wtorek, 31 października 2017

Monodram Kamili Sammler - część pierwsza

 



Elfriede Jelinek, Cienie. Eurydyka mówi:", opracowanie, realizacja, obsada Kamila Sammler, Teatr Jaracza w Łodzi.

Kamila Sammler jest aktorką lat 80tych od lat związaną z Teatrem Jaracza, żoną Ryszarda Kotysa. To znakomita aktorka, którą na próżno by szukać w obsadzie głównych ról. Postanowiła więc samodzielnie przygotować, wyreżyserować i zagrać  monodram na podstawie Jelinek. Przez półtorej godziny potrafiła skupić na sobie uwagę publiczności, grając trudny poetycki tekst, opowiadający o tym, że Eurydyka zamiast pójść na koncert muzyki pop, udała się do krainy cienia.W latach 80tych kiedy ludzie mniej czasu poświęcali na korzystanie z mediów czy z przyjemności zakupów, chętniej sięgali po teksty poetyckie, filozoficzne, których lektura niejako nobilitowała. Komu by się dzisiaj chciało zmierzyć z Eliotem, Norwidem, Witkacym, Baudelaire'em czy Leśmianem. Współcześni młodzi aktorzy nie czują się dobrze w poetyce melancholii i dekadencji, a publiczność zdecydowanie szuka głębi przekazu ukrytego  w zwrotach akcji, emocjach, krzykliwych dialogach, zaskoczeniach. Kamila Sammler z naturalnością i lekkością jazzmana przypomniała  na czym polega teatr poetycki i jak go zagrać, aby publiczność nadążała na wysublimowanym tekstem. Bardzo możliwe, że "Cienie" to obecnie najciekawszy grany w Łodzi spektakl teatralny. Mamy tu do czynienia z dojrzałą sztuką aktorską i dobrą literaturą.

Eurydyka, uciekająca przed Aristajosem umiera śmiercią gwałtowną przenosząc się niespodziewanie z krainy piękna, szczęścia i młodości do świata umarłych. Z poprzednim życiem łączy ją śpiew męża Orfeuszu, który już nigdy nie pogodzi się z utratą szczęśliwego życia z żoną Eurydyką. W micie mamy też do czynienia z konfliktem świata duchowego ze światem konsumpcji, używania życia, uciech cielesnych. Tragedia małżonków zaczęła się bowiem od chuci i pożądań Aristajosa, a kończy śmiercią Orfeuszu z rąk menad, gdy ten odmówił wspólnego uczestnictwa w orszaku Dionizosa. Mamy wesołą dolinę Tempe i smutny Hades.

Śpiew Orfeusza jest modlitwą o życie i zdrowie ukochanej osoby. Jest to śpiew tak głęboki i przejmujący, że Orfeusz przekroczywszy własne ja, w pokorze osiąga poziom modlitwy wewnętrznej. Gdy śmiertelnicy modlą się o zdrowie bliskich zapominają, że należy nie tylko modlić się o kondycję ciała, ale ukierunkować się w modlitwie na duszę cierpiącej. Skuteczna modlitwa wewnętrzna to zatem pokora połączona w komunikacją między duszami. W obliczu choroby, śmierci nie jesteśmy bezbronni. Mamy oręż w postaci zapomnienia siebie w "modlitwie duszy" ukierunkowanej na osobę oraz siłę witalną życia, która jak wiadomo jest zjawiskiem kosmicznym. Oto przykład takiej medytacji, którą można potraktować niczym śpiew i muzyka Orfeusza dla Eurydyki:

wdech: odczuwanie mocy
wydech: przekazanie mocy ukochanej osobie
metoda: praktykowane postawy medytacyjne

Należy osiągnąć taki stan aby zapomnieć siebie czyli nie być motywowanym przez ego. Motywacja ego jak błędem w modlitwie, pychą uprzywilejowanej relacji z wyższą świadomością.


Strona internetowa spektaklu

Mit o Orfeuszu i Eurydyce

Erynie

Menady

Ostatnio sporo było w mediach o losach Alice Glass w zespole Crystal Castles i jej relacjach z Ethanem Kathem. Tym razem Alice w karierze solowej:

Alice Glass, Without love

Dirty Beaches, muzyka Alexa Zanga Hungtaia, Tajwan/Kanada, debiut 2005

Made in Poland, Kraków, debiut 1984, płyta Martwy kabaret

czwartek, 26 października 2017

Marzenie Nataszy z Agnieszką Skrzypczak



Jarosława Pulinowicz, Marzenie Nataszy,  Nikołaj Kolada,Teatr Jaracza w Łodzi.

 Kiedy kilka lat temu po raz pierwszy podziwiałem Agnieszkę Skrzypczak w sztuce rosyjskiej pisarki liczyła się dla nie mnie głównie ekspresja sceniczna. Chodziło o to aby duch zapanował nad kruchą materią, aby umysł wziął górę na lichym i leniwym ciałem. W tym podporządkowywaniu sobie ciała w kreacji aktorskiej widziałem coś ekstremalnego i wyzwalającego. Opowiadana historia o Baninie i Wiernikowej była sprawą drugorzędną. Ważniejsza była tęsknota za dotknięciem granicy duchowego poznania (pojęcie duszy konsoliduje się w procesie budowania jedności ciała i umysłu). W dochodzeniu do tej granicy należy być dzielnym i zdeterminowanym, ale bez ukierunkowania na cel. Cel bowiem nie tylko rozczarowuje, ale bywa iluzoryczny. Nasze życie zbudowane jest bowiem z różnorakich iluzji, które uwydatniają się w obliczu śmierci. Dusza i ciało nie są odrębnymi bytami i nie można stwierdzić, że duszy nie ma. Dusza jest naszą fizycznością tylko szczególnie odczuwaną. Dusza może być identyfikowana określonym narządem, ale bardziej chodzi tu o zintegrowane działanie organizmu i jego powiązanie z litosferą, biosferą, hydrosferą, atmosferą i kosmosem. I w tym miejscu odnajdujemy Agnieszkę Skrzypczak z wpatrującym się w nią widzem niczym w nocne gwiaździste niebo.

Po kilku latach wzruszam się losem dwóch młodych kobiet (przepraszam za nadmiernie subiektywny ton). Banina cierpi z powodu wykluczenia z normalnego życia, miłości. Wiernikowa jest ofiarą wyścigu szczurów czyli pogoni klasy średniej za pieniędzmi, karierą, mityczną krainą bezpieczeństwa i wygody, do której ścigający się szczur nie dobiega. Z kolei ludzie tacy jak Banina gdy tylko myślą, że osiągnęli bezpieczną przystań normalności, bezwolnie odkorkowują butelkę i staczają się z powrotem w patologię. Dziewczyna sukcesu jak Wiernikowa i klęski jak Banina, obie dokonują czynu niemoralnego - iluzja wygranej, osiągniętego celu. Bezmiar rosyjskiej duszy to takie uwikłanie się bohaterów w swoje losy, że nijak  nie można się z ich okowów uwolnić, utonięcie Baniny i Wiernikowej  "po rosyjsku".

Dobrze się stało, że Sebastian Majewski przestał być dyrektorem Teatru Jaracza i powrócił na stanowisko Waldemar Zawodziński. Problem z teatrem awangardowym może brać się stąd, że nowa forma wymaga nowych treści. W XX wieku tymi nowymi treściami były na przykład teksty autorów groteski, nadrealizmu, symbolizmu, w obecnych czasach po okresie nowych brutalistów pozostały teatrowi nie zawsze udane eksperymenty reżyserskie. Może alternatywą dla tradycyjnego teatru jaki mamy zarówno w Jaraczu jak Nowym, byłby teatr głębi, który próbowałby odkrywać to co ukryte, enigmatyczne, podskórne.

Strona internetowa spektaklu

czwartek, 14 września 2017

Adam Bałdych, Kuba Więcek, Maciej Obara




Letnia Akademia Jazzu: 
1. Adam Bałdych Sextet (Dys, Barański, Mika, Kociński, Szmańda)
2. Kuba Więcek Trio (plus Michał Barański, Łukasz Żyta)
3. Maciej Obara Quartet (plus DominikWania, Ole Morten Vagan, Gard Nilssen) - "Impressions on Górecki".
Michał Barański grał na kontrabasie zarówno u Bałdycha jak Więcka.

Adam Bałdych wykonał muzykę świetnie nadającą do słuchania w okresie świątecznym, Kuba Więcek, Nowojorczyk made in Poland, zaskakiwał sam siebie, Maciej Obara zagrał ambitnie i na poważnie. W sumie Bałdych wypadł najlepiej (mój drugi koncert tego wykonawcy). Dobry jazz jest zagrany bezpretensjonalnie, jest lekcją luzu, naturalności, odbiorca nie może czuć się obciążony wysiłkiem włożonym w tworzenie dzieła, obserwuje jak muzyka bierze się niemal z niczego, z powietrza, wystarczy tylko w coś uderzyć, dowolnie zestawić ze sobą dźwięki, dmuchnąć, poruszać smyczkiem i już. To bardzo ważne, aby dzieło powstawało jakby bezwysiłkowo, bo dzięki temu eksponuje się pasję, natchnienie czyli formę. Forma sama w sobie jest treścią i wiedza treściowa w sztuce nie jest najważniejsza. W realistycznym malarstwie i literaturze mamy dużo treści z danej epoki, ale i tak jej nie zapamiętamy. Zapamiętamy za to wrażenie formy. Osoby idące plażą niosą z sobą nie tyle wiedzę o sobie ile klimat plażowania.  Muzyka grana na przykład przez Bałdycha, Więcka czy Obary miesiąc temu, dobrze się utrwala w pamięci tak, że można wspominać koncert jakby się odsłuchiwało go na płycie. Wystarczy tylko wspomnienie miejsca, liderów a przede wszystkim zapis wrażeń w pamięci.

realistyczne malarstwo Setha Armstronga Hypera

Przymus tworzenia pojawia się wtedy, gdy idea domaga się manifestacji. Idea zapisana jest w pamięci w geście. Świetnie to widać w rzeźbie, na fotografiach czy zatrzymanym kadrze filmu. Pragniemy opowiedzieć ten gest i wtedy tworzymy. Pasja, zatracenie się, pojawia się gdy wielokrotnie odsłuchujemy daną muzykę, kilkakrotnie oglądamy ten sam film i często nie zdajemy sobie sprawę z wagi drobnych gestów, muzycznych przejść. Idea z kolei wyraża duchowy głód, pragnienie zaspokojenia, uczuciowy , emocjonalny bunt wobec braku.

Tworzenie to często zaskakiwanie siebie. Poruszamy się za pomocą dźwięku, słowa. Bez rysunku nie ma malarstwa. To widzenie także swojego własnego życia jako postaci literackiej, swojego życia z dramatycznymi zwrotami jako snutej opowieści. Dlatego jazz wydaje się tak prozaiczny, jest takim dobrym tłem dla filmu, malarstwa czy komiksu. Jesteśmy bohaterami swojej własnej nigdy nie napisanej powieści. 

Kuba Więcek

Maciej Obara

Adam Bałdych



czwartek, 24 sierpnia 2017

"Pokot" Agnieszki Holland






Pokot, Agnieszka Holland, film z 2017 r.

Podobnie jak w "Wołyniu" Wojtka Smarzowskiego czy "Essential Killing" Jerzego Skolimowskiego głównym bohaterem filmu jest przyroda. Ludzie się zabijają, u Holland dodatkowo męczą zwierzęta, a przyroda trwa w swojej przemijalności. Człowiek kocha przyrodę. przytula zwierzątka, strzela do nich i je zjada. Mięso smakuje, a istoty mięsem wypełnione mogą lub nie muszą mieć duszy. Czy droidy, cyborgi pozyskają dusze dzięki sztucznej inteligencji ? Jako istota moralna, sztuczna inteligencja dokonująca wyborów podczas obsługiwania programów kosmicznych (na przykład ewakuacja Ziemi), może skorzystać z oferty zarezerwowanej dla ludzi czyli zbawienia przez super istotę Jezusa czy osiągnięciu oświecenia przez medytację. Zwierzę jako byt podlegający reinkarnacji posiadający duszę bytu mniej świadomego tu i teraz. Teza o wyłączności duszy dla człowieka jest bardzo atrakcyjna, ale niepokojące jest to, że człowiek także z mięsa i kości, Jezus, Budda też z tego samego i człowiek człowiekowi wilkiem, panem, niewolnikiem tak jak niewolnikiem człowieka jest zwierzę hodowlane. Mięso to ważny temat w religii, (ambona - miejsce dla myśliwego i kapłana w Kościele),  powód protestów społecznych w PRL i wyzwanie dla każdego kto pokusił się o bycie wegetarianinem. Ogólnie wydaje się, że lepiej byłoby nie spożywać mięsa chociażby z powodów moralnych (hodowla przemysłowa), ale jak tu się najeść pomidorem i serem. Jestem przekonany, że w przyszłości technologia i rozwój duchowy uwolnią człowieka od potrzeby spożywania mięsa. Jest bowiem coś absurdalnego w spożywaniu schabowego na skalistej planecie poruszającej się w nie dającym się objąć rozumem kosmosie. Już to, że współczesny człowiek nie musi być koniecznie myśliwym ani rzeźnikiem aby zjeść zawartość konserwy mięsnej, jest wielkim postępem i perspektywą dla naszych dzieci i wnuków.

Przyroda jako niemy bohater filmu. Jej oddziaływanie nie jest jednak tak silne, aby przyćmić bohaterów i opowiadaną historię.Z lasów Smarzowskiego, Holland, Skolimowskiego wyłania się Polska. Polskie konflikty wychodzą niczym zwierzęta z ciemnego lasu. Wieś i prowincja otaczają miasta swoimi lękami i wyborami politycznymi, bardziej konserwatywne, zachowawcze szantażują mieszczan. Miasta, liberalne, zmienne i dynamiczne straszą wieś. To tam są te zamachy terrorystyczne, manifestacje, protesty, a przede wszystkim elity, które zmieniają im świat z zaskoczenia tylko po by je potem siłą i podstępem narzucić.
Miasto niepokoi wieś, prowincja osacza, oblega miasto.

Wojna polsko - polska  to konflikt wyobrażeń o Polsce i narzucanych narracji tak by drugiej strony nie słuchać, "nie przyjmować do wiadomość", a najlepiej "odebrać prawo głosu". Polacy podszyci są lękami i słusznie ponieważ zmieniający się świat powodami do niepokojów hojnie obdarowuje. Pozostaje tylko pytanie o poziom strachu bo zawsze skutkuje on nienawiścią (wojny, powstania, rewolucje). Mówiąc o grze wyobrażeń w Polsce mamy do czynienia z iluzją. Gdzie zatem jest prawda o Polsce i Polakach ? Dokładnie tam gdzie we wszystkich zakątkach kuli ziemskiej - w cierpieniu wywołanym brakiem poczucia jedności z uniwersum, co skutkuje niedorozwojem duchowym i intelektualnym. Wojna polsko-polska, konflikt między sunnitami i szyitami, Ameryką Biblii i ideologii Oświecenia, Rosyjską duszą, a rosyjskim despotyzmem i imperializmem, Chinami Tao, Konfucjusza  Buddy, a Chinami Mao i kapitalizmu, są zatem konfliktami "ucieczki do problemu". Prowadzi się te  konflikty z dwóch powodów: aby odwrócić uwagę jednostki od duchowej samorealizacji i aby sprowokować konflikt społeczny ponieważ ludzie starają się zrozumieć siebie i świat także poprzez spór, konflikt o rodzaj wzajemnej obserwacji.

Agnieszka Holland bohaterami filmu uczyniła ludzi wcale nie miejskich czy wiejskich, ale alternatywnych czyli takich, którzy w kontakcie z naturą szukają dla siebie swojej drogi. Są to ludzie kontrkultury, dziwaczni, outsiderzy, którzy także posługujący się konfliktem. Gdy ludność tradycyjnej wsi posługuje się bronią ciężką (Kościół, szkoła, organizacje, instytucje), ludzie alternatywni prowadzą walkę partyzancką. Ciekawostką jest, że polska zarówno kultura jak i kontrkultura jest zdecydowanie bardziej wiejska niż miejska. Bohaterem "Pokotu" jest Jan z Czarnolasu, który okazał się być ukrywającą swoją płeć kobietą.

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

X Letnia Akademia Jazzu




Koncert "Ragtime". Marcin Masecki (pianista, Warszawa), Jerzy Rogiewicz (perkusja, Bydgoszcz)
Koncert INTL: zespoły Johna Escreeta (pianista, Wielka Brytania), Macieja Obary (saksofonista altowy), Tom Arthursa (trębacz, Wielka Brytania), Thomasa Stronena (perkusista, Norwegia), Andreasa Langa (kontrabas, Dania).

próby dotyku
owad jest łąką
tylko to widzę
bariery
tylko o nich wiem
o miłości
jakieś przeczucie
towarzyszymy
swojemu życiu
rzeźbienie idei

muzyka
to próby
dotyk czegoś
spojrzenie na coś
 

Na początku lat 90tych odkrywałem jazz jako kontynuację fascynacji muzyką alternatywną, punk i reggae. Ten przeskok z punk rocka do free jazzu odbył się naturalnie i spontanicznie.Spoiwem kulturowym, którego sobie nie uświadamiałem, było to, że do tworzenia jazzu i rocka nie wymagana była znajomość nut. Najważniejsze były ekstatyczność, spontaniczność, bunt. Przy czym jazz rock (SBB, Kury, Tymański, Mazzoll) nigdy nie okazał się ciekawszy od free jazzu.

 Koncert AGA DERLAK TRIO: Ada Derlak (fortepian), Tymon Trąbczyński (kontrabas), Szymon Madej (perkusja);
Koncert "Reneissance" Anna Stępniewska (ps.Anna Gadt), Zbigniew Chojnacki (akordeon), Krzysztof Gradziuk (perkusja).

W przeciwieństwie do koncertu "Ragtime" i INTL, gdzie zadbano o stylistyczną różnorodność oraz dramaturgię, występ dwóch zespołów trio był nieco nudny.  Aga Derlak wykonująca znakomitą muzykę na późne wieczory, ululała widownię do snu tak skutecznie, że na jednostajny eksperyment z renesansowym jazzem Anny Gadt, część publiczności nie miała już siły. Muzyka musi zaskakiwać przy jednoczesnym utrzymywaniu transu. Transu okazało się zbyt dużo w stosunku do odświeżających zaskoczeń. Gdy fortepianowy relaks Agi Derlak zmierzał do finału w postaci dotknięcia ziemi przez wolno opadające piórko, to Anna Gadt dała pokaz muzycznej nieskończoności. Jej muzyka nie zmierzała do żadnej wyraźnej puenty i mogłaby trwać przez długie godziny aż do fizycznego wyczerpania muzyków. Słuchacz jednak woli jak dzieło ma wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Zwykle wygląda to tak, że po wspólnym intro, gdzie wyraźnie zarysowuje się fortepian bądź rozbudzająca kaskada denciaków, przychodzi czas na serię indywidualnych popisów by zamknąć całość mocnym akcentem.  Derlak zagrała bezpieczny repertuar, który chętnie odtwarza się z płyty późnymi wieczorami, Gadt zabrakło konsekwencji w tworzeniu klimatu jazzowego Dead Can Dance.

Masecki & Rogiewicz przenieśli słuchacza do czasów kiedy jazz dopiero się tworzył z elementów ragtime, bluesa i muzyki europejskiej. Ich koncert przypominał dziecięcą zabawę w komponowanie prostych melodii, a prowokacyjność pomysłu polegała na pokazaniu jak zwyczajnie prosta może być muzyka.

Tom Arthurs podobnie jak rok temu przedstawił improwizację podobną do zapomnianego już zespołu Reportaż, który nagrał płytę dla firmy Tonpress w 1987 r. Muzyka, w której o coś chodzi, nie wiadomo o co, ale cierpliwie wyczekuje się, co też jeszcze się wydarzy. Z pewnością nie jest to muzyka tła, narzuca się odbiorcy jakby próbując usiąść mu na kolana.

zespół Reportaż, debiut 1982 r.

Zespoły Johna Escreeta i Andreasa Langa dały popis muzycznego fryzjerstwa, rozczesując włosy dźwięków elegancko, klasycznie bez zbędnego szarpania szczotką.

Maciej Obara zadbał o to ,żeby było towarzysko i głośno. Są artyści, którzy oprócz tego, że grają na instrumencie, lubią także przebywanie na scenie i interakcję z publicznością. Zwykle jazzmani są jakby schowani za swoją muzykę a luz tak konieczny do improwizacji osiągają dzięki skupieniu i wyciszeniu.

I koncert Thomasa Stronena, najlepszy z dwudniowego maratonu jazzowego, z dwoma perkusjami w składzie. Perkusja i kontrabas stanowią o krwiobiegu i mechanice jazzowego bandu. Wymasowani i wypieszczeni ciągiem rytmów i szumów, zawiesiliśmy uwagę nieco ponad sceną, ogromne ucho nad polem traw.

Koncerty w ramach INTL (International Jazz Platform) chodź nie tak spektakularne jak Stańki, Charles'a LIoyda, Pharoah Sandersa są jak bogate w składniki potrawy zaserwowane w odpowiedniej ilości.

John MacLaughlin

John MacLaughlin, brytyjski muzyk z gatunku jazz fusion (połączenie rocka i jazzu), urodzony w 1942 r., debiutujący w 1963 r. Polecam muzykę tego wybitnego gitarzysty dla wszystkich, którzy dobrze się czują w klimatach buddyzmu zen, hinduskiej duchowości czy mistyki. Podczas odsłuchiwania płyt MacLaughlina ma się wrażenie, że inaczej płynie czas. Odniesienia do mistyki znajdziemy u Pharoah Sandersa ("Karma", 1969 r,), Milesa Davies'a czy Johna Coltrane'a ("I love supreme", 1965 r.). MacLauglin brał udział w nagrywaniu płyty"Big fun" (wyd.1974 r.) Milesa Davies'a, najlepszej muzyki jazzowej jakiej kiedykolwiek słuchałem.

Przy tych mistycznych odniesieniach warto przypomnieć o chrześcijańskich inspiracjach w muzyce Kingi Głyk (grała podczas zeszłorocznej edycji Letniej Akademii Jazzu)

Kinga Głyk

I na koniec nowy film Yolandi Visser, wokalistki Die Antwoord:

Yolandi Visser, Tommy Cant sleep

niedziela, 23 lipca 2017

Radek Nowicki Quartet & Cracow Jazz Collective




Koncert 10 edycji Letniej Akademii Jazzu, Klub Wytwórnia w Łodzi

Kolejny koncert i następna okazja przeprowadzenia eksperymentu z "tu i teraz" z wykorzystaniem żywej muzyki. Piękne, rzemieślnicze, surowe garnie, o takiej muzyce mówi się, że jest bardzo jazzowa. Butelka piwa i ogólne przemęczenie uniemożliwiło mi odczuć wyraziście koncert kwartetu Radka Nowickiego, ale z drugim poszło znakomicie. Wyprostowanie pleców i koncentracja uwolniły mnie od determinującego wpływu alkoholu. Cały proces doświadczenia przeszedł w trzech etapach: w pierwszym skupiłem się na rejestracji samego zjawiska uczestnictwa w wydarzeniu, w drugim  nastąpiło zaangażowanie na poziomie myśli i wyobraźni, w trzecim udało się uchwycić muzykę zanim ta została oceniona przez świadomość i dopasowana do pasujących doświadczeń z przeszłości. Niestety, trzeci etap składał tylko się z przebłysków. Działa się muzyka, która nie była ani grana ani słuchana. Stan poza ego słuchającym. Jazz dzięki swobodnemu i ascetycznemu charakterowi dobrze pasuje do takich gier z odczuwaniem gdyż nie narzuca idei, obrazów, skojarzeń. Muzyka się dzieje poza uwarunkowaniem (sytuacja i przeszłość). Nie trzeba ani grać na instrumencie ani być snobem melomanem. Wystarczyło tylko zgubić siebie. Takim ćwiczeniom na koncentracje szczególnie sprzyja perkusja zaś po niej kontrabas i fortepian. Byłoby niezłym eksperymentem być na koncercie zespołu tylko perkusyjnego. Lepiej słucha się jazzu na stojąco, ale trzeba mieć złożone ręce jak do modlitwy. Nie należy przejmować się teatralnością tego gestu, bo w końcu każdy ma prawo do słuchania po swojemu. Intymność uważności.

 Radek Nowicki Quartet

Cracow Jazz Collective

poniedziałek, 10 lipca 2017

Breckenridge-Karolak Connection & Sisters in Jazz & The Chicago Blues Brothers



Grand Prix Jazz Melomani 2016, Teatr Wielki w Łodzi

Iluzją podobno są nasze ciała jak i rzeczywistość, którą tworzą nasze umysłu. Jako, że ludzi wielu zatem mamy do czynienia z wieloma splątanymi iluzorycznymi światami. W ramach tylko jednego człowieka mamy dwie równoległe rzeczywistości: przeszłą zmagazynowaną w podświadomości i tą rejestrowaną przez nas tu i teraz. Słuchając muzyki najpierw dochodzą do głosu wyuczone reakcje z przeszłości, które nauczyły nas cieszyć się muzyką - bo jazz piękny jest i basta - w ogóle skłoniły nas do pójścia na koncert, ale także staramy się być uważni na bieżąco - upolować, uchwycić tą świeżą pierwszą reakcję na muzykę. Dlatego uczestniczenie w koncertach, gdzie słyszymy żywe instrumenty i postrzegamy żywego człowieka na scenie mogą być silniejszym bodźcem do studiowania uważności niż odsłuchiwanie utworów z płyt.

Co zatem  do nas dociera tu i teraz ? Szczegóły, drobiazgi przy czym nagromadzenie szczegółów tego co się dzieje poza sceną i na niej zlewają się ze sobą w jedną kompozycję. Całościowy odbiór muzyki tu i teraz jest niemal niemożliwy. Cały proces interpretacji i tak odnosi się do wcześniejszych doświadczeń, Możemy zatem rozdziabić gębę i po prostu słuchać, chłonąć, ale w stanie rozluźnienia i pogodzenia z materialnym uwarunkowaniem: fotelik, ciało, obuwie, kosmetyki, butelka piwa. W każdym razie słuchając i obserwując ważny jest szczegół i reakcja organizmu, przyjemność lub dyskomfort. Gdy śledziło się galę Grand Prix Melomani, odnosiło się wrażenie, że świat iluzji zbudowany jest z samej przeszłości (wspomnienia, honory, podsumowania, powtórzone wyuczone gesty, rytuały).

Świat realny istnieje, ale jest trudny do uchwycenia. W porównaniu z innymi gatunkami jazz sprawia wrażenie nieuchwytności, ale pod względem warsztatowym to zapis matematyczny, konkretne zadanie wykonane za pomocą instrumentów. Ogólnie wiadomo, że świat realny istnieje obok nierzeczywistych. Trudno jest określić zakres tej nierealności. Czy świat, który tworzy człowiek w kosmosie jest snem współtworzonym przez miliardy umysłów ?


Sisters in Jazz

The Chicago Blues Brothers

środa, 5 lipca 2017

Bejing Dance / LDTX - Beyond the Horizon. Łódzkie Spotkania Baletowe



 Łódzkie Spotkania Baletowe
1. Made in China, Jacek Przybyłowicz (choreografia), Li Jun-Long (światła), muzyka: Johann Sebastian Bach, Claude Debussy, Anda Union;
2. Col Arrow - Game of  Go (Weiqi), Li Han Zhong, Ma Bo (choreografia), David Darling (muzyka), Godzilla Tan, Li Jun-Long (światła), Zhao Jia Pei (kostiumy).

Taniec jako przeciwstawienie się starości, chorobie. Widz, oglądający spektakl taneczny sam nie uczestniczy w tańcu, ale tą ideą zdrowia i młodości daje się ponieść. Subtelnie odczuwana moc w procesie oddychania, znajduje swoją niebywałą manifestację w ruchach płynnych i dynamicznych. Zryw mocy w tańcu. Taniec jako trening techniki mocy. Zielona trawa aż po horyzont. Nad nieskończonym morzem trawy ledwo zachmurzone niebo. Tancerz wykonuje dobrze obliczony bieg. Ograniczoność formy tańca w nieogarniętej przestrzeni. W chwili śmierci wyobraź sobie taniec, horyzont i niebo okalające morze traw - obraz mocy.
Czysta inteligencja porusza tancerzami. Jest ich wielu muszą zatem pracować równo, dobrze orientować się na siebie, aby nie zakłócić działania mocy. Zbiorowy wysiłek wspólnym doświadczeniem piękna. Dotknijmy się wzajemnie swoich spoconych ciał, wsłuchujmy się w gwałtowne oddychanie, uderzajmy ciężarem stóp bo moc jest nietykalna dla choroby, przemijania i śmierci.

W przerwie spektaklu wypiłem małą butelkę jasnego piwa. Spektakularny smak małej ilości gorzkiego napoju. Dużo osób. Właśnie przemijają chwile, które zostaną zapamiętane. Brzuch wypycha koszule tancerzowi, a marynarka opada na przygarbionych plecach. Zasypiając podbiegamy do siebie. Padając na kanapę wnosimy się w górę.

Zmiana kostiumów i dekoracji. Taniec wyraża równowagę między siłami yin i yang. Właśnie zaświeciło mocnej słońce a w nozdrza wdarł się słodki zapach świeżej wody. Siły wyższe są mądre. Ta mądrość polega na tym, że rzadko zdajemy sobie sprawę z wielkiej boskiej manipulacji.  Mówimy, działamy, analizujemy w głowach świat, nie wiedząc czemu to będzie służyło. Poddajemy się tej boskiej grze, zbiorowemu wysiłkowi uważając, że myślimy i mówimy indywidualnie. Cokolwiek by się nie stało MOC wszystko uporządkuje.

środa, 21 czerwca 2017

Wiele demonów Pilcha i Grabowskiego



Jerzy Pilch, Wiele demonów, Mikołaj Grabowski, Teatr Nowy w Łodzi

Zgiełk za oknem niczym łopoczący sztandar na cześć ukochanej osoby. Światła dnia symbolicznym światłem życia, które mieszają się z chłodnym, rześkim wiatrem. Chmury i wiatr, świadkowie ludzkiego losu. W tym zgiełku zza okna nasłuchujemy śmierci i narodzin. Cóż takiego się wydarzyło, że kończyny zdań oparte o framugę drzwi, stojące bokiem, są w nasłuchiwaniu, wyczekiwaniu. Kiedy ucichnie dzień, samotny płacze, ale to nie są łzy smutku, ale wzruszenia i poznania. Wcale nie jest mi smutno kiedy płaczę patrząc na Ciebie.
Ludzkie westchnienia, kawałki słów, umykające chwile przejeżdżających samochodów. Bezosobowy tło miejskich dźwięków. Miasto przemieszczających się w ciszy osób hałasujących myślami. Plotka o istocie żywej, dość tajemniczej przemieszczającej się każdego dnia, zawsze po tym samym krzywym chodniku. Wiele demonów: seksu, religii, martwych umarłych i martwych nieumarłych. Wiele demonów myśli pozostałych, wspomnień zapominanych, przekręconych słów. Znałem kiedyś osobę, która nagle zniknęła. Okazało się, że jednak żyje zmieniła tylko kolor włosów i nagle schudła. Bardzo dobry stary przyjaciel, który odradza się nieskończenie wiele razy, towarzysz wielu pokoleń. Ten stary przyjaciel nie ocenia, nie zasypuje dobrymi radami, ale słucha i obserwuje tak dobrze mu znane demony. Cicho patrzy się i słucha. Nie jest zdziwiony, ale reaguje zawsze jak za pierwszym razem. Demony wojny między naszymi wyobrażeniami o tym co się dzieje. Demony strzegące naszych styli życia. Demon kultury, który nigdy nie śpi. Stary przyjaciel zna te wszystkie demony, których przenigdy nikt nie ujarzmi. Dlatego dzieci tak boją się ciemności. Dzień dobry..dzień dobry Ciemność, dzień dobry Jasność. Dobranoc Wam wszystkim, do następnego razu.


czwartek, 1 czerwca 2017

Ślepy Maks w Teatrze Nowym





Robert Urbański, Kokolobolo, czyli opowieść o przypadkach  Ślepego Maksa i Szai Magnata, Jacek Głomb, Teatr Nowy w Łodzi

 Tracimy dystans do opowiadanej historii, gdy zaczynamy żywić przekonanie, że świat przedstawiony staje się realny. Bieda i przestępczość przedwojennej Łodzi, holocaust tworzą obraz świata w zagrożeniu. W 1939 r. w Łodzi żyło 233 tys Żydów (prawie 35% ludności miasta), w 1946 r. 46 tys, zaś w 2012 r. zaledwie ponad 300. Za brak poczucia stabilności, niepewności sytuacji społecznej odpowiada człowiek, który dla bliźniego przestaje być przewidywalny. Zachowania społeczne przypominają układankę z kostek domina. Nie możemy być pewni trwałości fundamentu, na którym budujemy dom, miejsce dla naszej rodziny. Ważna jest zatem symbolika domu, bo jeśli ten, którym dysponujemy obecnie nie jest trwały to powinniśmy odwołać się do domu rozumianego jako świat - domu świata. Bohaterowie opowieści o łódzkim gangsterze, nieżyjący świadkowie historii przypominają boleśnie ludzi współczesnych. Wojna może zawitać do każdego polskiego miasta. I tą wojnę także należy rozumieć symbolicznie jako stan ducha obecnie żyjących jak i dosłownie. Jeszcze w 2013 r. sztukę Jacka Glomba można by odebrać jako historyczną ciekawostkę w kolorze sepi. W 2017 r. demony wojny odpowiadają na naszą łagodność, zmęczone uśmiechy, próbują nas sprowokować do zła, negatywnych w skutkach działania, żywią się światowymi i lokalnymi kryzysami. I odczuwamy niepokój, że wystarczy jedno zapukanie do drzwi naszego domu, aby uruchomić lawinę niepożądanych zdarzeń. Ale jest też optymistycznie: jutro też będzie dzień, wszystko przeminie, czas uleczy rany, ludzie rodzą się i umierają. Trzeba mieć zaufanie to atomów, fal i komórek. Niech świat się dzieje takim jakim jest.

Opowieść o Ślepym Maksie

Ramy czasowe:

1890 r. - urodził się Menachem Bornsztajn ps. "Ślepy Maks" w Łęczycy
1928 r. - założenie sądu rozjemczego dintojry
1939 r. - Maks emigruje z Łodzi za granicę
13 września 1939 r. - Chaim Mordechaj Rumkowski zw. "królem Chaimem" mianowany zwierzchnikiem Żydów w Łodzi.
8 luty 1940 r. - założenie Litzmannstadt Ghetto
sierpień 1944 r. - likwidacja  Litzmannstadt Ghetto, śmierć "króla Chaima" w KL Auschwitz
1946 r. - powrót Maksa do Łodzi
23 czerwca 1947 r. - szef niemieckiej administracji łódzkiego getta Hans Biebow powieszony w Łodzi.
1960 r. - śmierć "Ślepego Maksa" w Łodzi

czwartek, 18 maja 2017

English National Ballet – BALLET BOLD




English National Ballet – BALLET BOLD,  Teatr Wielki  w Łodzi, w ramach 24 Łódzkich Spotkań Baletowych: choreografia William Forsythe (muzyka: Thom Willems), choreografia Hans van Manen (muzyka Ludwik van Beethoven), choreografia Kenneth MacMillan (muzyka Piotr Czajkowski).

Tancerz zachowuje się tak jak człowiek w życiu. Dąży do harmonii między dynamiką a łagodnością, twardością i miękkością. Wobec losu należy być elastycznym i sprężystym. W wymiarze społecznym wyraża się to zdolnością przystosowania się do przyspieszonej globalizacji. W wymiarze jednostkowym chodzi o tę łagodność w przechodzeniu ze stanu w stan, z czynności do czynności krótko mówiąc o stabilność psychiczną, która zasadza się na równowadze duchowej. Tancerz zatem  doskonali się w łagodnych przejściach. Jak żyć żeby nauczyć się twardo stąpać po ziemi, a jednocześnie robić to z lekkością i wdziękiem. Gdy tancerz uderza stopą o scenę, a my na widowni słyszymy skrzypnięcie desek przekonujemy się owa lekkość i wdzięk okupione są niemałym wysiłkiem (grawitacja jednak istnieje). Do tego dochodzi jeszcze dysonans między fizycznością tancerza i niesprawnością ruchową widza uwięzionego w foteliku, między tym co słyszy muzyk, a tym co słyszy słuchacz. Ogólnie daje to obraz wysiłku, niedoskonałości, ludzkiego niedomagania, a zarazem piękna. Nauka stąd taka, że "tańcząc przez życie" podążamy drogą słabości i z tejże słabości powinniśmy czerpać siłę.

W zachowaniach zbiorowych ten egzystencjalny taniec polega na otwartości na zmiany. Nic bardziej oczywistego niż pojawienie się zmiany zatem wyczekujemy nie dając wiary w to co się dzieje obecnie. Na przykład gdy wybucha wojna czy pojawia się kryzys gospodarczy wiemy, że to przeminie. Media budujące przekaz oparty na szukaniu sensacji czy gry polityczne, sprowadzające się do manipulacji opinią publiczną, uodparniają nas na informację podawaną obecnie, gdyż i tak nauczyliśmy się wyczekiwać na nową, następną, która spowoduje zmianę. Innym przykładem może być informacja o nadchodzącym końcu świata. Jako, że jest to tylko kolejna informacja, po której będą następne - nie wierzymy w nadejście końca świata.
Dziwaczności przekazom medialnym (budowanie obrazu świata POST) dodaje też to, że wiadomości istotne są wymieszane z błahą rozrywką, a wszystko podane jest w nadmiarze. Ten blog również jest efektem owego nadmiaru jaki powoduje istnienie internetu.

Najciekawsza w balecie wydaje się owa łagodność przejścia. Oby nasze umysły tak pięknie tańczyły w choreografii spektaklu ludzkich pustych form, którym wydaje się, że dane jest na prawdę dużo. Gdy skupieni na "umyśle nie wiem", podążamy za nim, czujemy się szczęśliwi żyjąc. Niestety nie jest to stan stabilny. Tylko medytacja daje baletowym popisom umysłu stabilniejszą podstawę.

Łódzkie Spotkania Baletowe odbywają się cyklicznie co dwa lata od 1968 roku.
 

środa, 17 maja 2017

Lamaia, spektakl Macieja Pawłowskiego w Teatrze Wielkim & Z Lutosławskim o śmierci




Inspiracja: Lamaia, Maciej Pawłowski (kompozytor, reżyseria), Andrzej Morawiec (choreografia), Liwia Pawłowska (libretto), Teatr Wielki w Łodzi oraz "Wojny klonów",  (serial Star Wars z lat 2008-14), "Rebelianci" (serial Star Wars z lat 2014 do chwili obecnej).

 Disneyowski charakter spektaklu Macieja Pawłowskiego oraz umiejscowienie akcji w kosmosie niemal natychmiast przeniosło mnie do świata Gwiezdnych Wojen, szczególnie animacji, które także powstały w studio Disneya. W uniwersum pojawiła się postać czternastoletniego dziecka, które zostaje brutalnie wchłonięte przez galaktyczną wojnę domową zwaną "Wojną klonów". Tym dzieckiem wojownikiem jest może najwspanialsza żeńska postać Gwiezdnych Wojen Ashoka Tano, która najpierw jest padawanką Anakina Skywalkera, a następnie rebeliantką działającą przeciwko Imperium. Nigdy formalnie nie została Jedi. Gdy fani tej postaci z trudem godzili się ze śmiercią Ashoki z rąk Vadera (wcielenia jest byłego mistrza) całkiem niedawno ujawniono, że Ashoka "jednak żyje". W "Wojnie klonów" Ashoka jest nastolatką, w "Rebeliantach" dojrzałą togrutanką, a gdyby ją umieścić w nowej trylogii byłaby starszą osobą. Widowisko wokalno-taneczne takie jak "Lamaia" mogłoby z powodzeniem opowiedzieć historię Ashoki po jej odejściu z Zakonu.

Zarys libretta wymyślonego spektaklu:

Szczególnie wrażliwa  na  "moc" Ashoka,  z wojowniczki staje się istotą duchową. Jej sporadyczna aktywność na polu polityczno-militarnym jest okazjonalna, a "moc" wcale już od niej nie oczekuje takiego zaangażowania. Ashoka wspomina dawne dzieje, bliskie jej postacie, czyniąc rozrachunek z przeszłością, ale i porzucając całe jej segmenty. Ashoka przekonuje się, że odejście z Zakonu Jedi  to dopiero początek jej nowej drogi i było jej  przeznaczone. Główną treścią jej życia staje się osiągana wolność  W libretcie dzieła powinny znaleźć się odniesienia zarówno do seriali jak i treści powieści E.K.Johnstona. Opera nie nie jest filmem akcji zatem dużo więcej miejsca można poświecić na uczucia, emocje i duchowość bohaterki. Vader powinien wystąpić w przedstawieniu jako element dekoracji, w powietrzu powinni unosić się Mandalorianie i Geonosjanie. Słabością opowieści Lucasa jest militarno-przygodowy aspekt "Gwiezdnych Wojen". Ashoka powinna być pokojowym obliczem galaktyki, z wojowniczki i działaczki politycznej (Fulkrum) ewoluować w byt anielski. Vader mimo usilnych prób i przewagi w walce nie był  wstanie zabić Ashoki (serial "Rebelianci") gdyż uniemożliwiła mu to interwencja Strażników Mocy. To właśnie dzięki okazaniu tej słabości mógł potem stanąć w obranie syna w "Powrocie Jedi". Vader jak wiemy nigdy do końca nie dał się zwieść ciemnej stronie. Ashoka zdołała uratować Anakina w roli tego, który miał zapewnić równowagę mocy w galaktyce, pośrednio uratowała więc życie Luke'owi Skywalkerowi. Pojęcia nie mam czy Lux Bonteri i panna Tano zostali parą, czy podjęli próbę posiadania potomstwa poprzez genetyczne łączenie dwóch humanoidalnych ras (człowieka i togrutanki). Jeśli tego pomysłu nie rozwinęła powieść Johnstone'a to umieściłbym Lux Bontetriego z Onderon w widowisku. W końcu jego towarzysz walk z separatystami Saw Gerrera Ondeorianin pojawił się zarówno w "Łotrze 1" jak "Rebeliantach". A kto uratował pokonaną w walce z Vaderem Ashokę, której ten nie był w stanie dobić ? Oczywiście niezawodna księżniczka Leia, która posłuży się agentami i utrzymującą operację ratowania Ashoki w tajemnicy przyszłą generał sił rebelianckich Herą Syndullą.

Podsumowując postać Ashoki Tano przenosi świat "Gwiezdnych Wojen" na wyższy poziom, a widowisko muzyczno-taneczne byłoby znakomitą formą dla pogłębionego opowiedzenia tej historii.

Lux Bonteri

 Ashoka Tano

Strona spektaklu




Inspiracja: Klejnoty czystej wody (Wolfgang Amadeusz Mozart 1756-1791), Witold Lutosławski 1913-1994, Jean Sibelius 1865-1957), wśród wykonawców Olga Pasiecznik (sopran), Michał Nesterowicz (dyrygent), Filharmonia Łódzka.

 W obliczu śmierci czasami zanikają wszystkie mechanizmy obronne. Tu i teraz cierpimy, płaczemy i jedyne co możemy z tym zrobić to zaakceptować stan żałoby. Tu i teraz przychodzi do nas śmierć i tu i teraz nas z kręgu śmierci ratuje. Chwile przeżywane tu i teraz wybawią i uratują nas ze stanu smutku, zaś smutek uświadamia nam naszą kruchość, przemijalność, osamotnienie, poczucie pustki - dlatego płaczemy.

Witold Lutosławski, przyjaciel Andrzeja Panufnika i jeden z głównych artystów "Warszawskiej Jesieni". I właśnie Lutosławski lepiej od Mozarta i Sibeliusa przedstawia nam w formie muzycznej nasze potyczki ze śmiercią. Śmierć u Lutosławskiego ukazuje ostrość przeżywania w czasie teraźniejszym. Jeśli Mozarta i Sibeliusa przyrównać do morza, to Lutosławski jest na tym morzu skalistą wyspą. Gdy Mozart i Sybelius pobudzi naszą wyobraźnię, kompozytor z Warszawy ukaże nam, że słuchanie muzyki wcale nie musi być związane z wyobrażeniami. Realność muzyki współczesnej nasuwa skojarzenia z nieuchwytnością jazzu.
Muzyka się pisze, dźwięki komponują, wszystko jest źródłem muzyki. Ludzie siedzący na widowni także są muzyką dzięki pracy ciał, aktywności myśli, kręceniu się, kichaniu, wyłączaniem telefonów komórkowych. Nie potrafimy jednak zarejestrować spontanicznie i naturalnie "naszej muzyki". Od rana do wieczora jesteśmy surowcem, który kompozytor  przerobi w dzieło.

Śmierć tu i teraz doświadczana jako miłość do osoby która właśnie odchodzi lub odeszła, jest wyrazem tęsknoty za stanem Jedności. Gdy mówimy "kocham cię" pragniemy Jedności i boimy się, że gdy obiekt miłości nam zniknie to utracimy ukochany ponad wszystko stan Jedności.

Ramy czasowe:

dawno, dawno temu w galaktyce...
36 BBY (przed bitwą o Yavin) - narodziny Askoki Tano na Shili
19 BBY - Ashoka Tano opuszcza Zakon Jedi
3/4 BBY - pojedynek Ashoki z Vaderem w świątyni Sithów na Malachorze
gdzieś w na rubieżach galaktyki:
1756 - narodziny Wolfganga Amadeusza Mozarta w Salzburgu
1865 - narodziny Jean Sibeliusa w Hameenlinna
1913 - narodziny Witolda Lutosławskiego w Warszawie
1914 - narodziny Andrzeja Panufnika w Warszawie
1956 - pierwszy koncert Warszawskiej Jesieni
1991 - śmierć Panufnika w Londynie
1994  -śmierć Lutosławskiego w Warszawie
2016 - premiera "Lamaia" Macieja Pawłowskiego

piątek, 14 kwietnia 2017

Waglewski & Maleńczuk & Adam Bałdych Sextet




Adam Bałdych Sextet, koncert w klubie New York w Łodzi (dawniej Lizard King)

Muzyka lekko pijana. Uwalniająca słuchacza od siebie. Kiedy rzeczywistość pyta dziecięco-naiwnie wprost muzyka odpowiada niejednoznacznie. Dźwięki i słowa tą samą zabawą. Wzruszamy się gdy mamy świadomość wypowiadanych pierwszych i ostatnich słów. Umysł początkującego, pierwsze słowo i ostanie. Na coś takiego nie można się przygotować, zawodzą wszystkie mechanizmy obronne. Trzeba więc otworzyć się i skoczyć w bezpieczną nieskończoność. Czemu człowiek jest tak głupi, że nie ma łatwego i naturalnego dostępu do pełni świadomości, czemu ciągle musi raczyć się miazmatami, okruchami....Z jazzem jest tak, że chodzi w tej muzyce zarazem o nic i o wszystko. Jazz białemu człowiekowi rozpiął krawat i poluzował pasek u spodni, pozwolił kobiecie w pewnym nieładzie odsapnąć przy drinku. Mamo-muzyko, bawmy się i uśmiechajmy do siebie.

Jakoś tak się porobiło, że się dzieje. Zawsze coś się zadzieje. Znikanie w umieraniu i radosne mocne tu i teraz. Powroty. Oczyszczanie pamięci. Ludzka powtarzalność człowieka. Osobiste cierpienie. I niepowtarzalność. Przemijanie czyli ciąg zniknięć i pojawień. Jestem , jestem...

Adam Bałdych



Maciej Maleńczuk, koncert w Manufakturze (noc zakupów :))


Nie byłem przygotowany na wysłuchanie całego koncertu, ale dwie pierwsze, tak przecież dobrze znane piosenki, przykuły moją uwagę na tyle mocno, że półtorej godziny z Maleńczukiem minęły nie wiadomo kiedy. To wielki i wspaniały pieśniarz, który z powodzeniem poświęcił swoje życie muzyce. Dawno już żaden facet na scenie tak mnie nie nakręcił. A to był przecież banalny koncert w domu handlowym. Pierwszy raz zetknąłem się z talentem Maleńczuka we wtorkowy wieczór, gdzieś w połowie lat 80tych kiedy to na drugim programie TV, zaprezentowano jego jedną piosenkę wykonaną w akompaniamencie gitary w ramach fragmentów z Rawy Blues. Piosenka była bluesowa i opowiadała historię chłopaka, który wiedziony instynktem miłości i wolności zawitał do pewnego amerykańskiego miasteczka. Jako, że jego rozczarowanie owym miejsce było ogromne, postanowił ten burdel puścić z ogniem. Formalnie utwór bardzo podobny do "St.James infirmary" ("Szpital św. Jakuba Louisa Armastronga). Już nigdy więcej nie natrafiłem na tę pierwszą w życiu usłyszaną piosenkę Maleńczuka - dziełko zniknęło, rozpłynęło się, ale w pamięci zostało zapisane. Potem widziałem MM jak rozbija butem znicz podczas Zaduszek Bluesowych w ŁDK, chyba był pijany, pewny siebie dał słaby, krótki koncert przy akompaniamencie perkusji. Pomyśleć tylko, że w tamtych czasach na koncertach nie sprzedawano alkoholu więc trzeba było upoić się tanim winem w bramie. A pomysł z paleniem znicza na scenie słaby bo dymił i śmierdziało, a młodzi chcieli się bawić, nie zaś się smucić. Zamiast solowej płyty MM otrzymaliśmy alternatywną "Bela Pupę" Pudelsów (1988) i rockowy "Cały ten seks" Homo Twist (1994) stąd pewne moje rozczarowanie w owym czasie  tymi płytami.

St.James infirmary

 Maciej Maleńczuk



Voo Voo, "7", płyta z 2017 r.

Opowieść o mężczyźnie, który subtelnie przeżywa dni tygodnia, zaczynając od jego środka czyli środy. Każdy z nas żyje szybkim upływem dni tygodnia, dodatkowo wielu nie-przytomnieje alkoholem, a dzienny rytm wyznaczają nam niemal automatycznie wykonywane obowiązki. Odczuwanie tu i teraz przeciętnego człowieka nie jest zbyt silne a to z dwóch powodów: notorycznego niewyspania i braku umiejętności sprawnego osiągania wzmożonej uważności. I tak oto mamy poczucie czasu przelewającego się przez palce.  Voo Voo przychodzi nam więc z pomocą. Niczym tabletka dla duszy, poszczególne piosenki opisujące dni tygodnia, nadają kolorytu, subtelnych różnic - bo przecież każdy poniedziałek jest jednak inny. Słońce prześwietla czwartek, wiatr smaga wtorkiem, sobota biegnie, niedziela odpoczywa, potyka się piątek, wokół środy wirują w ciszy pozostałe dni tygodnia. Jest w tej poetycko-muzycznej podróży pewien poziom oświecenia.

Twórczość Wojciecha Waglewskiego można podzielić na kilka okresów, zaczynając od hipisowskiego (od zespołu Fatum po Osjan), przejściowym i ważnym momentem była współpraca w ramach projektu Zbigniewa Hołdysa "I ching" (1982-83), następnie okres neurotycznych pierwszych płyt VooVoo (od 1985 r.) i udziału w sesji MVNH "Świnie"(1985), radosnego, żywiołowego grania lat 90tych, który prawdopodobnie zakończyła płyta "OOV OOV" z 1998 r., piszę prawdopodobnie ponieważ od lat 90tych nie śledzę tej twórczości tak dokładnie, zaś ostatnie kilkanaście lat to liryka refleksyjna, muzyczne zadumanie się. Płyta "7" klimatem jest bardzo bliska trzeciej płycie VooVoo "Sno-powiązałce"(1987) i pierwszej płycie solowej "Waglewski gra-żonie" (1991). Tak jak koncerty Waglewskiego wypadają słabo (tak jakby artysta nie miał już nam nic do powiedzenia), to płytę "7" słucha się znakomicie. Nie tyle szkoda festynowej żywiołowości płyt z lat 90tych ile dawnego buntu kiedy to muzyka przeszywała dźwiękami powietrze.

VOO VOO

sobota, 8 kwietnia 2017

"Bang Bang" Dominiki Knapik





Bang, Bang, Dominika Knapik, Teatr Jaracza w Łodzi na podstawie filmu Ridleya Scotta z 1991 r. "Thelma i Louise".

Płyty z gąbki porozrzucane po scenie miały symbolizować pustynię. Byłoby nieźle gdyby podzielona na sektory scena odpowiadała ważnym scenom filmowym. Aktorzy nie schodziliby ze sceny, ale pozostając w swoich sektorach, językiem ciała odnosiliby się do bieżącej akcji. W ten sposób bohaterowie filmowi dostaliby w teatrze poszerzone życie.  Dobry pomysł na przeniesienie filmu z dużego ekranu na dużą scenę teatru dramatycznego. Mała scena pozwoliłaby na lepsze podkreślenie wątku feministycznego, ale mogłaby zmarginalizować ideę kina drogi. Fajny pomysł z grubaskami jako głównymi bohaterkami w dynamicznej rzeczywistości. Nad pustynią widnieje gwiaździste niebo, szkoda więc, że scenografia sceny zachowała swój pudełkowy charakter (męczyła obecność tylnej wysokiej płyty). Przedstawienie bardziej męczyło niż coś nam opowiadało. Kelnerka i gospodyni domowa Dominiki Knapik jednak bardziej przekonywująca niż post hipiski Ridleya Scotta.

Dlaczego podróż dwóch pań wybierających się na weekend w góry zakończyła się porażką ? Z akcji wynika, że sprawcą nieszczęścia był alkohol i seks. Panie mogłyby upijać się w domku w górach, ale tam nie byłoby chłopaków, byłyby zdane tylko na swoje towarzystwo. Proste dziewczyny dokonały prostego wyboru, chciały tylko odpocząć i się zabawić. Kobiety w tym filmie popełniają zwykłe ludzkie błędy i pewnie dlatego tylu ludzi na świecie mogło się z łatwością utożsamić z ich losem.

Na początku lat 90tych czyli wtedy kiedy powstawał film, nowoczesny ruch feministyczny dopiero nabierał rozpędu. Chodziło w nim o to aby kobieta wreszcie przemówiła swoim prawdziwym głosem, emocjonalnie odblokowała się. Społeczeństwo trzymało kobietę w ryzach poprawności zaś bunt lat 60tych i 70tych bardziej należał do mężczyzn niż do kobiet. W latach 90tych kobiety wyartykułowały prawo do zachowań agresywnych, niepraktycznych, nierozważnych, na równi z facetami chciały być gnuśne, głupie i leniwe. Czyli chodziło o prawo człowieka do bycia człowiekiem w ramach jego słabości. Bohaterki Ridleya Scotta są spocone, brudne i zwykłe. Nie są też hollywoodzkimi pięknościami. U Dominiki Knapik Thelma i Louise są grubaskami. Ścigająca bohaterki policja symbolizuje opresyjność systemu. Thelma i Louise dokonują więc męskiego wyboru wolnościowego - wolą popełnić samobójstwo niż dać się złapać. Umierają więc w zrywie wolnościowym. Mężczyźni często wybierają śmierć, aby tylko nie pójść do niewoli gdy walczą za idee, w które bardzo wierzą. I co ciekawe dziewczyny nie są od początku buntowniczkami, stają się nimi niejako "w drodze".

Do mężczyzn często nie dociera to, że kobiety są tak samo agresywne jak oni i że tą swoją porcję zła muszą na kimś wyładować. Na przykład sfrustrowane muzułmanki rodzą zbuntowanych muzułmańskich chłopców, którzy znajdą chwilowe ukojenie w akcie przemocy. Z kolei w Europie próbuje się uprzedmiotowić kobietę odwołując się do jej rodzicielstwa, macierzyństwa i czyniąc to za pomocą sankcji karnych. Kobieta w ciąży jest słaba, wiec problematyką aborcyjną można znakomicie uderzyć w kobietę wykorzystując tą słabość.

Spektakl jest debiutem dramaturgicznym Dominiki Knapik

Role:

Thelma - Izabela Noszczyk (w filmie  Green Davis)
Louise - Milena Lisiecka ( Susan Sarandon)
Hal - Iwona Karlicka (Harvey Keitel)
Jimmy - Mariusz Siudyński (Michael Madsen)
J.D. - Marcin Korcz (Brad Pitt)
Derry/Harlan/Tirowiec - Krzysztof Wach (Christopher McDonald, Timothy Carhart, Marco St.John ?)

Ramy czasowe: (dyrektorzy Teatru Jaracza)

1979 - 1992 r. - Bogdan Hussakowski
1992 - 2013 r. - Waldemar Zawodziński
2013 - obecnie - Sebastian Majewski


 Bikini Kill, feministyczny punk rock, 1990 - 1998, USA

czwartek, 23 marca 2017

Teatr V6 w Łodzi

"Ach...ten Nowy York" - widowisko wokalno-taneczne, Teatr V6 w Łodzi



Muzyczny teatr  rozrywkowy rozwinął się z połączenia muzyki z komedią. Od strony muzycznej kluczowa była rola opery i ludowej komedii  comedia dell'arte. Zmieniana formuła lekkiej opery (opera  balladowa, śpiewogra, opera komiczna) w końcu powołała do życia operetkę. To dzięki operetce mogliśmy się zachwycać wodewillem. Ten z kolei zainspirował twórców extrawagazy, która zapowiadała pojawienie się musicalu. W tym samym czasie obserwujemy rozwój wodewilu w kierunku teatralnych form wyrazu bardziej prostych, ludycznych, popularnych  jak burleska, w której pojawi się striptiz czy minstrel shows, gdzie pomalowany na czarno, udający murzyna aktor wyśmiewał kulturę afro-amerykańską.  Obok wodewilu znakomicie rozwija się rewia, która łączy elementy komedii, śpiewu, form tanecznych z cyrkiem. To co różniło rewię od wodewilu  to brak w przypadku rewii jednego wątku, który by spinał wszystko to co widzimy na scenie w jedną całość. Spektakl teatru V6 opowiada na przykład historię młodego człowieka, która zakochany w aktorce zatrudnia się na Brodwayu, a miłość do kobiety przekształca się w miłość do teatru, co potęguje pasję i karierę młodzieńca tak, że w końcu zostanie dyrektorem teatru.  Całe to zjawisko rozrywkowego teatru muzycznego narodziło się w XVI i XVII wieku w literaturze włoskiej i francuskiej, nabrało rozmachu pod koniec XVIII wieku, wykorzystując społeczną energię Wielkiej Rewolucji Francuskiej, by później zadomowić się na dobre w USA. Szczyt rozwoju teatru muzycznego przypada na początek XX wieku, a z gatunków takich jak burleska czy musical rozwinie się sztuka filmowa - kino nieme i kino muzyczne. Świat rewii, musicali płynnie przeszedł w epokę jazzu, by w obecnych czasach obficie czerpać z pop kultury. Na przykład podczas spektaklu "Ach...ten Nowy York" wykonywany jest utwór Madonny. "Ach...ten Nowy Jork" najbliżej więc do wedewilu zaś twórcy reklamują wydarzenie jako widowisko wokalno-taneczne. Jeżeli w Łodzi można było zobaczyć ten rodzaj teatru rozrywkowego, to albo były to spektakle gościnne albo wystawiane przed II Wojną. 

Fizyczny i intelektualny wysiłek aktorów przykryty jest pięknym kostiumem. Kolor ma się wdzierać do naszej wyobraźni rzeźbą ludzkiego ciała, żywe figury mają rzucać na nasze umysły czar za pomocą śpiewu i magii tańca. Jakże byłoby ciekawie móc połączyć żywioł widowiska teatru V6 z teatrem Sebastiana Majewskiego (obecnego dyrektora Jaracza). Świat idei, nawet tych najgłębszych treści, uniesiony ku niebu śpiewem i tańcem. Sztuka jako współczesna religia ocalenia człowieka przed jego nienawiścią, nadmiernym pobudzeniem czy gnuśnym letargiem. Śpiew i taniec jako odświeżacz umysłu. 

Oprócz relaksu, uspokojenia w muzyce i tańcu poszukujemy granicznych doświadczeń. Chwila PO czy PRZED jest niekiedy ważniejsze od tego co dzieje się w TRAKCIE. Enigmatyczność doświadczenia granicznego - brzmi głupio, ale przeżywałem to wielokrotnie i wiem, że jest to bardzo realne doświadczenie. Bez potrzeby duchowej "dochodzenia do granicy" nie jesteśmy w stanie zrozumieć sensu wielu przekazów muzycznych. Archetyp wiecznego chłopca i jaźni czyli chłopca tęskniącego za bezgraniczną opiekuńczością miłości i bycia wolnym za wszelką cenę. Ten dzień jest dniem kiedy przesunę granicę duchowego poznania. Jutro uczynię to ponownie - nie wiemy czy tak się stanie w istocie, ale to słodkie pragnienie, to uczucie świeżości, które towarzyszy temu pragnieniu jest jak taniec i śpiew. Pobudzeni tą tęsknotą.

Strona spektaklu: lista solistów, tancerzy i akrobatów

Ramy czasowe:

1489 r. - pierwsze przedstawienie baletowe. Ślub w Tortonie księcia Mediolanu Galeazzo Viscontiego z Izabelą Aragaońską. Spektakl opowiadał o wyprawie Jazona i Argonautów po złote runo.
1597 r. - pierwsza opera, "Dafne" Jacopa Perie i Ottavia Rinucciniego
1663 r-  pierwszy teatr w Londynie na West End - Theatre Royal
1728 r. - pierwsza opera balladowa, "Opera żebracza"  Johna Gaya (Anglia)
1733 r - pierwsza opera komiczna , "Służąca panią" Giovanniego Battisty Pergolesiego
1747 r. - pierwsza śpiewogra (singspiel) stworzona w Lipsku przez Christiana Feliksa Weisse
1750 r. - pierwszy teatr na Brodwayu Waltera Murraya i Thomasa Keana 
1768 r. - Philip Astley otwiera w Londynie pierwszy cyrk
1789 r. - pierwszy minstrel shows Lewisa Hallama 
1848 r. - pierwsza operetka, "Don Kichot i Sancho Pansa" Florimonda Rogera
1866 r. - początek extrawaganzy, spektakl "The black Crook" Charlesa Barrasa
1881 r. - pierwszy kabaret założony na Montmartre w Paryżu
1943 r. - pierwszy musical - "Oklahoma" Richarda Rodgersa i Oscara Hammersteina II

Elementy widowiska muzyczno-tanecznego we współczesnej kulturze pop:

Die Antwoord

GRIMES, Genesis
 
GRIMES, Kill V.Maim

GRIMES, Venus Fly



zdjęcia:

1. Koty Egipcjanki
2. Koty Hiszpanki


środa, 15 marca 2017

"Policja" Sławomira Mrożka



Sławomir Mrożek, Policja, Ryszard Brylski, Teatr Nowy w Łodzi

 Żyjemy w czasach pozornego chaosu i absurdu. Pozornego gdyż przyśpieszenie globalizacyjne reżyseruje zdarzenia na świecie tak, że wydają się być sprzeczne z logiką (gospodarka oparta na długu , różnorodność populizmów, rozwój świata wirtualnego, wzrost PKB versus stan środowiska naturalnego, starzenie się społeczeństw Europy versus napływ imigrantów itd). Absurdalna wydaje się lokalizacja człowieka w kosmosie, sens istnienia kosmosu, kulty religijne czy teorie na pochodzenie życia na ziemi. W czasach klarowanej wizji i stopniowego rozwoju teatr absurdu Mrożka stracił na znaczeniu, wydawał się być przestarzały, zbyteczny. Zjawisko absurdu i groteski było orężem ludzi zmagającym się z doświadczeniem II Wojny Światowej, totalitaryzmem oraz eksplodowało z nową siłą właśnie w naszych czasach globalnego przyśpieszenia. Wrażenie absurdu i groteski powstaje wtedy mamy do czynienia z opresyjnością rzeczywistości, gdy rażą nas sprzeczne dane między tym jak jest, jak nam się wydaje, a jak zostaliśmy wychowani i intelektualnie ukształtowani. Dziwimy się więc, reagując śmiechem, przybierając komediowe pozy i kostiumy. Absurd i groteska wskazują na brak harmonii, a więc zagrożenie cierpieniem, śmiercią.

Mrożek, który jako humanista musiał czuć się upokorzony zmuszeniem do podpisania tzw. "apelu krakowskiego" - listu Związku Literatów Polski szkalującym księży w procesie kurii krakowskie( wśród sygnatariuszy byli m.in Jan Błoński, Tadeusz Nowak, Julian Przyboś, Wisława Szymborska, Tadeusz Śliwiak - wymieniłem tylko tych autorów, których czytałem) -  zareagował w debiucie dramatem antytotalitarnym. "Policja" pokazują świat, w którym  policja polityczna odniosła ostateczny sukces - wypleniła wszelką opozycję. Został tylko jeden, ostatni więzień buntownik, który o zgrozo ogłasza akt lojalności wobec władzy, deklaruje pełną akceptację dla tych, z którymi do tej pory uparcie walczył. W ten sposób całe społeczeństwo osiągając polityczną jednomyślność wpada w pułapkę. Jeżeli nie ma już kogo aresztować za inne poglądy wówczas społeczeństwo musi nałożyć areszt na same siebie. I do tego etapu Mrożek opisuje zjawisko zniewolenia społecznego. Wiemy jednak na przykładzie procesów zachodzących w Korei Płn, Iranie czy Arabii Saudyjskiej co dzieje się dalej. Społeczeństwo aresztowane przez siebie, zaczyna powoli, wspólnie, w oparciu o swoją masowość, uwalniać się z aresztu. U Mrożka społeczne samo-uwięzienie zostaje wyrażone przez dobrowolne zamknięcie się w areszcie generała, naczelnika policji, prowokatora wraz z nawróconym na prawomyślność spiskowcem.

W obecnych czasach podobnie jak w czasach autorytaryzmów i dyktatur, ludzie także obawiają się otwarcie wyrażać swoje poglądy. Logujemy się na fałszywe konta, piszemy posługując się nickami, bardziej otwarcie ujawniamy się przy wyrażaniu naszego szczęścia i satysfakcji w życiu prywatnym. Z drugiej strony władza, firmy, instytucje uwielbiają zbierać informacje o ludziach. W Polsce rząd także przeprowadził ustawę inwigilacyjną nie pozostając w tyle za  FSB, FBI czy National Security Agency. Gdy nasze tajemnice ujawniają władze, tajemnice rządzących demaskują Australijczyk Julian Assange (WikiLeaks) czy Amerykanin Edward Snowden. W ogólnym rozrachunku otrzymujemy następujący obraz zjawiska - społeczeństwo nie rozumie samego siebie więc gromadzi o sobie informacje, ludzie obserwują się wzajemnie, aby wiedzieć jak poruszać się w stadzie.

Ramy czasowe:

1930 r. - narodziny w Borzęcinie (Małopolska)
1948 r. - Wyszyński prymasem Polski
1950 r. - Porozumienie Państwo - Kościół (próba normalizacja stosunków z komunistami)
8 luty1953 r. - Mrożek sygnatariuszem "Apelu krakowskiego"
5 marca 1953 r. - śmierć Stalina
25 września 1953 r. - internowanie prymasa Wyszyńskiego
12 marca 1956 r. - śmierć Bieruta
26 października 1956 r. - koniec internowania Wyszyńskiego
1958 r. - "Policja", dramaturgiczny utwór debiutancki
1963 r. - Mrożek emigruje
1965 r. - "Tango"
1975 r. - "Emigranci"
1996 r. - powrót Mrożka do Polski
2002 r. - udar mózgu (afazja - utrata zdolności czytania i pisania u pisarza)
2005 r - koniec choroby
2008 r. - emigracja do Nicei
2013 r. - śmierć w Nicei

piątek, 3 marca 2017

"Powidoki" Andrzeja Wajdy




Andrzej Wajda, Powidoki, film z 2016 r.

Andrzej Wajda zrobił dwa najlepsze filmy w historii o Łodzi: "Ziemię obiecaną" w 1974 r. i "Powidok", które okazały się ostatnim gorzkim pożegnalnym filmem reżysera. Postać Niki, córki Władysława Strzemińskiego, pięknie zagranej przez Bronisławę Zamachowską, wyzwala łzy smutku nad ludzkim losem każdym swoim symbolicznym pojawieniem się w filmie. Niewątpliwie człowiek artystycznie spełniony, który przeżył niemal cały XX wiek, podsumowuje swoje życie ukazując człowieka wybitnego, kalekiego, który umiera z powodu głodu i gruźlicy. Nie bujny kolorami świat przyciągną uwagę Wajdy, ale szaro-niebieskie cmentarzysko łódzkich kamienic. Magnetyzm Bronisławy Zamachowskiej można porównać do kreacji Agaty Trzebuchowskiej w "Idzie" Pawła Pawlikowskiego. Ta sama siła życiowa utopiona w czułości i w smutnej powadze. Odnosi się wrażenie, że to film o Nice jako o dziecku, które potrafi walczyć o siebie i przetrwać w trudnych czasach. Andrzej Wajda pożegnał się z nami porządnym łykiem mocnej wódki. Bo ile można kochać i afirmować świat podczas gdy tak na prawdę wkurwia i wyprowadza z równowagi - zawsze coś się dzieje i w dodatku musi się dziać.

Strzemiński i Kobro próbują uwolnić sztukę od nadmiaru informacji. Odrzucają wszystko co ją przeciąża czyli m.in indywidualizm. To zbliża artystów do socrealizmu, ale ten jest dla nich zbyt masowy i wykorzystane w propagandzie.Czy możliwy byłby socrealizm niepropagandowy ? Tak, a jako przykład można podać sztukę chociażby średniowieczną czy hellenistyczną, które inteligentnie służyły polityce. Wiemy, że twórca "Powidoków" chciał kreatywnie potraktować socrealizm. Strzemiński odchodzi od ego na rzecz uniwersalności, którą każdy z nas ma w sobie jako odrębna osoba, żyjąca w ekosystemie i na określonej planecie. Dla Kobro bryła socrealistycznej rzeźby jest zamknięta więc sprzeczna z założeniami konstruktywizmu.

Uwalnianie sztuki od nadmiaru koloru, dynamiki, obrazu, iluzji, wyobrażenia odbywa się etapami:
etap 1 - świat jako koło, trójkąt i linia prosta (konstruktywizm). Dzisiaj możemy dopatrywać się takiej dyscypliny formalnej w zapisie zero-jedynkowym.
etap 2 -  kontemplacja jedności w dziele sztuki (unizm)
etap 3 - rzeźba i otoczenie jako zjawiska, które się przenikają (konstruktywizm Kobro)
etap 4 - malarskie dzieło sztuki jako efekt zjawiska optycznego (powidoki)

Ćwiczenie z konstruktywizmu - należy wybrać sobie temat, a następnie narysować albo lepiej namalować za pomocą trójkątów, kół, linii prostych.

konstruktywizm Malewicza

Ćwiczenie z unizmu - należy potraktować obraz unistyczny jak mandalę lub ikonę, oddać się jego kontemplacji aż do osiągnięcia poczucia jedności.

przykład unizmu Strzemińskiego

Ćwiczenie z powidoków - obserwujemy przez dłuższy czas dowolny przedmiot a następnie odwracamy od niego wzrok i próbujemy go przedstawić tak jak zapamiętaliśmy, ale bez ponownego podpatrywania. Ważne są zapamiętane kolory. Otrzymujemy obraz następczy - powidok.

powidok, "Bezrobotni" Strzemińskiego

Ćwiczenie z rzeźby konstruktywistycznej - oglądając dowolne obiekty podczas spacerów po mieście starajmy się określić na ile są one otwarte i zamknięte w stosunku do otoczenia. Próbujmy przekształcać obiekty tak jakby były rzeźbami np. ławki czy samochody. Warto też zadać sobie pytanie czy rośliny (drzewa, krzaki, doniczkowe) spełniają założenia Katarzyny Kobro.




 Rolę Strzemińskiego zagrał świetny aktor m.in Teatru Jaracza w Łodzi, Mariusz Wojciechowski w sztuce Macieja Wojtyszki "Powidoki". W Jaraczu został zapamiętany jako odtwórca roli Gustawa/Konrada w "Dziadach" Macieja Prusa, których premiera miała miejsce w 1984 r, a którą miałem przyjemność oglądać wielokrotnie. W dzisiejszych czasach  biorąc pod uwagę ceny biletów i nadmiar atrakcji, kilkukrotnego chodzenia na to samo przedstawienie już się nie praktykuje.

Ramy czasowe dot. rodziny Strzemińskich:
1915  - Strzemiński jako podporucznik carskiej armii traci na Białorusi oko, rękę i nogę.
1922  - malarz wraz z żoną Katarzyną Kobro osiada w Łodzi
1927  - ogłoszenie unizmu, rozwinięcie konstruktywizmu Kazimierza Malewicza 
1945-50 - wykładowca PWSSP w Łodzi i magazynowanie swoich dzieł w Muzeum Sztuki
1948-49 - cykl obrazów solarystycznych (powidoków)
1951 - śmierć Katarzyny Kobro
1952 - śmierć Władysława Strzemińskiego
1958 - publikacja "Teorii widzenia"
2001 - śmierć Niki Strzemińskiej

zdjęcia: Góry Świętokrzyskie, kwiecień 2016 r.

Zygmunt Krauze, muzyka unistyczna

"Kobro" Małgorzaty Sikorskiej Miszczuk i Iwony Siekierzyńskiej w Teatrze Nowym


sobota, 25 lutego 2017

Akropolis



Stanisław Wyspiański, Akropolis:
1. Anna Augustynowicz, Teatr Współczesny ze Szczecina gościnnie w Teatrze Powszechnym w Łodzi w ramach XX Festiwalu Kultury Chrześcijańskiej;
2. Łukasz Twarkowski, Teatr Stary w Krakowie
3. Krzysztof Jasiński, Teatr Stu w Krakowie w ramach projektu "Wędrowanie"

Zmartwychwstanie

Wigilia Paschalna obchodzona podczas świąt Wielkanocnych ma miejsce w nocy między obrzędami Wielkiej Soboty i Niedzielą Zmartwychwstania Pańskiego. Według tradycji żydowskiej po zachodzie słońca zaczyna się nowy dzień. Zmartwychwstanie jest aktem silnie mistycznym gdyż łatwiej nam zaakceptować narodziny Jezusa czy jego ukrzyżowanie niż nie dający się naukowa udowodnić akt powrotu do życia w nowym wymiarze. To wspaniały moment opierający się na wierze, przeżyciu duchowym, wskazujący na integralność życia i śmierci, który wraz ze zbliżającą się wiosną dodaje nam sił życiowych. Wiosna, zmartwychwstanie, magiczna noc wigilii paschalnej stanowią symbolikę cudowności.

Akt I

Ożywienie wawelskich posągów:

1. Anioły podtrzymujące trumnę św. Stanisława - biskup krakowski Stanisław ze Szczepanowa (ok. 1030 - 1079), kanonizowany w Asyżu w 1253 r. w wyniku sporu politycznego z królem Bolesławem Szczodrym zw. Śmiałym ( król w latach 1076-1079) zostaje zamordowany przez obcięcie członków. Wybucha bunt możnych, który zmusza Bolesława do ucieczki na Węgry gdzie umiera w roku 1081 lub 1082. Opisane zdarzenie historyczne wpisuje się w okres rywalizacji Kościoła z cesarstwem i proces rozdrobnienia feudalnego. Rozczłonkowane ciało Stanisława staje się symbolem rozbicia dzielnicowego Polski w wyniku ustawy sukcesyjnej Bolesława Krzywoustego (1138 - 1320), które trwa 182 lata i rozbioru Polski (1795 - 1918), trwającego 123 lata. Dla Polaków, żyjących w czasie rozbiorów Wawel miał znaczenie większe niż dla współczesnych. Gdański złotnik Piotr von der Rennen przyjął w 1669 roku zamówienie na wykonanie sarkofagu, który znajduje się w centralnym punkcie Katedry Wawelskiej, która jest pod wezwaniem św. Stanisława i króla Wacława Czeskiego z dynastii Przemyślidów (król Czech w latach 924-935).
Wyspiański pod symboliką zmartwychwstania i ożywiających się posągów wyraża proces wyzwoleńczy Polski. Trzeba pamiętać, że "Akropolis" powstał w latach 1903/1904.


2. Amor i niewiasty z pomnika Ankwicza - figuralny sarkofag znajdujący się w nawie bocznej katedry wykonany w latach 1890-1900 przez Franciszka Pozziego z Florencji. Sarkofag jest poświęcony Stanisławowi Ankwiczowi zmarłemu w 1840 r. Amor i niewiasty symbolizują pochwałę życia i miłości.

pomnik Ankwicza

3. Panny i Klio z monumentu Sołtyka - książe i biskup krakowski Kajetan Sołtyk (1715-1788) podczas sejmu w Radomiu w 1767 r  wraz z biskupem kijowskim Janem Andrzejem Załuskim, hetmanem Wacławem Rzewuskim i jego synem Sewerynem, zaprotestował przeciwko uchwale sejmowej narzuconej przez rosyjskiego ambasadora Nikołaja Repnina i przy presji rosyjskiego wojska, czyniącej praktycznie z Polski rosyjski protektorat. Sołtyk wraz z Załuskim i Rzewuskimi zostali zesłani na 5 lat do Kaługi, stając się chyba pierwszymi polskimi zesłańcami w głąb Rosji. I działo się to jeszcze przed trzecim rozbiorem. W wyniku "sejmu repninowskiego" zawiązała się konfederacja barska  (1768-1772) pierwsze polskie powstanie narodowe przeciwko Rosji. Wyspiański wskazując na postać muzy historii Klio i posągi panien subtelnie łączy miłość z polityką.

monument Sołtyka

4. Pani z pomnika Michała Skotnickiego - Michał Bogoria Skotnicki był malarzem, żyjącym w latach 1775-1808 (lat 33). Pomnik nagrobny Michała Skotnickiego znajduje się w kaplicy Skotnickich ufundowanej w 1339 r przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Jarosława Bogorie Skotnickiego (Bogoria - herb, Skotnicki bo ze Skotnik. Jarosław żył w latach ok. 1276 - 1376, reprezentował Kazimierza Wielkiego w rozmowach z Zakonem Krzyżackim, koronował na Wawelu Ludwika Węgierskiego. Wyspiański ożywia "panią Żałobnicę".


pomnik nagrobny Michała Skotnickiego

5. Posąg Włodzimierza Potockiego - hrabia, płk artylerii konnej. Włodzimierz Potocki żył w latach 1789-1812. Zmarł na tyfus w Krakowie w wieku 23 lat. W wojnach napoleońskich dosłużył się Virtuti Militari. Włodzimierz jako potomek targowiczanina Szczęsnego Potockiego bohaterstwem chciał zmyć hańbę. Żona Tekla Sanguszko ufundowała mu pomnik na Wawelu. Twórcą posągu był Duńczyk Bertel Thorvaldsen autor pomników warszawskich Kopernika i Poniatowskiego. Posąg pojawił się na Wawelu w 1831 roku a półnagi rzymski wojownik budził zgorszenie m.in poety i geografa Wincentego Pola, malarza towiańczyka Józefa Kossowicza, historyka Ambrożego Grabowskiego czy polityka, konserwatywnego arystokraty Stanisława Wodzickiego.

Posąg Włodzimierza Potockiego

W akcie 1 Wyspiański czyni rozrachunek między przeszłością, a przyszłością. Piękno wyrzeźbionych postaci, które jako sztuka dla sztuki mogłyby istnieć niezależnie od aluzji politycznych i historycznych, podkreślone poetycką formułą "Akropolis" (poemat rozpisany w formie dramatu), próbuje nadać symbolice historyczno-politycznej głębszy sens. Ma się wrażenie, że Wyspiański próbuje wyrazić coś nieuchwytnego, ukryte głębiej znaczenie. Próbuje połączyć sprawę Polski i ludzkości dzięki odniesieniom antycznym i biblijnym.





Akt II

W akcie drugim Wyspiańskiego inspiruje tematyka gobelinów wawelskich odnoszących się do wojny trojańskiej. Przemiana mitologiczna murów wawelskich w mury Troi czy rzeki Wisły w opływającą Troję rzekę Skamander. "Akropolis" zainspirowało nazwę dla grupy poetyckiej "Skamander", której przewodził Julian Tuwim - "Skamander połyska, Wiślaną świetląc się falą". Historycznie wojna trojańska, która miała miejsce w 1200 p.n.e, była przejawem ekspansji na Wschód Kultury Mykeńskiej (Agamemnon był królem Myken i Argos). "Iliada" Homera, która opisuje 10 letnie oblężenie Troi w wymiarze mitologicznym powstała w VIII/IX w p.n.e. Parys na polecenie Zeusa ma wskazać, która z bogiń jest najpiękniejsza Atena czy Afrodyta. Jabłko dla zwyciężczyni otrzymuje Afrodyta, a w nagrodę za wykonane zadanie Parys może wybrać najpiękniejszą spośród ludzkich kobiet. Wybór pada na Helenę, żonę króla Sparty Menelaosa, brata króla Argolidy Agamemnona. Wywozi ją do Troi, gdzie rządzi jego ojciec Priam. I tak wybucha wojna trojańska. Ostatecznie Troja przegrywa, gdyż siły miłości i pożądania nie mogą dominować nad prawem moralnym, popęd seksualny nie może być głównym trendem w budowaniu cywilizacji, Hektor ginie z rąk Achillesa, Achilles z ręki Parysa, zaś Parys zostaje zabity przez Filokleta. Helena powraca do męża, który z czasem jej przebacza, ale po jego śmierci Helena zostaje wygnana.

W akcie drugim Wyspiański zastanawia się nad mechanizmem rządzącym cywilizacją i odkrywa, że zachowania popędowe są bardzo silne, potrafią zdominować racjonalne wybory, a ludzie mogą zacząć postępować nierozsądnie. W zasadzie zawsze można zadać sobie pytanie czy obecnie istniejący świat nie jest przypadkiem nową Troją.

Akt III

W tym akcie poznajemy losy Jakuba i Ezawa ze Starego Testamentu. Schody do kaplic wawelskich zamieniają się w drabinę Jakubową na której toczy się walka anioła z Jakubem. Jakub i Ezaw byli dziećmi Izaaka i Rebeki. Ezaw oddaje bratu swoje prawa przynależne pierworodnemu synowi "za miskę soczewicy", a następnie Jakub podstępnie wykrada od ojca błogosławieństwo. Między braćmi dochodzi do konfliktu. Jakub więc ucieka do Charanu, gdzie gospodarzy brat matki Laban. W Charanie tuż po przybyciu Jakub zakochuje się w córce Labana pięknej Racheli, ale sprytny ojciec podsyła mu do ślubnego łoża najstarszą córkę Leę. W zasadzie Labanowi chodzi o to, aby zaradny i niezwykle pracowity Jakub pracował dla niego do końca życia. Jakub jednak przechytrzy Labana i zdoła opuścić wraz rodziną i pokaźnym dobytkiem Charan. Powróci w rodzinne strony, pogodzi się z bratem Ezawem (spędzą ze sobą jeden dzień, a następnie rozstaną się w zgodzie już na zawsze), a jego dwunastu synów założy dwanaście plemion Izraela (oprócz syna Lewiego, który nie miał swojej ziemi). Przydomek "Izrael" otrzyma od Boga za zwycięski zapaśniczy pojedynek z aniołem. Opowieść o Jakubie jest symbolem ludzkiego losu, w którym człowiek zmaga się z przeciwnościami, które zdaje się, że zsyła na niego Bóg i są stwarzane przez innych ludzi. Problemy Jakuba, który zwycięsko zmaga się z samym Bogiem, pozostając mu cały czas wiernym, jak i ludźmi można odnieść także do narodu.

Dwa mocne w mistycznej wymowie zdarzenia z życia Jakuba to senna wizja drabiny do nieba po której aniołowie poruszają się z zadaniami wyznaczonymi przez Boga. Pojęcie "drabiny jakubowej" jest tożsame ze "schodami do nieba". Gdy już Jakub wraca od Labana w rodzinne strony podczas modlitwy zostaje zaatakowany przez anioła, który uszkadza mu staw biodrowy, lecz uznaje jego zwycięstwo z zapaśniczym pojedynku i nadaje Jakubowi imię Izrael. Jest też wersja, że Jakub stoczył walkę z samym Bogiem - miejsce tego pojedynku zostało nazwane "Penuel" - oblicze Boga.

Akt IV

W tym akcie dokonuje się symboliczne zmartwychwstanie Jezusa i narodu. Harfiarz tą wizję zapowiada, zaś pojawienie się na złocistym rydwanie Apolla - Jezusa Salwatora - Zbawiciela tą wizję urzeczywistnia. Zewsząd słychać muzykę dzwonów krakowskich kościołów i klasztorów. Pojawia się odważna wizja zapadania się w gruzy Katedry wawelskiej, symbolu tradycji i przeszłości, która ustępują miejsca nowemu życiu. Wyspiański postanowił zniszczyć Wawel aby prawdopodobnie znaleźć kolejne odniesienie do antyku - zburzenia Troi.

Jerzy Grotowski

Jerzy Grotowski ze swoim laboratoryjnym teatrem  Teatr 13 Rzędów w Opolu wystawił "Akropolis" w 1962 r. Grotowski nie traktował Wawelu z taką czcią jak współcześni Wyspiańskiemu, dla których było to sanktuarium polskości. Dla Grotowskiego Wawel to cmentarzysko, a cmentarzyskiem XX wieku był obóz koncentracyjny. Akcja "Akropolis" została więc przeniesiona do obozu zagłady, gdzie postacie dramatu byli więźniami natomiast zrezygnowano z przedstawiania obozowych oprawców.

Teatr Laboratorium działał w latach 1959-1984 w Opolu i we Wrocławiu. Jerzy Grotowski zmarł w Pontedera w Toskani w 1999 r. 

 "Jest natomiast w Polsce takie "cmentarzysko totalne", gdzie spotkały się wszystkie narody, wszystkie kultury. To jest Oświęcim. Cała historia starożytna, średniowieczna Europy, zostaje odegrana w tym obozie zagłady niczym jakiś sen, w marszu ku piecom, by się skryć, by zyskać czas. Na koniec, podczas zmartwychwstania Chrystusa, pochód idzie ku krematoryjnemu piecu, ku unicestwieniu".

"To pięknie, powiedzieliśmy sobie, ale Zamek Królewski nie jest już sanktuarium, nie jest tym czym był dla Wyspiańskiego w XIX wieku: cmentarzyskiem naszej cywlizacji. Dlatego Wyspiański nazwał Zamek Królewski Akropolis: to była przeszłość Europy w ruinie. Zadwaliśmy sobie bolesne i paradokslane pytanie. Co jest cmentarzyskiem naszej cywlizacji ? Może pole bitwy z czasów wojny ? Pewnego dnia zrozumiałem, że jest nim niewątpliwie Oświęcim. W dramacie Wyspiańskiego na końcu przybywa Zbawiciel. Ale w Oświęcimiu Zbawiciel nigdy nie przybył dla tych, którzy zostali zamordowani".

"Zorganizowaliśmy całość w rytmie pracy w obozie zagłady, z pewnymi przerwami w tym rytmie, podczas których postacie odwoływały się do tradycji z czasów swojej młodości, marzeń swojego ludu - marzeń o wolności, o normalnym życiu, które nie było im dane. Każde marzenie zostało przerwane, każdy akt był paradoksem. Helena i Parys byli dwoma męskimi homoseksualistami (częste zjawisko w więzieniach), a ich scena miłosna była obserwowana przez drwiących i śmiejących się więźniów. Końcowa procesja była marszem do krematorium. Więźniowie wzięli trupa i zaczęli śpiewać "Oto nasz Zbawiciel". Cała procesja znika w dziurze podczas pieśni triumfu".

Jerzy Grotowski, Teksty zebrane.
(z wypowiedzi o "Akropolis")

Krzysztof Jasiński

"Wędrowanie" Krzysztofa Jasińskiego, dyrektora i założyciela działającego od 1966 r. Teatru Stu w Krakowie, obejmuje tryptyk składający się z "Wesela (1901)", "Wyzwolenia (1902)" i właśnie "Akropolis". "Wesele" stanowi najniższy poziom opowieści, rozgrywa się na wsi, w Bronowicach, oparty na prawdziwym wydarzeniu (ślub Lucjana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną), postacie dramatu są przedstawione realistycznie i związane z symboliką wsi/ziemi jako konkretu. W "Weselu" pojawiają się jednak postacie fantastyczne jak Upiór, Wernyhora czy Chochoł, które przenoszą nas do poziomu drugiego czyli świata idei przedstawionego w "Wyzwoleniu". "Wyzwolenie" rozgrywa się w Krakowie, a miasto symbolizuje aspekt intelektualny. "Akropolis" stanowi matrix, na który składa się topos i archetypy - topos czyli powtarzające się motywy antyczne i biblijne przekazywane z pokolenia na pokolenie. Archetypy czyli zbiorowa nieświadomość są budulcem topos. Wawel jest trzecim najwyższym poziomem opowieści - matrixem.


wpis o Akropolis z 29 listopada 2015 r.

wpis o Weselu z 10 listopada 2014 r.

wpis o Akropolis z 12 grudnia 2013 r.

zdjęcia: Kraków zimą 2016 r., wnętrze kamienicy na ul. Grodzkiej.

środa, 25 stycznia 2017

Robert Latusek robi adaptację "Lampionów" Bondy



Aszkenazy, menel z Łodzi, monodram Roberta Latuska na podstawie "Lampionów" Katarzyny Bondy, Teatr Jaracza w Łodzi.

Nieudana opowieść o Łodzi przeciętnie zagrana. Jeśli ktoś ma ochotę sam coś napisać to radzę tę sztukę obejrzeć aby się dowiedzieć czego nie należy robić. Błędy, które rzucają się w oczy to zbyt mało historii, zbyt mało fantazji, magii i zwykłych ludzkich dziwactw. Dziwactwa i przyziemności są najciekawsze. W opowieści trzeba zachować temperament, drażnić, boksować, zaskakiwać. Łódź to "ohydne" miasto dlatego koniecznym warunkiem żeby napisać świetną historię o tym mieście jest gwałcić się myślą, że się kocha Łódź, że cieszą nas remonty, rewitalizację i legenda Piotrkowskiej. Sprzeczności i stan podkurwienia potrafią oddać piękno łódzkiej duszy. Katarzyna Bonda i Robert Latuska pominęli genialny rytuał miejskiego chłopka, który  napity obsikuje sobie ręce przy rozporku. Jak można było pominąć szopkę z owieczką i osiołkiem pod Katedrą. A spadek klubów piłkarskiej do IV ligi ? Widać, że Bonda i Lakus się nie znają. W łódzkich opowieściach o wiele ciekawszy jest od mitycznego złota żydowskiego i niemieckiego fakt wczesnoporannych pobudek w domach fabrykanckich. Epicką postacią jest nastolatka, która w styczniowe wieczory przemierza miasto miejskim tramwajem w letnich trampkach i w skarpetkach niesięgających kostek. Scena z Piłsudskim konspirującym podczas rewolucji 1905 r.: "jak robotnicy mają tłuc się z carska policją aby Rosjanie nie posłali do akcji wojska"; scena z chłopakiem: "jak wejść do Żabki i wyjść z towarem nie płacąc"; scena z artystą: "ile wypić aby pędzel za bardzo się nie kiwał, a nosem nie zetrzeć farby" i najważniejsze łódzkie dylematy: "gdzie przyjmują do roboty" (kapitalizm), "co i gdzie rzucili do sklepu" (PRL), "czy w toalecie w pubie wypada zrobić coś więcej".

To co jest najpiękniejsze w Łodzi to Łagiewniki i klimatyczne z epoki wnętrza hipermarketów. Dobry jest kebab w dwóch punktach, pizza w także w dwóch, lody rzemieślnicze i pobudzająca do życia obskurność OFF Piotrowska. Najlepszym jednak miejscem w Łodzi tak jak i na całym świecie jest internet - palcem, szybko i kolorowo.

Istotą każdej powieści jest wrażliwość i stan uduchowienia głównego bohatera. Wrażliwość istoty ludzkiej pośród konstrukcji, struktur i modeli. Jeśli autora nie stać tutaj na poświęcenie to nie będzie dobrej książki. Przeżycia autora to przeżycia u czytelnika.  

Trupia Czaszka, Golem (zespół Tomasza Budzyńskiego)