Inspiracja: „Piękni dwudziestoletni”
Marek Hłasko
Marek Hłasko leży na łóżku i
układa w głowie różne historie. Dialogi rozpisuje w myślach
niczym szachista. Wielokrotnie odtwarza w wyobraźni te same
sytuacje, studiuje gest, barwę głosu, mimikę twarzy. Nie pociągają
go przyroda, zwierzęta. Nie jest intelektualistą dlatego
rzeczywistość odbiera wprost, bezpośrednio. Dlatego „nie
rozwadnia” kwestii moralnych i będzie go bolał brak
sprawiedliwości. Pozostanie intelektualnie naiwny. Jako silna
osobowość będzie ciągle w grze egoizmów z innymi wyrazistymi
ludźmi. Życie niemal na ulicy, w codziennym zwarciu z ludźmi, ich
myślami, słowami, doświadczeniami ukształtował w nim styl
lirycznego pesymisty. Twarz ogorzała miejskim klimatem. Lubił
ludzi, a może fakt, że podjął pracę zarobkową w wieku 16 lat
trwale uzależnił go od ludzkiego towarzystwa. Jego cierpienie brało
się z braku równowagi między realizmem, a abstrakcją. Nie
poruszały go groteska i awangarda. Bardzo cenił Miłosza może
dlatego, że ten miał to czego tak Hłasce brakowało: dystansu i
kontemplacji. Hłasko musiał widzieć, musiał słuchać, musiał
mówić. Kontakt z ludźmi pozwalał mu uczestniczyć w wartkim
strumieniu zdarzeń, dając możliwości, ale i narażając na
niebezpieczeństwa.
Autor „Pięknych dwudziestoletnich”
dorastał zaraz po wojnie. Jako 16 letni robotnik idealnie pasował
do Związku Młodzież Polskiej i kariery w komunistycznym aparacie.
Wychowanie bez ojca i wojenne dzieciństwo nie czyniły go
plastycznym w rękach pedagogów. Poczucie tymczasowości nie
zachęcało do zawierania kompromisów w relacjach z rówieśnikami.
Wolał być więc bardziej agresywnym niż miłym. Mimo to, Hłasko
byłby dobrym materiałem na młodego komunistę, ale system odrzucił
go właśnie na poziomie szkoły. Zaakceptowała go natomiast ulica.
Z nią Hłasko poszedł na kompromisy. Edukację zastąpiły mu
książki i filmy. Stąd wzięła się filmowa wyobraźnia pisarza.
A gdzie jest ten Hłasko, który wpędza siebie i innych w kłopoty ? Gdy mylnie ocenia swoją orientację w rzeczywistości, gdy porusza się brawurowo po nieznanym terenie. Markowi Hłasce dane było tułać się po świecie i doświadczyć przygód, ale wolałby uporządkowaną karierę w Polsce. Szkoda, że nie wykorzystał swojej szansy w USA bo lubił ten kraj.
Cytat „the fucking snake” pochodzi
nie z „Palcie ryż każdego dnia”, ale z „Pięknych
dwudziestoletnich” i opowiada o pracy pisarza jako mierniczego na izraelskiej pustyni. Nie Bogdan Czeszko, ale Igor Neverly uczył, że pisarz musi ciągle opowiadać swoją historię. Prawdopodobnie nie było lekarki, która uzależniła wieś od narkotyków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz