piątek, 10 maja 2013

Instynkt gry


Inspiracja: Juli Zeh, Instynkt gry, Waldemar Zawodziński, Teatr Jaracza w Łodzi







Rok 1987. Waldemar Zawodziński debiutuje w Jaraczu sztuką na podstawie Jerzego Andrzejewskiego „Bramy raju”. Siedząc na widowni doświadczam psychicznych oblucji. Znoszone ubranie na sobie, wygnieciona książka w miękkiej okładce. Na swój sposób jestem szczęśliwy. Ludzie tacy jak Pan Waldemar dokładają mi tej słodyczy. Dzięki teatrowi życie staje się ważne. Łódź nie taka brzydka. Jestem nastolatkiem. Rozmawia się ze mną na poziomie o sprawach istotnych. Czuje się jak w wykrochmalonej pościeli. Dzięki teatrowi, literaturze oszczędzone zostaje mi wiele brudu.

Rok 1999. Waldemar Zawodziński wystawia „Zdziczenie obyczajów pośmiertnych”Bolesława Leśmiana. Doświadczam granicy w pokazywaniu śmierci na scenie. Z trumien ustawionych w pionie wysypuje się ziemia. W trumnach ludzkie ciała. Reżyser odtworzył na scenie cmentarz.

Rok 2013. Młoda aktorka pokazuje piersi, odgrywa sceny erotyczne, robi to wrażenie dostaje nagrody, siedzę sobie w drugim rzędzie i obserwuję ciało z jego konturami. Kocham teatr. Pan Smutny warunkuje się na seks w piątek koło godziny 17.00. Gdy pewnego dnia tego nie dostaje w miejscu cudzołożenia sięga ręką do spodni. Młoda kobieta uczy się, że mężczyzna jest w miłości wulgarny.

Sztuka Zeh jest o zakłamaniu. Rodzice naszych bohaterów to ludzie słabi. Ich dzieci dziedziczą tę słabość. Kiedy człowiek staje się zakłamany ? Kiedy sam przed sobą ukrywa swoje słabości. W ten sposób hoduje kompleksy, a kompleksy to już choroba duszy. Jakie na to lekarstwo ? Oto one:

wdech: jestem...
wydech: ...tylko tym

Wielokrotne i cierpliwe powtarzanie tego ćwiczenia wyjaśnia wiele.

Teatr jest miejscem, w którym spotykają się ludzie żeby siebie podejrzeć. Kino oferuje więcej efektów specjalnych, ale w teatrze są żywi ludzie. Dzielą pomieszczenie na scenę i widownię. W przypadku „Instynktu gry” ta przestrzeń jest gęsto zaludniona. Czas i przestrzeń są umowne. Aktorzy grają rolę, widzowie w oczekiwaniu na zaskoczenie aklimatyzują się do sytuacji dużo wolniej. Widz jest bardziej więźniem myślenia, że przyszedł do świątyni sztuki. Granica między realnością, umownością i grą są płynne. Dlatego wszystko co się dzieje w związku z „ideą teatru” od myślenia poprzez wyjście z domu, po kupno biletu itd. ma ciekawy, podskórny rytm. Trudno to uchwycić więc ta rozrywka się nie nudzi. Zdecydowanie bardziej słyszy się rytm niż melodię.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz