niedziela, 22 stycznia 2012

Mark Ravenhill




Inspiracja:
Mark Ravenhill, Produkt, Wojciech Czarnota, Teatr Jaracza
Mark Ravenhill, Polaroidy, Andrzej Majczak, Teatr Jaracza

Treśc:
Życie jest cierpieniem. Gdy mocniej zagramy na strunach cierpienia instrument odegra piekło. Ludziom się wydaje, że są pojedynczymi strunami lub tylko grającym palcem. Tak nie jest. Wszyscy jesteśmy jednym instrumentem. Opowiadamy historię o nas samych. Żadnej niespodzianki, ukrytej tajemnicy w treści. Jesteśmy tacy sprytni, tacy inteligentni. Wszystko wiemy. Wszystko przewidujemy: sukcesy i katastrofy. Brawurowo poruszamy się między innymi ludźmi popychani lękiem socjalnym i popędem seksualnym. Treśc opowiadanej przez nas historii o nas nas samych trąci banałem. Ja Was oszukuję, Wy Mnie oszukujecie - bawimy się. Ziewamy i klaszczemy, cierpimy i śmiejemy się. Jesteśmy ludźmi a treśc nas zawodzi.

Forma:
Forma ma uratowac treśc przed banałem. Czysta forma Witkacego. Interakcje Gomrowicza (ach to niewolnictwo obecności drugiego człowieka). Świat z pogranicza jawy i snu Brunona Schultza. Dom lalek Tadeusza Kantora. Bogusław Schaeffer improwizator. Realizm, naturalizm, hiperrealizm, surrealizm.
Oprzec się na słowie, na dźwięku, a może na geście ? A może najważniejszy jest rekwizyt, mebel, ściana, blask reflektora.  Formy można się bardziej uchwycic niż treści. Mniej zawodna. Dobrze się prezentuje.

Tu i teraz:
Spektakl teatralny podobnie jak każdą codzienną sytuację możemy obserwowac bez przywiązania do treści i formy. Nie musimy byc uzależnieni od aktorskiej gry, tekstu, koncepcji reżyserskiej czy konwencji bycia w teatrze. Wystarczy że jesteśmy. Aktorzy mogą grac świetnie lub słabo, tekst może byc do kitu a może porażac swoją trafnością. Nieważne. Najważniejsze jest to że jesteśmy, żyjemy, oddychamy. Tu i teraz. W teatrze. Jeden instrument.

czwartek, 5 stycznia 2012

Perspektywa wojny w Iranie




Decyzje o podjęciu wojny podejmą ludzie. Czy materiał ludzki po stronie amerykańskiej i irańskiej sprzyja podjęciu takiej decyzji ?

Ali Chamenei:
Najwyższy Prawnik Muzułmański. Kontroluje Radę Strażników Konstytucji, armię, bezpiekę, ma prawo weto do wyboru każdego urzędnika państwowego. Na szczęście z tych uprawnień konstytucyjnych korzysta człowiek, którego najbardziej interesuje bezpieczeństwo wewnętrzne. Iran nie ma ideologii, która nakazywała by ekspansję zewnętrzną. Potrzeba posiadania broni jądrowej wynika bardziej z narodowych kompleksów i doświadczeń historycznych niż z faktycznych zagrożeń. Iran był upokarzany przegranymi wojnami z Wielką Brytanią, Rosją w XIX wieku, interwencją w 1941, praktycznie od 1800 r. po rewolucję z 1979 r. Szczególnie obrzydliwe było obalenie Mohammeda Mossadeka w 1953 r. Iran bronił suwerenności. Nie atakował pierwszy. W 1980 r. wojnę zaczął Irak. Ruhollah Chomeini przywrócił Iranowi godność, ale też niedemokratyczną konstytucją zaprogramował państwo na długoletni zastój, który przełamywany jest w krwi i pocie dopiero od wyborów parlamentarnych 2008 r. Ali Chamenei nie jest osobowością ofensywną. Broń jądrowa jest Iranowi potrzebna dla lepszego samopoczucia. Arabowie z Zatoki są chronieni przez USA, broń A posiadają sąsiedzi: Pakistan, Rosja, ma ją Izrael. Iran nie ma też pewnych sojuszy. Chiny, Rosja i Indie na pewno nimi nie są.

