był zaskoczony, że aż tyle o nim wiedzą. Tyle szczegółów. Przesłuchania i pobyt w celi nauczyły go czujności, wyprostowały sylwetkę, ale też niemiłosiernie naprężyły. Przecież oni mnie obserwują, a jak oni do mnie mówią, to jakimś niezrozumiałym, tajemniczym polskim. Chodzi po ulicy Zgierskiej z dobytkiem w reklamówce. Boi się wrócić do domu bo przecież dom ma oczy, uszy i czyjeś złodziejskie ręce stale plądrują mu mieszkanie.

4.
- nie jestem suką, ani dziwką - mówi dziecko - nie jest tak jak myślisz. My tylko tak do siebie mówimy gdy trochę za dużo wypijemy. Na prawdę jestem wesoła, inteligentna i wrażliwa i chciałabym, żebyś mnie taką zapamiętał. Te kupy, wymioty i podpaski to nie moje. Nie wiem skąd się tu to wszystko bierze. Nie patrz tak na mnie jakbym była kobietą. Nie traktuj mnie jak dziecko. Jestem kręconymi farbowanymi blond włosami.

5.
Od kilku dni Go towarzyszy grupa bezdomnych. Bezbłędnie odczytują język jego ciała. Oni nie muszą słuchać by zrozumieć. Z niezdrową fascynacją towarzyszą mu w tych chwilach ludzkiej apokalipsy. Upadek Go jest wspomnieniem ich upadków. Oni są już po drugiej stronie, Go jest jeszcze na granicy, kiwa się nad przepaścią. Poznali się nie przypadkiem, po zapachu.






piątek, 16 sierpnia 2013

Patrzę na swoją najważniejszą przyjaciółkę

Inspiracja: Frances Ha, Noah Baumbach, film z 2013 r.



Gdy mężczyzna kocha duszę czuje, że zdradza ponieważ dusza jest rodzaju żeńskiego. Niepotrzebnie, gdyż wystarczy zaprosić duszę do osoby, którą kochamy. Gdy pokochamy drugiego człowieka pozwolimy duszy samej zniknąć. Miłość jest wtedy gdy dusze dwóch osób się ze sobą splatają, a doświadczenie ma charakter eksplozywny. Dusza to taka laską, którą się podpieramy gdyż zwykle rozwinięci jesteśmy na słabym poziomie. Podobnie jest z Bogiem. Buddyzm nie twierdzi, że Boga nie ma, nie intelektualizuje tematu tylko udowadnia, że życie duchowe człowieka nie musi mieć żadnego punktu oparcia czy odniesienia. Frances Ha żyje bez punktów oparcia, a jednocześnie jest uzależniona od przyjaciółki. Czy przypadkiem ich dusze któregoś dnia się nie splotły ? Nie są przecież lesbijkami i siostrami, ale są sobie bardzo bliskie. Któregoś dnia obie odczuły poczucie jedności w  tym samym momencie, a nawet potrafiły to cudowne doznanie powtarzać. Sophie i Frances nie potrafiły określić  tego zjawiska dlatego wystraszone jego siły uciekły od siebie. Frances jako strona bardziej kreatywna przytłoczyła sobą spokojniejszą Sophie. Błąd tych wspaniałych kobiet polegał na tym, że nie zdystansowały się do swojego wspólnego duchowego doświadczenia i nie nauczyły się z niego korzystać z pasją i spokojem, ale właśnie dzięki temu błędowi mógł powstać TAKI film.

Ile razy twoja dusza splotła się z duszą innej osoby ?
Kto to był ?
Dlaczego z tą osobą, a nie inną ?
Jak opisałbyś barierę, która uniemożliwia ci taki kontakt ?
Co się wtedy dzieje z twoim ciałem ?

http://www.filmweb.pl/film/Frances+Ha-2012-661331#


środa, 7 sierpnia 2013

To ja będę na ciebie patrzyła


Inspiracja: Amatorki, Elfriede Jelinek, powieść z 1975 r.




29 sierpnia 1984 r. miałem 16 lat. Elisabeth Fritzl miała wtedy 18 lat. Jelinek była rok po wydaniu "Pianistki". A co ty czytelniku robiłeś 29 sierpnia 1984 roku ?  Tego dnia Elisabeth była zamykana w piwnicy przez swego ojca Josepha, osobę rodzinną i dobrze zorganizowaną. Joseph - austryjacki kat, Elisabeth - austryjacka ofiara. A Jelinek ? Ach ta zła Jelinek - Żydówka, przez 20 lat członkini partii komunistycznej.

Amstetten. Białe firanki, błyszczące naczynia kuchenne, wykrochmalona pościel. Strażniczki obozów koncentracyjnych, mężczyźni z Wehramchtu i SS.

Kiedy Heinz i Brigitte idą do łóżka czuć piwo. Heinz podczas stosunku dusi brzuchem mały brzuszek Brigitte. Paula została zapłodniona w stodole. Zrobił to Erich, dla którego ćwiarteczka jest lepsza niż dupeczka. Teściowie nie lubią synowych. Brigitte wygryzie teściów z domu, Paulę wygryzie teściowa. Brigitte nie kocha, Paula kocha i zostanie prostytutką. Prostytutka, to kobieta, która daje obcym.

Brigitte i Paula będą miały dzieci, które łatwo się pierze po pysku, zmusza do niewolniczej pracy albo popycha nogą przy wychodzeniu z mieszkania. Brigitte i Zuzi rywalizują, która lepiej i szybciej wykona sznycla dla otyłego Heinza.

Mężczyźni lubią jeść, a także  tyłeczki, cycuszki, cipki. Heinz ma firmę, Erich jest drwalem. Astma, urzędnik na emeryturze siedzi i wydaje polecenia.
 
Kiedy kobieta myśli "miłość" wypełnia ją radość z posiadania domku, ogródka, dzieci, Simki, rasowego wilczura z rodowodem, męża najlepiej z firmą, to jest "bogatego wnętrza kobiety".  Kiedy kobieta myśli "miłość" to nienawidzi wszystkiego co może uszczuplić stan jej bogatego wnętrza. Kiedy mąż żonie coś zabrania, kobieta płacze i myśli: "to moje poczucie bezpieczeństwa" i z pokorą przyjmuje lanie.

Ludzie o skłonności do seksu z dziećmi pogardzają pedofilami, najchętniej by starego Fritzla zlinczowali. A właśnie, jaki zawód wykonywał Joseph Fritzl ? Z czym jadał kanapki ? O czym rozmawiał z kolegą z pracy ?  Był kibicem Salzburga, czy Rapidu Wiedeń, bo Amstatten jest w połowie drogi ?

Dziwaczka Jelinek. Literatura powinna budować ład moralny i harmonię duszy, a ona ciągle tym swoim Brigitte, Brigitte, ostro i z akcentem.Bolą uszy, najlepiej wstać i wyjść.

Pani Dulska była z Krakowa (zabór austryjacki). Miała męża Felicjana, córki Hesie, Mele i syna Zbyszka. To była czysta i przedsiębiorcza kobieta. Plotki nie dosięgają poziomu piwnicy.


 

piątek, 2 sierpnia 2013

Lore

Inspiracja: Lore, Cate Shortland (Australia), film z 2013




Pozwólmy dzieciom przejść przez ten ciemny las. Oble, oble. Kto tak...kto to. Co się kryje pod tymi brudnymi, przepoconymi włosami. Początek i koniec wędrówki taki banalny. Dziewczęce inicjacje takie zwyczajne zupełnie jak chłopiec z kamieniem w ręku. Chłopiec wybija naturze krwawą ranę koniecznie przed dziewczęcym spojrzeniem. Dopiero seksualny gwałt uświadamia pannie, że jest kobietą. Do tego wystarczy już nawet sugestia. Wojna to dowód, że wszyscy ludzie mają coś na sumieniu, ale dowiadują się o tym dopiero po wojnie. Dzieci opuszczają dom by do domu dotrzeć. Lore się przekona, że cel wydaje się złudny, nieosiągalny, że fizyczny dom jest nie duchowym domem, że jedność między nimi nie jest wcale takim łatwym celem do osiągnięcia. Pozostałe rodzeństwo opuściło już dom, ale mentalnie wydaje się być ciągle w drodze, nie przeszło pełniej inicjacji, potrafi się jeszcze beztrosko bawić. Lore ciągle gotowa do drogi, opiera sylwetkę na wyprostowanych w łokciach rękach. I w takiej postawie gotowości będzie trwała aż do i po śmierci. Starzy ludzie traktują dom jak twierdze z nieustannym poczuciem tymczasowości. Młodzi uzbrojeni mężczyźni w drodze z nikąd do nikąd wystawiają się kobietą i dzieciom by ich przechwyciły, by ich chłopięca ambicja "stawania się" zamieniła się w ambicję męską. Chłopcy tą inicjację nazywają męską przygodą. I idą z nikąd do nikąd aż do i po śmierci. Drzewa, krzaki, drogi i ścieżki trwale zapiszą się we wspomnieniach jako składowa najpiękniejszych snów.


środa, 24 lipca 2013

Depeche Mode

Inspiracja: koncert Depeche Mode z dnia 25 lipca 2013 r. na Stadionie Narodowym

 

Czwartkowy poranek. On, mimo wolnego dnia wstał wcześniej żeby jak najlepiej się przygotować do dzisiejszego koncertu, który niestety odbywa się w sąsiednim mieście. Ona miała pierwotnie z nim jechać potem się rozmyśliła w końcu w ostatniej chwili też wzięła urlop, ale nie zamierza się z Nim nigdzie wybierać.

Ona: a...ty masz dzisiaj ten koncert, o której?
On: o 19.00, a co zamierzasz pojechać ?
Ona nie odpowiedziała. Powoli, sennie porusza się po mieszkaniu.
On: zjem coś potem przygotuję samochód
Ona: będę potrzebowała autko, ale na krótko
On: zawiozę cię po drodze, gdzie chcesz ?
Ona: do sklepu, muszę coś dzisiaj sprawdzić jutro będę zajęta, ale jak ci to przeszkadza....
On: nie, nie, chętnie cię zawiozę.
Ona: gardło mnie boli od tych upałów, bułki nie przełknę
On: a może byś pojechała ze mną, bilety kupiłem
Po drugiej strony znowu brak reakcji. Załamując ręce spogląda raz na kubek z kawą raz na komórkę.
On pobudzony stara się wszystko zrobić szybko i dokładnie, ale Jej gnuśny spokój wybija go stale z rytmu.
Lekko ściągnięte brwi zdradzają na Jej twarzy pewne zmęczenie i zakłopotanie całą sytuacją.
Ona: samochód brudny, trzeba będzie go umyć, w kuchni też się już zdążyło nabrudzić.
On: nie przejmuj się posprzątam, zdążę nawet odkurzyć, ze wszystkim zdążę
Ona: lepiej już jedź bo się spóźnisz tylko do tego sklepu mnie podrzucisz.
Muzyka towarzyszy parze od samego rano. Gdy on próbuje zwiększyć głośność ona demonstruje ból głowy.
Gdy Ona ubiera się najwolniej jak tylko można, On miota się jak lew w klatce by zaraz opaść na sofie z pilotem do telewizora, nerwowo poprzerzucać kanały, powstać i tak w kółko.

Ona, uzależniona od aktów miłosnych poświęceń z jego strony, zapragnęła wygrać rywalizację z zespołem Depeche Mode. Przecież to tylko muzyczny zespół, a ja jestem konkretnie z nim, jestem żywą ludzką ściana, która ma go odgrodzić od innych kobiet i żywym ludzkim filtrem, dokonującym starannej selekcji wszelkich sytuacji, które niebezpiecznie uprawdopodobniłyby pojawienie się jakiejś obcej kobiety. Było coś niepokojącego w jego chłopięcym podnieceniu związanym z tym koncertem. Z natury Ona nie była osobą dążącą do zawłaszczania i kontrolowania innych osób, ale ta jego ciągła potrzeba oddawania się jej i opiekowania się nią, wywoływały w niej przyjemność z gry i sprawowania nad nim subtelnej kontroli. On to czuł, czasami wiedział i była to gra dla niego szalenie podniecająca. Czuł się dzięki temu ważny i kochany, a życie nabierało głębszego znaczenia.

I jak potoczyła się dalej historia z koncertem ? Oboje się dzielnie spisali. Czas nieubłaganie upływał, a Ona mnożyła przeszkody. On, skutecznie je pokonywał. Była więc myjnia samochodowa, bez zakupowe zakupy, porcja lodów z ledwo naruszonym wafelkiem, który wylądował w śmieciach czy długie podciąganie majteczek w toalecie. Było wszystko co tylko kobieta jest w stanie wymyślić, a co piszący te słowa nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić.  Dwuosobowe machinarium aktywnie wyszukiwało ludzi, sytuacje, które mogliby złożyć na ołtarzu miłości. Gdy już zaczynało brakować osób trzecich dobierali się ochoczo do siebie. Ona potrzebowało z jego strony wielu dowodów przywiązania, On ją stale prowokował by móc odświeżyć się w jej oczach nowym aktem oddania i poświęcenia.

Teraz na ołtarzu miłości znalazło się Depeche Mode. Ten zespół to jego młodość, soczyste lata dorastania. Dużo już czasu nie zostało. W sam raz by z lekkim opóźnieniem dotrzeć na koncert.
Ona: odwieź mnie w pobliże domu i już jedź. Jeszcze w tym pośpiechu spowodujesz wypadek.
On: dam radę, zobaczysz, wrócę jeszcze na śniadanie. A ty na pewno nie chcesz ze mną jechać ?
Ona: nie mówiłam ci, ale mam ważne spotkanie, nie chciałam cię martwić.

Wyruszył. Kierowca osiągnął spójność ze swoim wehikułem. Przyśpieszał, to zwalniał, wzrok wyszukiwał skróty, a mózg błyskawicznie podejmował decyzje. Przebijał się przez miasto by potem toczyć zapaśniczy pojedynek z parkowaniem. Wreszcie zajmowanie miejsca w sektorze niczym wspinaczka na Giewont i jest: ciemność, David Gahan i Violator.

Wrócił gdy była już głęboka noc. Zmęczony, przygarbiony, mięśnie uwolniły twarz z napięcia, wzrok niczym mała myszka, która szuka sianka. Był z siebie zadowolony. Złożył na jej ręce swój pełen poświęcenia wysiłek  pokonania całej tej trasy. Ona tą ofiarę przyjęła. Kobiecie bliskie są długie i uciążliwe trasy.
W piątkowy poranek:
On: puszczę ci "Master and servant"...
Ona: tylko cichutko.




czwartek, 18 lipca 2013

Antysemityzm, ubój rytualny, homoseksualizm


Inspiracja: Pokłosie, Władysław Pasikowski




1.
Antysemityzm ma podłoże religijne związane z interpretacją Biblii, ekonomiczne i polityczne. Wpływ na rozwój polskiego antysemityzmu miało zdarzenie z 13 marca 1881 roku pozornie nie związane z tym społecznym zjawiskiem. Otóż konspirator Narodnej Woli Polak Ignacy Hryniewicz przeprowadził skuteczny zamach na cara Aleksandra II Romanowa, kończąc jego panowanie trwające od 1855 roku. Z Hryniewiczem związana była Żydówka Hesia Helfman, która uczestniczyła w przygotowaniach do zamachu. Żydzi źle znosili system samodzierżawia i wyrobili sobie opinie ludności niepokornej i konspirującej. Za panowania Aleksandra III Romanowa (1881-1894) nasiliła się rusyfikacja i pogromy antyżydowskie. Wielu synów Abrahama wyemigrowało do Austrii, Francji i Stanów Zjednoczonych. Ciekawostką może być fakt nieudanej próby tzw. "zamachu petersburskiego" przygotowanego przez brata Lenina Aleksandra Uljanowa oraz Józefa i Bronisława Piłsudskich. Carat karnie przesiedlał Żydów na tereny rosyjskiego zaboru po to by poskromić polskie dążenia niepodległościowe. W efekcie takiej polityki, gdy w 1905 roku ulicami miast ruszyły robotnicze manifestacje słyszało się język rosyjski, hebrajski, powiewały czerwone sztandary, zaś Liga Narodowa Romana Dmowskiego oceniła, że rewolucja nie reprezentuje polskiego interesu narodowego. Później Dmowski napotkał na opór środowisk żydowskich podczas konferencji w Wersalu (1919), nastąpiło zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza (16. XII 1922) oraz antysemicki klimat lat trzydziestych w Europie. Przed Niemcami Żydzi uciekali do ZSRR dzięki czemu mogli zasilić  aparat władzy komunistycznej w Polsce po 1945 r. W roku 1968 w toku walki o władze w PZPR usunięto Polaków żydowskiego pochodzenia pracujących w resorcie obrony i spraw wewnętrznych, a przy okazji niepokornych intelektualistów, którzy opowiadali się za demokratyzacją systemu. Na postrzeganie Żydów na świecie w sensie pozytywnym zaciążył holocaust zaś negatywnym kwestia palestyńska.

2.
Kiedy mamy do czynienia z antysemityzmem ? Wtedy gdy krytykujemy nie konkretną politykę mniejszości żydowskiej czy państwa Izrael, ale źle oceniamy Żyda tylko dlatego, że jest Żydem, gdy emocje i uprzedzenia przeplatamy z racjami i historycznymi faktami.

3.
W dyskusji na temat uboju rytualnego zarysowały się wyraźnie trzy postawy. Konserwatyści są zdania, że ustawa zakazująca ubój narusza wolność religijną i zaburza demokratyczny ład konstytucyjny. Rytuał zabijania zwierząt w kontekście religijnym jest zbyt zakorzeniony w kulturze, aby można było go sobie od tak za pomocą jednej ustawy zakwestionować. Ludzie myślący liberalnie chętnie poparli ustawę gdyż ubój rytualny podobnie jak przemysłowy jest zwykłym okrucieństwem. W pierwszym przypadku mamy do czynienia ze starożytnym barbarzyństwem, w drugim z nowoczesną fabryką cierpienia i śmierci.. Podczas dyskusji wyłoniła się też trzecia grupa "oświeconych hipokrytów". Oni wiedzą, że nie tylko rzeźnia jest zła, ale też sama konsumpcja mięsa,  mimo to przyznają się zarówno do wątpliwości moralnych jak i niemożności rozstania się z mięsnym jadłospisem.

4.
Po co homoseksualistą prawa, o które teraz tak walczą ? Po to żeby nie trafiać do więzień, nie być prześladowanym i torturowanym. Także po to, żeby móc wyjść z ukrycia. Dyskusja na ten temat jest żywa bo dotyczy praktycznie wszystkich sfer życia, dosięga najgłębszych obszarów kultury. Wywoływała i będzie wywoływać emocje. Spór o związki partnerskie jest de facto kolejnym krokiem w rozwoju demokracji i praw obywatelskich co szczególnie widać na przykładzie Rosji. W głębszym wymiarze duchowym w tej walce chodzi o przezwyciężenie dualizmu ciała i duszy i osiągnięcie jedności zatem litera prawa czy akt seksualny jest tylko maską, narzędziem, rekwizytem. Dualizm jest chorobą naszej cywilizacji, która mnoży problemy, spory na przykład ten dotyczący praw dla związków partnerskich, aborcji, prawa kobiet itd. Problemy iluzje, które zniknął wraz z osiągnięciem jedności.

Wnioski:

Ludzi charakteryzuje zróżnicowany poziom rozwoju duchowego. Dla jednych kwestie ducha są enigmatyczne, dla innych mniej, a jeszcze dla innych bardzo jasne i konkretne. Analizę dowolnego zagadnienia można zacząć od różnych pułapów świadomości. Jedni ludzie napotykają w myśleniu i działaniu przeszkody, jakich inni w ogóle prawie nie doświadczają.

środa, 10 lipca 2013

Tango

Inspiracja: koncert Ariela Ramireza (Argentyna)




Tango (Buenos Aires, Montevideo) podobnie ja Fado (Lizbona) to muzyka nudna. W pierwszym przypadku śpiewak potrzebuje akompaniamentu na bandoneonie, w drugim współpracuje z dwiema gitarami. Subtelna energia tang wykonywanych przez Ariela Ramireza pozwala zasnąć w ramionach wspomnień dawnych miłości. Idealną scenerią będzie tu rozgrzane latem miasto, co w Polsce jest rzadkością oraz młodzież w upojeniu alkoholowym co zdarza się na u nas nagminnie. Nie mniej pasuje do Łodzi. Okolice Rynku Bałuckiego w piątkowe letnie popołudnie. Alkoholikowi podnoszonemu z torów tramwajowych opadają spodnie. Gołe ciało od pasa w dół wywołuje małą sensację na przystanku tramwajowym. Ot, ludzko małpia natura, podpatrywania, podglądanie, nasłuchiwania tudzież plotkowanie. Obnażony próbuje podciągnąć spodnie, ale pijany może zaledwie przechylić się na bok by po trochu je podciągać.Tango to wspomnienie niespełnionej miłości, ale i głęboki żal po utraconej bliskiej osobie. I tutaj żarty się kończą. Słodko byłoby z tą sobą być, ale jej już nie ma. Próby wywołania tanga ze swoją duszą kończą się niepowodzeniem. Dlaczego ? Dusza nie chce abyśmy byli smutni, ponadto ona zawsze nam towarzyszy i gdy się z nią integrujemy odczuwamy eksplozywny żar. Dusza delikatnie bujała się przy dźwiękach zespołu Ariela Ramireza niczym niemowle w kołysce. Ważnym elementem tang jest seksualność. Panie w sukienkach, na obcasach wyginały stopy na brukowej kostce. Ariel uwodził bardziej nasze wspomnienia niż żywych ludzi. Kiedyś tanga były tak popularne jak w naszych czasach pop. Była to muzyka imprezowa, ale na imprezie trzeba się cieszyć, a nie smucić. A może artyści powinni być właśnie smutni. Na przykład smutek za utraconym domem, młodością, smutek z powodu dość słabego uczestniczenia człowieka w  życiu codziennym w miłości i wolności. 

Znane polskie tanga: "Tango milonga" Jerzego Petersburskiego i Andrzeja Własta (1929) oraz "Chryzantemy złociste" Zbigniewa Maciejowskiego (1939).

Heavy metal Malinowska

Inspiracja: koncerty Iron Maiden z 24 września 1986 i 3 kwietnia 2013




Iron Maiden zawsze gwarantował dobrą zabawę. Kulą energii trafiali w zbity tłum, który już nie mógł powstrzymać się od machania rękami i okrzyków. Dawniej skandowało się nazwę zespołu. To był efekt partyjno - politycznej monokultury oraz nawyków stadionowych. Obecnie preferowane jest precyzyjne wypełnienie każdej minuty show tak aby widz nie musiał tracić czasu na zbyteczne zachowania. Wszechobecna milicja i cwaniaczki z ochrony ustąpili miejsca stewardom w żółtych koszulkach i licznym stanowiskom gastronomicznym. W 1986 r. Iron Maiden był na szczycie. Rządziły niebieskie dżinsy, białe podkoszulki i skórzane kurtki. Miało być szybko, świeżo i głośno. Po stronie polskiej publiczności dominowała flanela i rękodzieło. W 1986 heavy metal był modnym nurtem. Zespoły z heavy metalowej nowej fali zaczynały konkurować z z death i black metalem. W Polsce ukazała się znakomita płyta TSA "Heavy metal świat". Dobrze widzianym elementem widowiska był efekt pirotechniczny. Iron Maiden zaś zaprezentował na koncercie jedną wersję Eddiego. Dzisiaj wszyscy fani kochają  Eddiego, który zmienia swoje potworne oblicze w każdą piosenką. Niezmienna od dekad oprawa graficzna muzyki Bruce'a Dickinsona i kolegów sprzyja kolekcjonerstwu płyt, koszulek, które ze względu na swój infantylny charakter świetnie nadają się do noszenia po domu. Koncert Iron Maiden przypomina połączenie rock opery z klimatem cyrku czy lunaparku. To odwołanie się do archetypu dziecka, które chce żeby było głośno, kolorowo, a zabawa dawała możliwość kompletnego zatracenie. W promieniach słońca publiczność przypominała postacie z kolorowego komiksu. Kompromis z fast foodem i piwem uwalniał od napięcia jakie niesie codzienność i wartościujący umysł.

