czwartek, 2 lutego 2012

Wisława Szymborska




Poetka wychodzi z samolotu i zapytana o przesłanie mówi o umyśle „nie wiem”. Było to najważniejsze moje spotkanie z jej twórczością. Czy było to odkrywcze dla mnie wtedy w 1996 r. Nie ! Poezja noblistki nudziła. Niestety. Komunikatywność, konkret, łatwość interpretacji nie przyciągała uwagi, nie rozpalała. Mocniej zapamiętałem od wierszy poetki pewien pamiętnik. Znalazłem go na śmietniku. Był to zeszyt zapisany na pierwszej stronie. Autorem była kobieta. Co tam było zapisane ? Kilka dat , próba zapisania jakiegoś uczucia, refleksji, która nijak nie dała się przelać z głowy na papier. Zapamiętałem to zdarzenie sprzed lat bardzo dobrze. Podobnie rzecz się ma ze Sławomirem Mrożkiem. Podobna osobowość. Dopracowane pod względem formy i treści, ale jakoś nie porywa. Emocje tych wielkich twórców wzięte w karby przez intelekt i zanadto przytłumione. Boją się czytelnika. Brakuje fermentu ideowego. Poprawne politycznie. Skromność Wisławy Szymborskiej też nie pociąga „tajemnicą pobocza”, bycia outsider. Gdyby nie ta dwa proste słowa po wyjściu noblistki z samolotu, kojarzyłbym Panią Wisławę z omawianym wierszem na lekcji języka polskiego i czarno-białą encyklopedią PWN.
Wielu Polaków do tej pory nie wiem, że Miłosz nie żyje albo że Różewicz jeszcze żyje. Miliony ludzi w Chinach, Indiach, w Ameryce Łacińskiej nie ma bladego pojęcia o istnieniu noblistki. Po co więc to całe zamieszanie z poezją ?
Wnioski:
Poezja  ma tendencje do śmierci jak wszystko: ludzie, budowle, urządzenia, maszyny, organizacje. Poezja jest ogromnie żywotna w relacji intymnej. Od poety, jego dzieła o wiele ważniejszy jest przekaz. Przekaz wydaje się totalny, czymś bezgranicznym w czasie i przestrzeni. Przekaz może być oprawiony w Nobla i w śmietnik. Nie wiadomo nawet czy do przekazu konieczne jest biologiczne życie. Z poezją obcujemy niemal bez przerwy. Potrzebujemy ją bo wybija nas z monotonni i automatyzmu życia, a przynajmniej biologiczne życie jest świeże i intensywne.