Mahmud Ahmadineżad:
Prezydent Iranu po zwycięstwie nad Rafsandżanim w 2005. Pamiętliwy, mściwy, żyje etosem rewolucji kiedy był studentem. Pamięta „Czarny Piątek”, brutalność Savak, arogancje szacha, powszechną biedę i smak zwycięstwa. Umysł ścisły, dobry planista, który prawdopodobnie stoi za wojną psychologiczną prowadzoną z Izraelem i ostatnio w ramach manewrów wojennych w Cieśninie Ormuz z Waszyngtonem. Ahmadineżad za bardzo kocha życie i przywiązany jest do władzy żeby realnie dążyć do wojny. Wystarczająco odporny psychicznie żeby wytrzymać presję sankcji i opozycji (układ Rafsandżani – Mussawi – Karrubi).

Ataollah Salehi:
Głównodowodzący armią irańską. Akademię wojskową ukończył jeszcze za panowania Rezy Pahlawiego. Wrogowie Iranu (USA, Izrael) to dla niego państwa prowadzące szaloną politykę.
Krytykuje Strażników Rewolucji za to, że umniejszają rolę armii w trakcie wojny irańsko – irackiej, a przecież to kontrofensywa z 1981 odrzuciła wojska Saddama z Iranu, skłaniając go deklaracji pokojowych. Gdyby nie poparcie ZSRR, Wielkiej Brytanii i USA nie wiadomo czy iracki dyktator byłby skłonny walczyć aż do 1988 r. Silna strona osobowości: instynkt, intuicja, kreatywność, poświęcenie. Mentalnie nie jest zdolny do zarządzania armią w warunkach wojennych. Będzie grał na to, żeby wystąpić w roli zaatakowanego. Iran nie zaatakuje pierwszy. Manewry i groźby odwetu pokazują strategię defensywną lub zaczepno-defensywną. Słaba strona osobowości: brak obiektywizmu. Może „porwać się z motyką na słońce”. Może dowodzić armią w pierwszej fazie, ale po przegranej zostanie zastąpiony przez ludzi o nastawieniu bardziej agresywnym. Mimo że jest głównodowodzącym wojna nie jest jego żywiołem. Ideologia państwa, armia, mundur tak, ale na wojnę ma zbyt słabą psychikę.

Strona amerykańska:
Sekretarz obrony Leon Panetta na pewno nie będzie zachęcał do wojny, kryjąc się za plecami innych. Wice prezydent Joe Biden czy Hillary Clinton już bardziej, ale to też są raczej specjaliści od gry psychologicznej. Obama nie po to dostał Pokojową Nagrodę Nobla by zdecydować się na wojnę prewencyjną. Za bardzo by to zaszkodziło jego wizerunkowi, który dopieszcza jak tylko może i potrafi.

Wnioski:
Po jednej i drugiej stronie są ludzie, którzy nie chcą zaatakować pierwsi. Pamiętać jednak trzeba, że sankcje mogą sprowokować „symboliczną blokadę” Iranu, że pogorszenie sytuacji ekonomicznej zmiecie łagodny rząd Obamy, że Izrael może dokonać zbrojnej prowokacji zmuszając Salehiego do reakcji, która według niego, ale tylko według niego będzie racjonalna. Wreszcie pieczę nad bronią jądrową w Iranie czy Pakistanie mogą przejąć w przyszłości agresywniejsi ludzie. Sądzę jednak, że Zachód już dawno pogodził się z irańską bronią atomową. Teraz chodzi o opóźnienie uzbrojenia Iranu do lepszych czasów, kiedy demokratyczna rewolucja wyniesie do władzy w Teheranie polityków przychylnych Zachodowi.