niedziela, 15 marca 2015

Kazik na Żywo, Kamil Maćkowiak, Pat Metheny, Pink Freud, Dorian Mono, Clement & Waititi, O Jeności c.d.



Inspiracja: Kazik Na Żywo, Ostatni występ w mieście, koncert klubie Wytwórnia w Łodzi.







Żaden polski wykonawca nie była tak bardzo publicystyczny jak Kazik Staszewski (w Kulcie jako Kazelot). Artyści kontrkultury lat 80tych posiedli umiejętność krytyki społecznej tak uniwersalnie, że udało im się osiągnąć ponadczasowość przekazu. Miało się wrażenie, że nie chodzi wcale o Polskę, a tym bardziej komunizm i rolę PZPR jako siły kierowniczej upadłego państwa, ale zarówno o zniewolony świat jak i żyjące w nim jednostki. Pamiętam jakie wrażenie zrobiła na mnie krótka i prosta piosenka pt. "Berlin". Przesłanie Kazika, że w zasadzie to źle się dzieje i sprawy nie mają się dobrze, okazało się prorocze, gdyż po 1989 r. wcale nie przyszło nam żyć w lepszym świecie - w innym na pewno tak, ale wcale nie w lepszym. Wydarzenia na Placu Tian'anmen były takim kubłem zimnej wody.  Nasza wiedza została wzbogacona o nowe fakty, które przynoszą nam nie ulgę, ale raczej dodatkowy ciężar.

Artystycznie Kazik najwięcej siły witalnej i świeżości miał  w okresie yassowym czyli na płytach "12 groszy" i "Melassa". KNŻ to przede wszystkim "Las Maquinas de la Muerte". Kazik Staszewski nie nagrał jednej perfekcyjnej płyty. Wywalczył sobie trwałe miejsce jako artysty niezależnego podczas gdy wielu rockmanów z ostatniej dekady PRL już dawno zawiesiło gitary na kołku. Polska w piosenkach Kazika jest intensywna, prowokacyjnie zaczepna, niepokojąca, ale jednocześnie swojska. Podmiot liryczny tytułowy Kazik to osoba tuzinkowa, przepocona, spragniona duchowych uniesień, zakiszona i zawekowana w polskiej rzeczywistości. Mogę sobie wyobrazić, że są ludzie, którym piosenka "Świadomość" mogła pomóc w podjęciu życiowej decyzji.
Piosenki Kazika z przełomu lat 80/90 i w latach 90tych były dla wielu tym czym poezja Gałczyńskiego po wojnie czy przed wojną twórczość Tuwima. Ktoś musi Polakowi pomóc w opowiedzeniu jego życia i dostarczyć pewnej dozy odskoczni od rzeczywistości. Kazik Staszewski wcale nie jest twardym realistą, zawsze szukał poetyckiej odskoczni.

Koncertowi brakowało dramaturgii. Mógł się zacząć i skończyć w dowolnym momencie. Brakowało mocnego intro i szalonego zakończenia, które pozostawia w pamięci odbiorcy trwały ślad. Zresztą takie są też wszystkie płyty tego artysty. Publiczność Kultu/Kazika jest wielopokoleniowa i ma się wrażenie, że każdy przyszedł na koncert ze swoją piosenką w sercu, z własnym niepowtarzalnym intymnym wspomnieniem. Brakuje też wrażenia uczestniczenia w artystycznym misterium. Kazik nie próbuje także rozerwać swoim przesłaniem pajęczej sieci społecznej rzeczywistości utkanej przez system.  Bunt uleciał prawie zupełnie. Pozostał sentyment, uczucia, wspomnienia i rock, muzyka mijającej epoki.


Inspiracja: Diva Show. Monorewia osobowości borderline, Kamil Maćkowiak, Fundacja Kamila Maćkowiaka, AOIA w Łodzi.