20 lat temu byłem na koncercie z Michałem, takim jednorazowym kolegom z sąsiedztwa. Mieszka po sąsiedzku na osiedlu i pewnie skusiłby się na małe deja vu, ale balast wiedzy i doświadczenia odsuwa ludzi od siebie nawet jeśli mają do siebie 300 metrów. Wielopokoleniowe koncerty to coś czego w tamtych latach Polska nie znała. Wysuszeni emeryci, brzuchaci tatusiowie i młodzież tak bardzo przypominająca tą sprzed lat ułożyli wspólnie swoją układankę z klocków lego.

Cyrk pojechał dalej. Zakupiony t-shirt, płyta, dwa tekturowe bilety. Magik w złotych gaciach i cylindrze zniknął za kurtyną.

PS. Zupełnie przypadkiem w podłódzkiej wsi udało mi się nabyć firmowe piwo z trasy koncertowej Iron Maiden z Eddim pędzącym na mnie z brytyjską flagą.



piątek, 7 czerwca 2013

Walt Whitman




Inspiracja : Walt Whitman (1819 – 1892 ), poezje

1

Wiersze Walt'a Whitmana (1819 – 1892) są wsparciem dla ludzi stłamszonych przez system. Czy chodzi w nich o jednostkę, która po prostu jest czy wzbijającą się ku nie przeciętności ? Społeczeństwo próbuje wsiąknąć jednostkę, a ta się wymyka. Jednostka próbuje zbliżyć się do ogółu by nie czuć niepokoju oddzielenia, a system zamiast ją przywitać z otwartymi ramionami zaraz próbuje nałożyć na nią ograniczenia.
2

Człowiek nie jest człowiekiem. Dopiero się dowiaduje, że nim jest za pomocą „kilku drobiazgów”, „luźnych, słabiutkich nitek, kłamstewek”.
3.

Whitman to przykład niezwykłej użyteczności poezji. Prostota formy czyni ją demokratyczną czyli czytelną dla każdego. Demokracja jest „głoszeniem chwały ciała i duszy”. Brzmi jak zaangażowany rap i reggae. Poeta przemawia do ludzi raz lirycznie innym razem jak prorok czy polityk. Wersy te można recytować w akompaniamencie rytmu wybijanego na bębenku. Autora wiąże się z psychodelią, ale mam duże wątpliwości czy Amerykanin sięgał po naturalne środki psychoaktywne.
4.

Czytając przyziemną prozę Hłaski można się poczuć staro, czytając Whitman'a czujemy się młodo.
5.

Cierpimy na miłość miłości. Tu i teraz żyć i oddychać z miłością.
6.

Ciepło słońca = kobieta + mężczyzna.
7.

Ciemna strona człowieka skłania go do podglądania grzesznych zachować u innych np. poprzez oglądanie brutalnych filmów.
8.

Dzieło poety to wypadkowa przeżyć duchowych społeczeństwa.
9.

Po co człowiekowi świadomość duszy ? Przecież może jej w ogóle nie być albo można ją definiować pod kątem znajomości anatomii, fizjologii i psychologii. Uświadamiamy sobie obecność duszy, aby dzięki temu wyjść z mentalnego więzienia. To zjednoczenie się duszy i ciała daje efekt, który poeta określa jako „ spokojny władca albo władczyni wszystkiego”. Uświadamiana i doświadczana dusza pełni też funkcję narzędzia poznania. Nie może być inaczej gdyż wszędzie i we wszystkim czujemy jej obecność. A jak ją w sobie aktywować ? Trzeba ją kochać, wiernie, mocno i pokornie.
10

Człowiek nie jest autorem swoich wierszy. Tworzy je DUCH. Stąd skłonność do myślenia, że i świat stworzył DUCH.

11.

Rozum poznaje analitycznie, dusza poprzez doświadczenie i przeżywanie. Przeważnie oba procesy nie trwają jednocześnie więc pojawia się dualizm ciała i duszy, który jest źródłem cierpienia jednostki i wszelkich niepokojów społecznych.
12.

Poeta pisze: „ Lecz gdzież jest to, po co wyruszyłem tak dawno temu ? Dlaczego dotąd nikt tego nie znalazł ?”. Otóż Walt Whitman bardzo się myli. Wielu znalazło to COŚ !
13

Mit poety włóczęgi dotyczy duchowego poznania, duchowej przygody. Wskazuje też na ciągłość pokoleniową. Starych włóczęgów zastępują młodzi. Oni są nadzieją bo lepiej staremu umrzeć ze świadomością, że jego dzieło nie poszło na marne. Źródła zbiorowej pamięci wyschną, ale ciągłość pokoleniowa zapewnia pewną nieśmiertelność. Dlatego Whitman zwraca się do młodego poety z taką życzliwością.
14

Poeta jest mówcą, śpiewakiem i muzykiem, a my lubimy przeboje.




piątek, 31 maja 2013

Jajo węża


Inspiracja: Ingmar Bergman, „Jajo węża”, Małgorzata Bogajewska, Teatr Jaracza w Łodzi.



W twórczości Bergmana można znaleźć podobieństwo do Szymborskiej czy Mrożka. Mamy do czynienia z wielkim dziełem, ale jakoś to dzieło nie rzuca wyzwania światu. Stawia na widza kameralnego nie rewolucjonistę. Kluczem do jego zrozumienia jest studiowanie uczuć i wrażliwości jednostki. Odbiorca Bergmana powinien cierpliwie dać się poprowadzić przez ten świat. Zło ma się wykluć z jaja węża. Wszyscy już to wiemy tylko zostaje nam uważne przyglądaniu się jaju. Węża nie da się pokochać i otoczyć opieką nawet gdy jest wężowym dzieciątkiem. Nie ma futerka, żywo nie podskakuje. Ludzie w jego obecności dekomponują swoją świadomość w kierunku odczłowieczania się. Oddają się machinalnym działaniom, procedurą, konwencji, biurokracji. Środowisko jaja węża jest dekadenckie. Wszystko co ma się oprzeć na uczuciach kończy się niepowodzeniem. Niestałość ludzkich zachowań, ogłupiająca biurokracja i eksperymenty medyczne na ludziach kształtują społeczeństwo. Ludzie godzą się na to z powszechnej biedy, która nakazuje im uległość i wzmacnia w poczuciu bezsilności. Ani Manuela (Katarzyna Cynka), ani Abel (Michał Staszczak) nie będą potrafili zbudować wspólnie domu, założyć rodziny. Neurotyczność zabije miłość, a dom okaże się łóżkiem w absurdalnym obozie zagłady. Piękna historia. Proponuje czule objąć ukochaną i zabrać w słoneczny dzień na tę znakomitą i trudną sztukę. Ciekawy jest w tej sztuce klimat rozpadu i zagrożenia. Dla kogoś, kto docenia noise, dark, cold wave albo komu podobał się „Kabaret” Boba Fossa i „ Mefisto” Istvana Szabo. Smacznego jaja.

Aktorzy:

Michał Staszczak, którego zapamiętałem m.in. z „Otella – wariacje na temat” A. Dudy Gracz czy „Rutheford i syn” G. Sowerby/M. Grzegorzek.

Aktorstwo Katarzyny Cynki świeżo przyswojone w „Pamięci wody” S. Stephenson/B. Tosza i zapamiętane ze „Słowa” K. Munk/M. Grzegorzek.

wtorek, 21 maja 2013

Rowerzyści


Inspiracja: Volker Schmidt, Rowerzyści, Anna Augustynowicz, Teatr Jaracza w Łodzi





Lekkość formy jaką daje rower z jego akcesoriami nie zastąpi gruntownej pracy nad sobą. Wsiadając na rower, nakładając na siebie gadżety przechodzimy swoisty kurs psychoterapii, jadąc próbujemy gdzieś dojechać zatem pojawia się filozofia, gdy udaje nam się nie zderzyć z rozpędzonym samochodem mamy wówczas religię.

W chwili jesteśmy jak dzieci z rozrzuconymi zabawkami. Na tym poziomie „nie wiemy”, „nie rozumiemy”, „nie pamiętamy”, „nie pouczamy”, „nie oceniamy”. Uśmiech z głębi serca i wszystko wydaje się proste: wreszcie udało się zostać głupkiem mimo starań różnych autorytetów i przewodników. I Bogu dzięki !

Na sytuację składają się chwile. W sytuacjach musimy się orientować. Wówczas wiemy, rozumiemy, pouczamy, wyprowadzamy swoje racje niczym bokserskie ciosy. I zbudujemy most, komputer, lekarstwo itp. „Wiem” skłoni nas do zadania bliźniemu rany, „wiem” pozwoli opatrzyć mu ranę opatrunkiem, który będziemy potrafili wyprodukować i nim się posłużyć.

Posługiwanie się rowerem wymaga wiedzy i jadąc na nim czujemy się szczęśliwi jak dzieci. „Wiem” idealnie współpracuje z „nie wiem”. Działamy, ale chęć osiągnięcia celu nas nie obciąża. Tu i teraz wszystko co nas spotyka to rozrzucone zabawki, które wystarczy nam tylko sensownie poukładać. Nauczyć się żyć chwilą i być w sytuacji.

  1. Kupiłeś kiedyś rower. Czy był sprawny, czy wywracałeś się na nim, czy byłeś szczęśliwy poruszając się nim ?
  2. Co się dzieje teraz z twoim rowerem ? Jak dawno nim jeździłeś ? Ile razy nim jeździłeś od momentu jego kupna ?
  3. Czy jeździsz sam czy z kimś ? A jak tak to z kim ?
  4. Czy Twój rower jest teraz brudny czy czysty ?
  5. Dlaczego nie kupiłeś roweru mimo że tego chciałeś ?
Aktorzy:

Agnieszka Więdłocha, którą można podziwiać w „Dybuku” An-skiego czy „Barbelo, o psach i dzieciach” Srblijanovicia;

Przemysław Kozłowski znakomity w „Karamazowie”, w roli byłego terrorysty w „Polaroidach”, w „Słowie” Munka, czy w „Rewizorze” Gogola.

Oboje znani z ról filmowych.


Hlaskover


Inspiracja: „Piękni dwudziestoletni” Marek Hłasko



Marek Hłasko leży na łóżku i układa w głowie różne historie. Dialogi rozpisuje w myślach niczym szachista. Wielokrotnie odtwarza w wyobraźni te same sytuacje, studiuje gest, barwę głosu, mimikę twarzy. Nie pociągają go przyroda, zwierzęta. Nie jest intelektualistą dlatego rzeczywistość odbiera wprost, bezpośrednio. Dlatego „nie rozwadnia” kwestii moralnych i będzie go bolał brak sprawiedliwości. Pozostanie intelektualnie naiwny. Jako silna osobowość będzie ciągle w grze egoizmów z innymi wyrazistymi ludźmi. Życie niemal na ulicy, w codziennym zwarciu z ludźmi, ich myślami, słowami, doświadczeniami ukształtował w nim styl lirycznego pesymisty. Twarz ogorzała miejskim klimatem. Lubił ludzi, a może fakt, że podjął pracę zarobkową w wieku 16 lat trwale uzależnił go od ludzkiego towarzystwa. Jego cierpienie brało się z braku równowagi między realizmem, a abstrakcją. Nie poruszały go groteska i awangarda. Bardzo cenił Miłosza może dlatego, że ten miał to czego tak Hłasce brakowało: dystansu i kontemplacji. Hłasko musiał widzieć, musiał słuchać, musiał mówić. Kontakt z ludźmi pozwalał mu uczestniczyć w wartkim strumieniu zdarzeń, dając możliwości, ale i narażając na niebezpieczeństwa.

Autor „Pięknych dwudziestoletnich” dorastał zaraz po wojnie. Jako 16 letni robotnik idealnie pasował do Związku Młodzież Polskiej i kariery w komunistycznym aparacie. Wychowanie bez ojca i wojenne dzieciństwo nie czyniły go plastycznym w rękach pedagogów. Poczucie tymczasowości nie zachęcało do zawierania kompromisów w relacjach z rówieśnikami. Wolał być więc bardziej agresywnym niż miłym. Mimo to, Hłasko byłby dobrym materiałem na młodego komunistę, ale system odrzucił go właśnie na poziomie szkoły. Zaakceptowała go natomiast ulica. Z nią Hłasko poszedł na kompromisy. Edukację zastąpiły mu książki i filmy. Stąd wzięła się filmowa wyobraźnia pisarza.

A gdzie jest ten Hłasko, który wpędza siebie i innych w kłopoty ? Gdy mylnie ocenia swoją orientację w rzeczywistości, gdy porusza się brawurowo po nieznanym terenie. Markowi Hłasce dane było tułać się po świecie i doświadczyć przygód, ale wolałby uporządkowaną karierę w Polsce. Szkoda, że nie wykorzystał swojej szansy w USA bo lubił ten kraj.

Cytat „the fucking snake” pochodzi nie z „Palcie ryż każdego dnia”, ale z „Pięknych dwudziestoletnich” i opowiada o pracy pisarza jako mierniczego na izraelskiej pustyni. Nie Bogdan Czeszko, ale Igor Neverly uczył, że pisarz musi ciągle opowiadać swoją historię. Prawdopodobnie nie było lekarki, która uzależniła wieś od narkotyków.   




piątek, 10 maja 2013

Instynkt gry


Inspiracja: Juli Zeh, Instynkt gry, Waldemar Zawodziński, Teatr Jaracza w Łodzi







Rok 1987. Waldemar Zawodziński debiutuje w Jaraczu sztuką na podstawie Jerzego Andrzejewskiego „Bramy raju”. Siedząc na widowni doświadczam psychicznych oblucji. Znoszone ubranie na sobie, wygnieciona książka w miękkiej okładce. Na swój sposób jestem szczęśliwy. Ludzie tacy jak Pan Waldemar dokładają mi tej słodyczy. Dzięki teatrowi życie staje się ważne. Łódź nie taka brzydka. Jestem nastolatkiem. Rozmawia się ze mną na poziomie o sprawach istotnych. Czuje się jak w wykrochmalonej pościeli. Dzięki teatrowi, literaturze oszczędzone zostaje mi wiele brudu.

Rok 1999. Waldemar Zawodziński wystawia „Zdziczenie obyczajów pośmiertnych”Bolesława Leśmiana. Doświadczam granicy w pokazywaniu śmierci na scenie. Z trumien ustawionych w pionie wysypuje się ziemia. W trumnach ludzkie ciała. Reżyser odtworzył na scenie cmentarz.

Rok 2013. Młoda aktorka pokazuje piersi, odgrywa sceny erotyczne, robi to wrażenie dostaje nagrody, siedzę sobie w drugim rzędzie i obserwuję ciało z jego konturami. Kocham teatr. Pan Smutny warunkuje się na seks w piątek koło godziny 17.00. Gdy pewnego dnia tego nie dostaje w miejscu cudzołożenia sięga ręką do spodni. Młoda kobieta uczy się, że mężczyzna jest w miłości wulgarny.

Sztuka Zeh jest o zakłamaniu. Rodzice naszych bohaterów to ludzie słabi. Ich dzieci dziedziczą tę słabość. Kiedy człowiek staje się zakłamany ? Kiedy sam przed sobą ukrywa swoje słabości. W ten sposób hoduje kompleksy, a kompleksy to już choroba duszy. Jakie na to lekarstwo ? Oto one:

wdech: jestem...
wydech: ...tylko tym

Wielokrotne i cierpliwe powtarzanie tego ćwiczenia wyjaśnia wiele.

