wtorek, 30 kwietnia 2013

Hard core

inspiracja: Wunder wave 78 z zespołami: H2O, The Corps, Cymeon X, Eye for an Eye




Najważniejsze na koncertach, ważniejsze od muzyki, są dziewczyny. Jedne z kolorowymi włosami, dyskretnym jak na hard core tatuażem inne demonstracyjnie siedzące tyłem do sceny lub na schodach. Zmusiły się do przyjścia z obawy, że w przeciwnym przypadku utraciłyby może ostatniego chłopaka w życiu. Wyobrażam sobie jak szybko chowają w szufladzie płytę, którą ukochany przyniósł do posłuchania...o z zgrozo jego ulubionej kapeli, jakiejś sXe czy coś tam z Nowego Jorku. Wystarczy, że przetrwały pokaz treści zapisanej na winylu przed ucieczką do kuchni celem zrobienia herbaty. Chłopak oczywiście zakupił adapter musi się popisać kolekcją płyt winylowych. Gdzie on zamierza je wszystkie pomieścić, gdzie ten dureń ustawi w naszym wspólnym mieszkaniu ten wielki adapter ? Inna przycupnęła z głębokim malunkiem wokół oczu w oczekiwaniu na czułego opiekuna. Tutaj ! W tym brudzie, na koncercie tak agresywnej muzyki. Inaczej zgoła zachowują się dziewczyny wyszykowane w kolorach. Bystro oceniają ludzką zawartość i z diabelskim uśmieszkiem przeciskają się pod scenę. Niektóre wykonują stage diving (skok ze sceny). Skacze się na trzy klasyczne sposoby i robią to przeważnie chłopcy: twarzą,żebrami i jajkami do przodu, plecami do tyłu i z przewrotem w powietrzu z groźbą uszkodzenia głowy bądź kręgosłupa. Pewna okularnica rzuciła się na wystawione ręce bokiem, ta najmądrzejsza po prostu zeskoczyła sobie ze sceny, licząc na wsparcie własnych nóg. Upojona alkoholem widownia nie daje gwarancji bezpieczeństwa. Z boku sceny stoją dziewczyny z aparatami fotograficznymi. Robią to na co zawsze miałem ochotę, ale brakowało mi odwagi. Nie bacząc na kradzieże i zniszczenia zabrały kupiony na kredyt cenne urządzenie do upamiętniania magicznych chwil. I tak moją faworytką pozostanie kobieta, która przyszła na koncert hard core mimo, że nigdy nie była fanką ostrego grania i zupełnie wbrew sobie. To kobieta mojego życia.

Ruch straight edge jest buntem przeciwko nihilistycznym subkulturą. Podobno jak cały hard core jest dość ideowy. Rozstrzyga na przykład dylemat Ferdusia Kiepskiego: czy piwo jest alkoholem. Duchowy przekaz zawarty jest bardziej w artystycznym wydarzeniu jako takim. Na koncertach hard core nie ma agresji gdyż problem tego zgromadzenia nie leży „w przyjemności nienawidzenia”. Ideologie skrajne nie znajdują posłuchu, a małe dzieci mają wytłumiające hałas słuchawki. Drobna dziewczyna może pewnie stanąć z zaciśniętymi piąstkami za szpalerem spoconych pleców nie obawiając się zbiorowego gwałtu. Hard core jest pokojowy. Okularnica może rzucić się ze sceny w tłum.

Polskie zespoły na tle zagranicznych, szczególnie tych z USA, wypadają gorzej. Bierze się to z tradycji monotonnego „wymiatania” w stylu Armii i Dezertera czy The Corps, mentalności Polaka okupowanego i pod zaborem. Show nie jest w Polsce przypisany do nurtu punk czy hard core. A szkoda. Polscy muzycy często mają pretensje do publiczności, że ta nie poguje. Nie rozumieją, że tylko „umierający” na scenie artysta może doprowadzić publiczność do szaleńczej ekstazy. Tak robią na przykład zachodnioeuropejskie Ritual i Soul Control. Nawet zimni Szwedzi z Cowboy Prostitutes chcieli dać coś z siebie ekstra. A muzycy z kalifornijskiego Death by Stereo po prostu zeszli do publiczności by grać między nimi. W Polsce ciągle jeszcze obowiązuje podział na dwie ściany. Przy jednej stoją kawalerowie przy drugiej panny i bez wodzireja i wódki nie ma zabawy.

Muzyczna pocztówka:

Dedykowana syryjskim kobietom i dzieciom, które etap klęski humanitarnej mają już dawno za sobą, tak dawno, że media boją się tam wysyłać korespondentów:

http://www.youtube.com/watch?v=aX85n7lBZQ0

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz