czwartek, 25 lutego 2016

Klaudiusz i Kleopatra

William Shakespear, Klaudiusz i Kleopatra, Wojciech Faruga, Teatr Jaracza w Łodzi.



Przewaga twórców spektaklu nad publicznością polega na nieprzygotowaniu tych drugich do odbioru na odpowiednim poziomie. I nie chodzi wcale o trudność z przekazaniem XVII-wiecznego tekstu tak aby współczesny widz odkrył piękno poetyckiej formy dramatów Szekspira. Chodzi o coś o wiele ciekawszego - pogłębioną relację człowieka "praktycznego" z "człowiekiem wewnętrznym" - jego istotą duchową. Aktorzy, aby osiągnąć świeżość i witalność granej przez siebie postaci muszą się duchowo zaangażować, "rozedrgać się wewnętrznie" i osiągnąć stabilność psychiczną dopasowaną do treści i formy. Reżyser z kolei pracuje całymi dniami nad ideą i formą, poszukując wciąż nowego natchnienia. A widz ? Gdzie w tym wszystkim jest widownia na wpół martwy sposób zalegająca w fotelu, w fizycznym unieruchomieniu, w przyciężkich zimowych butach, moczem w pęcherzu, w ciasnocie garderoby i brakiem skupienia myśli ?

Widza nie wolno zostawiać samemu sobie. Trzeba nad nim pracować i myśleć o nim na każdej próbie. Przedstawienie musi mieć wyraźne intro - wejście tak, aby oddzielić widza od potoku myśli. Następnie trzeba tak budować dramaturgię, aby stopniowo wprowadzać wszystkich w trans. Stąd tak ważna jest magia teatru. Dobry aktor musi "ujeżdżać" psychikę odbiorcy, nieustanie walcząc o jego uwagę. Ideałem jest osiągnięcie jedności, zespolenie się twórców z publicznością. We współczesnym teatrze chętnie pokazuje się na scenie nagość jako bodziec decydujący w tej nierównej walce między żywym aktorem, a mozolnie rozbudzanym widzem. Często bywa tak, że zrozumienie spektaklu przychodzi wraz z wejściem w trans prawie przy końcu sztuki.

Porównując trzy ostatnie przedstawienia w Teatrze Jaracza: Wojciecha Farugi ( "Klaudiusz i Kleopatra", " Agnieszki Olsten ("Komediant"), Pawła Świątka ("Książe Niezłomny") z nowatorskim teatrem Adama Hanuszkiewicza widzimy wyraźnie, że współcześni reżyserzy nie radzą sobie z tekstem. Hanuszkiewicz potrafił znakomicie utrzymać harmonię między nowoczesną jak na jego czasy formą z wyrazistością języka Wyspiańskiego ("Wesele") czy Pierre'a Corneille ("Cyd"). Faruga, Olsten i Świątek nie tylko są do siebie niebezpiecznie podobni jakby to była jedna postać pod trzema nazwiskami, ale gubią tekst na rzecz formy.
I żeby nie było wątpliwości eletrowstrząsy seksualne na scenie i nieco punkowa kreacja postaci Kleopatry w wykonaniu Agnieszki Skrzypczak to znakomity pomysł. W aktorstwie Agnieszki jak zwykle nie brakuje bitów i rock'n'rolla.

Teatr Jaracza wyraźnie się zmienia, idąc w kierunku eksperymentu w ramach obowiązującego trendu. Teatr z Krakowa zawitał do Łodzi. Jaracz odchodzi od klasycznej narracji, psychologicznej głębi bohatera i realizmu.W nowym Jaraczu cieszymy się aktorskim popisem witalności, mniej obcujemy z literaturą, a szkoda ponieważ kto dzisiaj zada sobie trud czytania Szekspira, Słowackiego czy Calderona de la Barca. Dzisiejsi młodzi twórcy teatralni z jednej strony mają ambicję obcowania z wymagającą klasyką, z drugiej strony nie chcą widza zbytnio zmęczyć, próbując dostarczyć mu ambitnej rozrywki. Młodzi twórcy boją się zbuntować przeciwko dogmatowi o łączeniu wysokiej kultury z komercją. A może teatr dramatyczny powinien przestać być rozrywką, w końcu mamy jej nadmiar w internecie i telewizji. A może jest tak, że w idei rozrywki ukryta jest miłość człowieka do człowieka.

środa, 17 lutego 2016

Thomas Bernhard, Komediant.





Thomas Bernhard, Komediant, Agnieszka Olsten, Teatr Jaracza w Łodzi


Aktor gdy występuje na scenie udaje. Reżyser reżyseruje to udawanie. Autor tekstu poprzez samą kreację słowem jako pierwszy próbuje nas oszukiwać. My  widzowie nie odbieramy tego przekazu jako sztucznego ponieważ wszyscy wychowani jesteśmy w tej samej kulturze i posługujemy się tymi samymi kodami. Idąc więc na spektakl teatralny czy do kina spodziewamy się doświadczyć znanego. Dlatego co pewien czas potrzebna jest rewolucja w sztuce, aby wprowadzić nowe kody, nauczyć się rozpoznawać nowe formy.

Wszyscy jednak tęsknimy za obiektywną prawdą. Granice rzeczywistości wyznacza nam obcowanie z twardą materią, doświadczenie grawitacyjne, zmysły. Teatr absurdu próbuje przynajmniej wyartykułować potrzebę uwolnienia się teatru od widza, aktora od forma. Czy aktor poza sceną jest jeszcze aktorem ? Tak ponieważ przeżywa swoją rolę, uczy się swojej postaci. Czy widz poza teatrem jest jeszcze widzem ? Tak, ponieważ wspomina i przeżywa przedstawienie, zachowuje to doświadczenie w pamięci. Teatr tylko formalnie poprzez bryłę budynku i swoje nazewnictwo wyznacza sztuczną granicę między sobą, a widzem. W rzeczywistości sztuka i życie mieszają się ze sobą tak samo jak śmierć i życie, ciepło i zimno, życie kobiety z życiem mężczyzny.

Po co ta teoretyczna gmatwanina teatru absurdu ? W zasadzie w teatrze absurdu chodzi o wywołanie pewnego stanu skupienia, chociażby  tylko na chwilę skupienia się na tym czego nie potrafimy nazwać czy zrozumieć. Zanim wykonamy ruch pionem szachowym zastanawiamy się nad kolejnym ruchem. W szachach chodzi więc tak jak w teatrze absurdu na umiłowaniu tego momentu niewiedzy - przyjemności z doświadczania niewiadomego, uwagę, koncentrację i mądrość płynącą z niewiedzy.

Dzisiejsza masowa kultura stawia sobie za cel stworzenie globalnego, podobnego do siebie społeczeństwa, idąc w sukurs polityce, gospodarce i duchowości człowieka. Twórcy awangardowi z początku XX wieku niewiele się interesowali tym, że panuje powszechny analfabetyzm. Szli do przodu wprowadzając swoje kody, formy i treści. Dzisiejszy globalizm narzuca swoje rozwiązania nie zważając na tych co nie nadążają za zmianami często buntując się i wszczynając wojny. Wyspiański, Malczewski, Witkiewicz nie rozmawiali  z chłopami o sztuce. Globalna kultura będzie musiała zatem, w którymś momencie siebie zanegować i robi to na przykład przesuwając granicę akceptowalności dla pornografii. Można negować rewolucyjnie i małymi krokami.

Dobry teatr absurdu to zatem taki, który zmusi nas do zadawania pytań, na które nie znajdziemy szybko odpowiedzi. Mamy być zaskoczeni, może zdziwieni, może rozdrażnieni, rozbawieni całą tą artystyczną prowokacją. Szybkie zrozumienie u widza to błąd w sztuce. A co to takiego "dobry teatr" ? Ano taki co nie nudzi.

  • na zdjęciu Sewilla, Plac Hiszpański, który posłużył jako  pałac w Theed stolicy Naboo w "Gwiezdnych Wojnach". Z Naboo pochodziła senator Padme Amidala oraz kanclerz Palpatine (Darth Sidious).
Chvrches, Lies, Glasgow, debiut 2011 r.

Steve Aoki, Turbulence , Miami, debiut 1999

The Cuts, Sam, Piła, debiut 2006 r.

ZEUS, Siewca, Łódź, debiut 2005 r.