Teatr jest miejscem, w którym spotykają się ludzie żeby siebie podejrzeć. Kino oferuje więcej efektów specjalnych, ale w teatrze są żywi ludzie. Dzielą pomieszczenie na scenę i widownię. W przypadku „Instynktu gry” ta przestrzeń jest gęsto zaludniona. Czas i przestrzeń są umowne. Aktorzy grają rolę, widzowie w oczekiwaniu na zaskoczenie aklimatyzują się do sytuacji dużo wolniej. Widz jest bardziej więźniem myślenia, że przyszedł do świątyni sztuki. Granica między realnością, umownością i grą są płynne. Dlatego wszystko co się dzieje w związku z „ideą teatru” od myślenia poprzez wyjście z domu, po kupno biletu itd. ma ciekawy, podskórny rytm. Trudno to uchwycić więc ta rozrywka się nie nudzi. Zdecydowanie bardziej słyszy się rytm niż melodię.






wtorek, 30 kwietnia 2013

Hard core

inspiracja: Wunder wave 78 z zespołami: H2O, The Corps, Cymeon X, Eye for an Eye




Najważniejsze na koncertach, ważniejsze od muzyki, są dziewczyny. Jedne z kolorowymi włosami, dyskretnym jak na hard core tatuażem inne demonstracyjnie siedzące tyłem do sceny lub na schodach. Zmusiły się do przyjścia z obawy, że w przeciwnym przypadku utraciłyby może ostatniego chłopaka w życiu. Wyobrażam sobie jak szybko chowają w szufladzie płytę, którą ukochany przyniósł do posłuchania...o z zgrozo jego ulubionej kapeli, jakiejś sXe czy coś tam z Nowego Jorku. Wystarczy, że przetrwały pokaz treści zapisanej na winylu przed ucieczką do kuchni celem zrobienia herbaty. Chłopak oczywiście zakupił adapter musi się popisać kolekcją płyt winylowych. Gdzie on zamierza je wszystkie pomieścić, gdzie ten dureń ustawi w naszym wspólnym mieszkaniu ten wielki adapter ? Inna przycupnęła z głębokim malunkiem wokół oczu w oczekiwaniu na czułego opiekuna. Tutaj ! W tym brudzie, na koncercie tak agresywnej muzyki. Inaczej zgoła zachowują się dziewczyny wyszykowane w kolorach. Bystro oceniają ludzką zawartość i z diabelskim uśmieszkiem przeciskają się pod scenę. Niektóre wykonują stage diving (skok ze sceny). Skacze się na trzy klasyczne sposoby i robią to przeważnie chłopcy: twarzą,żebrami i jajkami do przodu, plecami do tyłu i z przewrotem w powietrzu z groźbą uszkodzenia głowy bądź kręgosłupa. Pewna okularnica rzuciła się na wystawione ręce bokiem, ta najmądrzejsza po prostu zeskoczyła sobie ze sceny, licząc na wsparcie własnych nóg. Upojona alkoholem widownia nie daje gwarancji bezpieczeństwa. Z boku sceny stoją dziewczyny z aparatami fotograficznymi. Robią to na co zawsze miałem ochotę, ale brakowało mi odwagi. Nie bacząc na kradzieże i zniszczenia zabrały kupiony na kredyt cenne urządzenie do upamiętniania magicznych chwil. I tak moją faworytką pozostanie kobieta, która przyszła na koncert hard core mimo, że nigdy nie była fanką ostrego grania i zupełnie wbrew sobie. To kobieta mojego życia.

Ruch straight edge jest buntem przeciwko nihilistycznym subkulturą. Podobno jak cały hard core jest dość ideowy. Rozstrzyga na przykład dylemat Ferdusia Kiepskiego: czy piwo jest alkoholem. Duchowy przekaz zawarty jest bardziej w artystycznym wydarzeniu jako takim. Na koncertach hard core nie ma agresji gdyż problem tego zgromadzenia nie leży „w przyjemności nienawidzenia”. Ideologie skrajne nie znajdują posłuchu, a małe dzieci mają wytłumiające hałas słuchawki. Drobna dziewczyna może pewnie stanąć z zaciśniętymi piąstkami za szpalerem spoconych pleców nie obawiając się zbiorowego gwałtu. Hard core jest pokojowy. Okularnica może rzucić się ze sceny w tłum.

Polskie zespoły na tle zagranicznych, szczególnie tych z USA, wypadają gorzej. Bierze się to z tradycji monotonnego „wymiatania” w stylu Armii i Dezertera czy The Corps, mentalności Polaka okupowanego i pod zaborem. Show nie jest w Polsce przypisany do nurtu punk czy hard core. A szkoda. Polscy muzycy często mają pretensje do publiczności, że ta nie poguje. Nie rozumieją, że tylko „umierający” na scenie artysta może doprowadzić publiczność do szaleńczej ekstazy. Tak robią na przykład zachodnioeuropejskie Ritual i Soul Control. Nawet zimni Szwedzi z Cowboy Prostitutes chcieli dać coś z siebie ekstra. A muzycy z kalifornijskiego Death by Stereo po prostu zeszli do publiczności by grać między nimi. W Polsce ciągle jeszcze obowiązuje podział na dwie ściany. Przy jednej stoją kawalerowie przy drugiej panny i bez wodzireja i wódki nie ma zabawy.

Muzyczna pocztówka:

Dedykowana syryjskim kobietom i dzieciom, które etap klęski humanitarnej mają już dawno za sobą, tak dawno, że media boją się tam wysyłać korespondentów:

http://www.youtube.com/watch?v=aX85n7lBZQ0

 

czwartek, 25 kwietnia 2013

Pamięć wody, Przypadek Iwana Iljicza











Inspiracja: Shelagh Stephenson, Pamięć wody, Bogdan Tosza, Teatr Jaracza w Łodzi
Lew Tołstoj, Przypadek Iwana Iljicza, Jacek Orłowski, Teatr Jaracza w Łodzi.

Świadome oddychanie jest modlitwą. Wydech nabiera głębi. Wdech czyni człowieka przygotowanego na odbiór dobra i przyjemności.

Iluzje związane ze śmiercią. Śmiercią nazywany dochodzenie ciała i świadomości do likwidacji. Obserwowanie starzenia się ciała i wszelkie rozmyślania o niej jest śmiercią. Gdy następuje moment odejścia, ten finalny głęboki wydech, śmierć znika. Śmierć jest zatem pojęciem, które możemy definiować. Człowiek przez całe życie wszystko co robi czyni dla innych i umiera też by bliscy nie cierpieli. Ostatni wydech jest ostatnim zadaniem, które pragniemy wykonać dla bliskich. Pragniemy wolności, miłości i odnajdujemy ją w ostatnim tchnieniu. Praca dla innych daje nam poczucie nieśmiertelności. Przy braku naukowych pewników do śmierci mamy stosunek subiektywny. Na ten subiektywizm składają się wizje, przekonania, wiara, przeczucia. Na przykład we śnie rozmawiamy ze zmarłym, gdyż za życia nie potrafiliśmy tego uczynić albo liczymy na wędrówkę tunelem w stronę światła, raj bądź podróż reinkarnacyjną.

Są zatem dwa typy iluzji związane ze śmiercią. Pierwszy to podejście naukowe. Fundamentalizm naukowy mówi, że nic co nie jest udowodnione nie może istnieć. Ten fundamentalizm wynika z powolnego intelektualnego marszu człowieka. Drugi typ iluzji dotyczy tego wszystko co „źli i ciemni naukowcy” nie udowodnili, a my już wiemy, że coś istnieje tylko na podstawie „naszego głębokiego przekonania” po przeczytaniu artykułu w internecie, który nawet nie ma poziomu popularnonaukowego.

„Świadome oddychanie jest modlitwą” jest grą słów, która pozwala się skupić na nietrwałości oddychania. To działa, to przynosi zadowolenie z życia takiego jakie mamy. Tak zwane życie duchowe polega na powtarzaniu „ćwiczeń duchowych”, na eksperymentowaniu z samym sobą. To „z samym sobą” obejmuje swoją orbitą całe otoczenie, które rejestruje nasz mózg.

Na koniec o aktorstwie eksplozywnym, pełnym temperamentu, gdy rola odgrywana przez aktora grana jest do widzów, „na zewnątrz”. Takie aktorstwo najbardziej cenimy za wyrazistość. Jest też aktorstwo „do wewnątrz”. Aktor pracuje z rolą, ale ma się wrażenie, że zbyt skupiony jest na sobie, że widownią jest on sam dla siebie, a rola jakoś nie może z niego wyjść. Widzimy wtedy aktora, który mimo starań przedstawia nam postać mało zrozumiałą lub mało wyrazistą. W pierwszym przypadku aktor staje się graną postacią, w drugim pozostaje aktorem.