Kamil Maćkowiak tworzy w  pełni autorski projekt, w którym jako gospodarz i główny animator zaprasza do swojego teatru gości, najlepiej swoich, wybranych, do współuczestnictwa. Przypomina to teatr Andrzeja Dziuka z Zakopanego. Teatr Jaracza na pewno nie zapewniał artyście takiego kontaktu z publicznością. Aktor w trakcie odgrywania roli potrafi z niej wyjść i prowadzić towarzyski dialog z osobami z widowni (oczywiście bez przesady). Podoba mi się i bardzo to doceniam, że Kamil swoje artystyczne ego postawił wyżej od kreowanej postaci czy teatralnego misterium - Melpomene (tragedią) i Talią (komedią). Chce być gwiazdą lub odgrywać role gwiazdy. Przede wszystkim dominuje w nim żywotność, chęć przetrwania, potrzeba zaznaczenia swojego istnienia. Mimo, że w Amoku i Diva Show mamy postacie autodestrukcyjne, to Kamil swoją osobowością przywraca je do życia, nie pozwala im umrzeć na dnie. On nie tylko gra, ale "coś robi" z postacią, nadaje jej coś od siebie, a nawet więcej niż "coś". Teatr Maćkowiak jest realistyczny, nie ma w nim odlotu, tego prowokacyjnego kontrolowanego szaleństwa, który z kolei sam tak bardzo lubię. W Jaraczu Maćkowiak był częścią teatru, obecnie jest teatralną indywidualnością. Wokół "Niżyńskiego" narastała niezdrowa atmosfera fascynacji młodym aktorem odgrywającym wariata, postać wybitną, ważny był też motyw homoseksualny. Czuło się, że Maćkowiak w tym dobrym spektaklu jest zbyt uwięziony, nie może wyjść z roli (co czyni obecnie), pozostawało mu tylko na końcu ukłonić się, przyjmując owację.  Teatr Kamila Maćkowiaka uzależnia, ale tylko ludzi z zaklętego kręgu bliskich i wtajemniczonych. Maćkowiak jest  kimś na granicy offu. Więcej podobnych inicjatyw i będziemy mieli łódzki Broodway.

DIVA SHOW


Inspiracja: Pat Metheny Trio, Day Trip, płyta z 2008 r.



Szczęście. Dynamika zmian. Na szczęście nic nie jest statyczne i wszystko się zmieni. Ci co czynią tyle zamieszania z powodu własnych ambicji, wywierania całkiem niepotrzebnie presji na samych siebie poczuciem misji, obowiązku, umrą, co do jednego. Tak, tak, wszyscy tacy jesteśmy. Harmonijnie przekażmy życie pokoleniom tak jak uważnie przechodzimy na drugą stronę ulicy wyznaczonym miejscem. Umiejętność łagodnego spacerowania po mieście. Czy ciepłe dźwięki Metheny'ego pasują do polskiego chłodu, szaro - niebieskiego kolorytu ? Czy polski jazz jest inny ? Ulica wytwarza sporo ciepła - "pracujące" rury i kable - ciepło wytwarzane przez organizmy żywe, skupione na małych przestrzeniach - promieniowanie słońca i urządzeń.  Kiedyś potrafiłem spacerować po mieście bez celu, marnotrawiąc godziny, przesiąkając chłodem. Pokonywałem trasy dość szybko, ale bez planu. Ważne było oglądanie witryn sklepowych, czasami się kogoś spotkało. Miło było kupić absurdalne ilości lodów i je wszystkie zjeść. Gdy pojawiła się kobieta zaczęło się chodzenie celowe, zadaniowa. Gdy pojawiła się praca miasto zaczęło męczyć. Trzeba było kilku lat by na nowo nauczyć się korzystać z miasta. Gdy pojawił się internet, nasze miasta nabrały południowego kolorytu. Internet powiedział: tacy jesteśmy. Pat Metheny - dynamika zmian i ich podskórny charakter.

Pat Metheny


Inspiracja: Dorian Mono, Miles' Club, płyta z 2011 r. (jazz, elektronika)



Poręcze do Ciebie na wysokim piętrze
kochana, urodziło nam się dziecko
melony aż po horyzont
kiedy wyrzucili mnie za burtę ze statku
po środku oceanu dryfowałem
bezbrzeżny ocean
nieskończoność ?
skończoność - w każdej chwili można utonąć
a co po utonięciu ?
nieskończoność ponownych narodzin
ocean kosmosem
kiedy to się zatem skończy ?
nigdy
ten dzień jest spektakularny
oddajmy się bezwładnie nieskończoności
jestem szklanką wypełnioną wszystkim
jestem kurwa egoistą
ciężka głowa dryfuje
melony aż po horyzont
nie ma komunikacji
wszyscy mówimy do siebie
słuchamy samych siebie
coraz głośnie rozmawiamy sami ze sobą
kiedy to się skończy ?
nigdy
ludzie zwracając się do mnie mówię do siebie
ja, kurwa egoista, obserwuje usta
jeszcze nie jest najgorzej
rozumiem i czuję
oni na prawdę chcą coś mi zakomunikować
proste psie komunikaty spojrzenia
łapię się za głowę
przystawiam do skroni zimną łyżeczkę

tekst nie jest wierszem. To monolog pra literacki, który napisałem kontemplując muzykę Dorian Mono.


Inspiracja: Pink Freud, Horse &Power, płyta z 2012 r.




W polskiej muzyce alternatywnej i post punk pojawił się  jazgotliwy saksofon. Waltornie zaimplantował do Kultu Kazik. Jazz znalazł w ten sposób drogę do rocka i pomógł muzyce rockowej wyzwolić się z ograniczeń. Pink Freud wymieszał jazz z yassem i otrzymaliśmy dość niespokojną, intrygującą muzykę wyrażającą intensywność życia we współczesnej Polsce, pod zasłoną niebiesko - szarą naszego nieba, smak gruszek, jabłek i truskawek. Łagodni dzięki dobrodziejstwu niekończącego się opadu mżawki, weseli gdy wyjrzy słońce, otwieramy i zamykamy drzwi samochodów. Każde załamanie geometryczne dobrze znanych nam miejsc inspiruje kombinacją dźwięków, które trudno było przewidzieć. Szorstka łagodność Polski jazzowej. Gdy słów i bodźców mnóstwo, a samotność się zdaje pogłębiać, muzyka jazzowa ma tą siłę witalną, która pomoże optymistycznej spojrzeć na naszą codzienność, świetnie rozładowuje napięcia a nawet stany agresji, dystansuje nas do problemów. Trzeba tylko podążać za dźwiękiem. Gdzie nas zaprowadzi ? Jaką krainą okaże się Pink Freud, a gdzie nas zaprowadzi Dorian Mono. Yass jest bardziej zaangażowany od jazzu w publicystyczną część naszej rzeczywistości. Od kilkunasty lat postrzegam yass jako pomysł  na punk. A może dać sobie spokój ze starymi szyldami ? Pink Freud wyraża popularność, ale nie tworzy muzyki popularnej. Nie powinno się tej muzyki słuchać przez słuchawki. Lepiej w ciągu dnia niż przed zaśnięciem. Świetny do oglądania blogów fotograficznych, modowych, stron poświęconych malarstwu. Świat ilustrowany przez Pink Freud wyraża łagodność przeplataną napięciami nerwów.

Pink Freud

Inspiracja: Co robimy w ukryciu, Jemaine Clement & Taika Waititi, film z 2014 z Nowej Zelandii, Kino Charlie w Łodzi.



"Dlaczego się śmiejesz" pyta Stu samiec alfa stada wilkołaków. Stu odpowiada " ponieważ śmieje się grupa". Wampiry do przeżycia potrzebują krwi i muszą unikać promieni słonecznych. Wilkołaki mięsa i księżyca. Wampiry i wilkołaki są towarzyskie. Ci drudzy są stadni. Wampiry są indywidualistami. Jedni i drudzy nie potrzebują kobiet/samic. Wampiry wykorzystują kobiety jako tanią siłę roboczą. Nie rozmnażają się więc stado wilkołaków nie potrzebuje samic. Wampiry nie wiążą się z kobietami bo trumny są zbyt ciasne. Świat wampirów i wilkołaków to studium współczesnych mężczyzn żyjących ze sobą, wałęsających się po mieście po nocnym Wellington, pijących piwo. Frytki wywołują u wampirów wymioty. Wilkołaki chadzają po parkach, wampiry nie wyrabiają się z domowymi obowiązkami. Najgorzej mają wampiry stare, bo muszę wiecznie pozostać w wieczności jako starcy . Wampiry robią zakupy przez internet. Wampir, który nie był zbyt sprawny i zaradny za życia, w okresie potępienia też taki będzie. Wampir może stać się kochankiem  pod warunkiem, że był zakochany za życia i może się związać na wieczność tylko z osobą, którą za życia kochał i tylko wtedy gdy kochanka jeszcze jest wśród żywych. Wampir udający kochanka w stosunku do przygodnych śmiertelniczek jest tylko naciągaczem i w stosunku do nich zwykłym drapieżnikiem.


O Jedności (ciąg dalszy rozważań)



Gdy patrzymy na świat dualistycznie (ja - ty, ja - oni, ja - to) cierpimy. Cierpimy bo szukamy drogi do domu jedności. Dzielimy świat na jakiś wewnętrzny i zewnętrzny. Indywidulane cierpienie przenosimy na realia polityczne i ekonomiczne. Jednostkowe ego powoduje przerost konfrontacji nad współpracą, a egoizm ekonomiczny zaowocuje nierównością i niesprawiedliwością społeczną. Dualny człowiek z wielkim trudem dochodzi do świadomości globalnej zaś świadomość kosmiczna jest kompletnie poza zasięgiem jego rozumowania.

Cierpiący muzułmanin osadzony w swoim ego, źródło cierpienie odnajduje nie w sobie, ale  w zewnętrznej konstrukcji świata. Będzie to środkowowschodnia dyktatura, despotyczna monarchia lub Zachód z przywódczą rolą USA i demonicznym Izraelem, który jest wrogiem islamu od jego zarania. USA wraz z wpływowym żydowskim lobby stoi na straży bliskowschodniego status quo zaś  upragnione swobody i bogactwa Zachodu rozczarowują ponieważ Zachód sam pogrążony jest w cierpieniu dualizmu. To co, że Francja daje zasiłki jeśli trafia się w duchową pustkę, nie zna się i nie rozumie europejskiej kultury, jej kodów, symboli, nie potrafi się więc wypełnić tej duchowej pustki kontemplacją jej głębi i tajemnic. Seksualna witalność nie pozwala młodemu dżihadyście należycie przestudiować Koranu, skądinąd trudnej księgi. Pozostaje więc walka ze strażnikami cierpienia czyli USA - przywódcą świata i Izraelem. Wyzwolenie Palestyny jest nierozłącznie związane z całkowitym upadkiem Izraela gdyż cierpienie trzeba przekroczyć, całkowicie się z niego wyzwolić, więc zwycięstwo Palestyny i upadek Izraela muszą być totalne, tak jak totalne były rezultaty wojen w starożytności i średniowieczu. Palestyna jest zatem symbolem dżihadu przeciwko złu cierpienia.

Projekt ISIS, światowego kalifatu, idealizmu fundamentalistycznego, mówiącego że światowy pokój nastąpi wówczas gdy wszyscy przejdą na islam, jest utopią. Przekonanie, że im więcej będziemy zabijać tym szybciej nastąpi pokój pogłębia jeszcze bardziej problem ego bojowników ISIS, Al Kaidy itp. Marzą więc o generalnej rozprawie na terenie wroga. Jeżeli nie może to być Waszyngton czy Nowy York to doskonałym celem może być Rzym z papieską stolicą czy Paryż symbol kultury Zachodu.

Podobny problem mają Rosjanie z presją Zachodu. Cierpiący i alkoholizujący się Rosjanin szuka wroga nie w swoich słabościach, ale w płytkim, zdemoralizowanym Zachodzie, gdzie za sznurki pociągają USA i Żydzi. Przywrócenie idealizowanego dawnego rosyjskiego imperium ma być aktem duchowego wyzwolenia się z cierpienie.

Powyższe przykłady wskazują na trwałość toczących się wojen i potrzebę duchowej przemiany jednostek, jako szansy na pokój.