Mistrzami „aktorstwa eksplozywnego” w moim ulubionym Teatrze Jaracza są Dorota Kiełkowicz, Matylda Paszczenko, Ewa Wichrowska, Piotr Krukowski, Bronisław Wrocławski, Mariusz Jakus, Mariusz Saniternik, Andrzej Wichrowski, Sambor Czarnota.


sobota, 13 kwietnia 2013

Ku Jedności


Inspiracja: Nafeez Mosaddeq Ahmed , Kryzys cywilizacji









Film postuluje, aby na rozwiązywanie problemów globalnych patrzeć całościowo nie zaś wybiórczo jak to się robi dotychczas. Polityka (wojna z terroryzmem), ekonomia (działania antykryzysowe), ekologia (ocieplenie klimatu) występują jako oddzielne problemy, którymi zajmują się specjaliści na styl urzędniczo-korporacyjny: „robić tylko to czego ode mnie wymagają, za co mi płacą”. Film zatem proponuje kreatywność. XX wiek zakończył zamach 11 września 2001, upadek banku inwestycyjnego Lehman Brothers 15 września 2008 oraz szereg katastrof naturalnych jak choćby wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej w kwietniu 2010 czy awaria Fukushima 1 z marca 2011 r. Obserwacje zmian klimatycznych, kosmosu (satelity, teleskopy Hubble'a Kepler), społeczne skutki działania systemów społeczno-gospodarczych (neoliberlizmu jak i ustrojów autorytarnych), ukazują nasz świat jako nietrwały, skazany na zmiany. Za zmianami ku demokracji i wolnemu rynkowi muszą pójść zmiany duchowe czyli globalnej świadomości. Nowe pokolenia jeśli będą chciały przetrwać na naszej planecie będą musiały do rozwiązywania problemów podejść całościowo i kreatywnie. Nasze pokolenie nie dało sobie z tym rady ani duchowo ani intelektualnie. Na ziemi nie ma władnej organizacji do globalnego zarządu politycznego. Całe szczęście, że supermocarstwa USA, Chin i Rosji nie chcą rozpętywać III Wojny Światowej. Unia Europejska nie zdołała skonstruować skutecznego systemu. I tu też całe dla niej szczęście, że nie ma śmiertelnych wrogów zewnętrznych. Gospodarka jest w rękach Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego, Banku Rezerw Federalnych, Europejskiego Banku Centralnego, Centralnego Banku Rosji, Ludowego Banku Chin, Banku Japonii no i największego banku inwestycyjnego świata Goldman Sachs. W niedalekiej przyszłości swój bank założy grupa państw BRICS tak aby odebrać supremację USA i dawnym mocarstwom europejskim. Ich pomysłem na reformę jest albo zaciskanie pasa, co prowadzi do ubożenia ludności albo drukowanie pieniędzy. Najwięcej drukują USA, a 4 kwietnia Haruhiko Kuroda z Banku Japonii zapowiedział druk swojej waluty tak długo dopóki ich gospodarka nie stanie się konkurencyjna. W związku z tą decyzją już mówi się o wojnie walutowej. Paul Craig (reganomika) zapowiada inflacyjną depresję (płace w dół, ceny w górę), co może skutkować upadkiem demokracji. Co się tyczy ekologii to całe szczęście, że Al Gore w 2007 roku dostał Nagrodę Nobla, a w latach 70tych po władzę sięgnęło pokolenie pop kultury bo w innym razie globalne ocieplenie byłoby tematem z tej samej półki co wpływ planety Nibru na Ziemię czy wojna z obcymi na Antarktydzie.


Wieki kryzys szuka wielkiej wojny, ale jakoś jej znaleźć nie może. Obecnie trwa wojna w Syrii (od 15 marca 2011 do dzisiaj), w Mali (zasoby złota, rafinerie, obozy bojowników – od 11 stycznia 2012 r.), oraz w Republice Środkowo Afrykańskiej (złoto, diamenty, uran – od 22 marca 2012). Oczywiście od 7 października 2001 r. płonie Afganistan, niespokojnie jest w Iraku, Jemenie, Egipcie zaś w Libii chaos. Jak Bóg chce kogoś ukarać to mu rozum odbiera. Szuka więc kandydata do kary. Może być to konflikt izraelsko – irański. Izrael przysłużył się diabłu ciemiężąc Palestyńczyków i Libańczyków, Iran represjami wobec własnej młodzieży. Dobrym kandydatem do „boskiego sądu” byłaby Korea Płn, która od 26 listopada 2010 próbuje zrobić coś głupiego. Te „wrażliwe państwa” uparły się, że chcą rozwijać swoje programy nuklearne. Zło karmiczne wyrządzone przez władze w Pjongjang wobec swoich obywateli, bez względu na to co twierdzą eksperci, musi przynieść odpowiedni skutek. Póki co udało się zażegnać konflikt indyjsko – pakistański.


Bóg stosuje minimum nakładu dobra do osiągnięcia świata optymalnego . I to powoduje, że żyjemy w krainie cierpienia, że obozy koncentracyjnego i niewolnictwo były i są możliwe, ale z drugiej strony im krwawsza wojna tym szybciej zmierza do zakończenia.


Bóg wolność uczynił atrakcyjniejszą od braku wolności, miłość od jej braku dlatego opór wobec autorytaryzmowi zawsze będzie silny tak jak ludzie cierpią z powodu braku miłości. Dzięki temu życie duchowe będzie miało zawsze wielki potencjał społeczny.

piątek, 12 kwietnia 2013

Dybuk


Inspiracja: Szymon An-ski, Dybuk, Mariusz Grzegorzek, Teatr Jaracza w Łodzi




Rozbieram się dla Ciebie. Nasze dusze splatają się. Nigdy nie miałaś ciała. Nigdy fizycznie nie istniałaś, a jesteś najbardziej konkretnym obiektem jaki znam. Każesz się bezgranicznie kochać. Żądasz wyłączności. Niepokornych miażdżysz. Miliony zamieniasz w pajaców. Pragnę rozebrać się dla ciebie. Zamieszkujesz w ciele matki, żony, kochani, ale nie jesteś kobietą. Nie masz płci. Ludzie dzięki tobie mogą odczuwać miłość do osób bliskich i wrogów. Rozdajesz pełną garścią. Dusisz niepokornych. Od Ciebie zależy zakres myślenia. Wiedzę zaszywasz w ciele pajaców. Rozbieram się dla Ciebie. Z ruchania czynisz akt seksualny. Jak ty bawisz się śmiercią, jak przy niej lubisz być. Wyśmiewasz wszystkie cienie i każesz się bez końca rozbierać. Przytul mnie.


Dajesz wrażenie intymnego wyróżnienia osoby a przecież jesteś wszędzie dla wszystkich. Na tym polega Jedność ? Najpierw ogarnia indywiduum potem rozrywa granice jego mentalnego ciała. Proszę, utnij mi głowę.

Miło obserwować człowieka na scenie w roli aktora. Jak poszukuje jedności z graną przez siebie postacią. Jak ona w nim rośnie i ujawnia się, pokazuje w różnych scenach. Ludzkie ciało kształtuje się pod kreację umysłu: kręgosłup, żyły, kończyny, skóra. Całe ciało bierze udział w tym „stawaniu się”. A my widzowie podziwiamy tę plastyczność.


piątek, 22 marca 2013

Kobiecy głos. Opowiadanie miniówka.







Inspiracja: film „Obława” Marcina Krzyształowicza, 2012


W zwykły dzień usiadł do medytacji. Usiadł ze świadomością, że w ciągu najbliższych kilku dni umrą jego najbliżsi. Najpewniej i on sam. Zostało zatem tylko kilka dni, nie licząc snu ze trzydzieści godzin jedynej świadomej aktywności jaką zna. Stanowisko do zazen odgrodził od reszty pokoju parawanem próbując poprzez grę przestrzenią spowolnić, skompresować czas, urządzając sobie cele śmierci. „Wiesz, będę siedział, medytował.” Dobrze zrób to”, spokojnym głosem odpowiedział kobiecy głos. Dotąd taki jazgotliwy, hałaśliwy teraz obojętnie życzliwy. „Nie chcę żebyś odchodziła w samotności, ty po drugiej stronie tego parawanu, a ja po drugiej”. Tyle myśli przetoczyło się przez to życie. Od pewnego czasu przypominał sobie ludzi z którymi związał go los w kolejnych dekadach. Zawsze te znajomości kończyły się niezauważalnym, banalnym zdarzeniem. Już więcej tych ludzi nie spotykał. Z czasem zacierały się w pamięci twarze albo zapamiętane zostały fizjonomie dziewczęce, chłopięce, nierealnie zatopione w przeszłości. Właśnie uzmysłowił sobie, że już od dwudziestu lat nie rozmawiał z dzieckiem, nastolatkiem, tyle tylko co podsłuchał jadąc tramwajem do pracy. Milczące koty, niczego nieświadome, szukają dla siebie miejsca, w miejscu którego wkrótce nie będzie. „Medytuj sobie, nikt ci już nie będzie przeszkadzał”- to znowu kobiecy głos. „Tak, to przecież takie proste”. Świat zza parawanu pokryty bielą dziennego światła. Jego myśli, podniety seksualne, kłopotliwe zabiegi żeby utrzymać dom. Jeszcze tylko kilka dni. Jest szansa żeby zobaczyć jeszcze raz wszystko, ale z innej perspektywy. Ci zebrani do kupy ludzie, których znał, to jego ja zespolone ogniwem wspomnień z nimi wszystkimi. Tak często byli Oni chujem w serce...takim sobie chujem w serce. I on też pewnie czymś takim był dla kogoś ...tam. „Słuchaj ! Przecież nigdy mi się to nie uda, zobaczyć rzeczywistość z innej perspektywy. Jak może się to udać akurat teraz kiedy przecież nie udawało się nigdy”. „Uda ci się, wyobraź sobie, że się uda” - kobiecy głos. „Zobacz, kochanie, mam materac, poduszkę, piękny japoński parawan i nie ma tych ludzkich bzdur, tak...przynajmniej wyobrażę sobie, że się udaje. Wymyślę sobie to. Tylko jak ktoś przyjdzie, zadzwoni to mnie nie ma, wiesz ?” Jej już nie było w pokoju. Telefonów nie będzie bo wyłączone. Podobnie zresztą jak sieć. Nikt nie przyjdzie bo i tak od dawna nikt nie przychodził. Ona wyszła, rozstała się, na zawsze, w kilka dni przed końcem.




czwartek, 21 lutego 2013

Karamazow





Inspiracja: Fiodor Dostojewski, Karamazow, Jacek Orłowski, Teatr Jaracza w Łodzi.

Matki przytulają swoje dzieci. Rodziny potrzebują poczucia bezpieczeństwa. Fundamentalna niestabilność cząstek elementarnych. Wszechświat rozszerzany ciemną energią. Wszechświat jako instalacja elektryczna. Wszechświat jako zakładnik masy bozonu Higgsa. Neutrina jako dzieci Wielkiego Wybuchu. Wszechświat jako hologram, który można wyłączyć. Jak w rodzinie mamy obiekty i oddziaływania między nimi.

Alosza, Iwan, Mitia, Smierdiakow no i Fiodor Karamazow. Ja coś powiem ty mi odpowiesz. Miotają się. Gruszeńka i Katia w tle. Pilnują by uczucia utrzymały Karamazowów w nieustannym ruchu. Jeden z braci, uduchowiony Aleksy próbuje tej dynamice charakterów i zdarzeń nadać harmonię. Oddziaływanie mistyka Zosimy i jego ucznia Aloszy okazują się za słabe. Ojcobójstwa nie da się już zatrzymać, ale dobro przetrwa: w zagubieniu Iwana, niewinności Dymitra czy w misyjności Aleksego. Po „wielkim wybuchu” narodzin swoich synów, Fiodor nie zapanował nad konsekwencjami karmicznymi złego wychowania. Po „katakliźmie” zabójstwa Fiodora elementy znowu trzeba uporządkować. Matki przytulają swoje dzieci. Rodziny potrzebują poczucia bezpieczeństwa. Fundamentalna niestabilność cząstek elementarnych.

Kto przetrze brudne szyby ? Kto nakarmi dziecioka ? Kto ogrzeje dziecioka ? Jakim człowiekiem będzie ten dzieciok ?

Wnioski: dobrze podkreślona symbolika brudnych szyb, muzyka i świetni aktorzy. Dominował teatralny półmrok, szarości. A gdyby tak scenografię zrobić w bieli, a aktorzy ubrani w stroje z epoki niepewnie rozglądali by się po białym pokoju wypowiadając swoje kwestie. To obudziłoby czujność i koncentrację publiczności. Łatwiej byłyby przyswajane trudne treści o Bogu i nihiliźmie.

Fiodor Karamazow byłby jak z dziewiętnastowiecznego sex-shopu. Za dużo było sporu mistyczno-liberalnego, a zupełny brak postaci kobiecych. Gruszeńka i Katia mogłyby się pojawiać chociażby wtedy gdy Karamazowowie o nich mówili. Ogniste analizy psychologiczne Dostojewskiego w powieści wymagają w teatrze „efektów specjalnych”zważywszy, że widzowie spektakle oglądają często w tygodniu, po pracy i niewyspani.








poniedziałek, 11 lutego 2013

Kaligula




Inspiracja: Albert Camus, Kaligula, Anna Augustynowicz, Teatr Jaracza w Łodzi

Publiczno
ść w teatrze i człowiek udający się do teatru to nie to samo.Nie do końca rozumiemy dlaczego chcemy uczestniczyć w przedstawieniu teatralnym. Sala teatralna jest miejscem reżyserowanym. Najpierw we władaniu ma ją reżyser, scenograf potem aktorzy. Gdy idziemy do teatru jesteśmy "tym który przemierza odległość". Gdy już siedzimy na widowni "jesteśmy tym, który jest granym". Aktorzy walczą o naszą uwagę, próbują wybić nas z otępienia codziennością. To otępienie bierze się z ogólnego zmęczenia grą jaką prowadzimy sami ze sobą w kontekście otaczających nas osób, obiektów. Znowu, gra, znowu teatr.Dowiadujemy się, że własnie jesteśmy Kaligulą, Chereą, Cezonią.

Czym różni si
ę twarz od maski ? Maska jest szara, oczy na niej mają jeden wyraz, maski są do siebie podobne. Ludzie w ucieczce przed sobą (pustką) chcą się upodobnić do innych zatem człowiek w masce staje się myszą. Człowiek Mysza. Mówi się, że na twarz trzeba zapracować aby maska nie wrosła się w twarz. Aktor - człowiek w masce, próbuje zdjąć Ludziom Myszom ich maski przyniesione z domu, z pracy. Rozrywka w niedzielny wieczór ? Głupota gracza polega na tym, że wydaje mu się, że jest najmądrzejszy, że sam reżyseruje, a przecież Człowiek Mysza musi zrozumieć, że zaczynając grę staję się też rozgrywanym. Zamiast splendoru bycia reżyserem, dyrygentem życia, jest aktorem i to przeciętnym. Kaligula myślał, że jest kimś wyjątkowym, a Kaligula był kolejną maską ludzkich iluzji, mieszanką polityki, poezji, filozofii i seksualnych perwersji.

Co si
ę dzieje kiedy ściągamy maskę, co wtedy widać ? Twarz ? Ale co ona wyraża, czym jest ?

Wiadomo tylko,
że ma to naturę pustki, ale czym ona jest ? Jak po zarzyciu LSD, wraz z końcem masek kończy się samoświadomość. LSD jest sztuczną stymulacją i nie wiemy czy nas nie oszukuje. Substancja ta musi być przyjmowana w małych kontrolowanych ilościach, a osoba biorąca dobrze przygotowana. Wiadomo na pewno, że stan utraty samoświadomości konrolującego ego, można uzyskać bez psychodelików. Człowiek Mysza, Kaligula, Cherea, Cezonia stają przed lustrem i zadają pytanie: "kiedy ostatni raz ta twarz płakała ?"