wtorek, 21 maja 2013

Hlaskover


Inspiracja: „Piękni dwudziestoletni” Marek Hłasko



Marek Hłasko leży na łóżku i układa w głowie różne historie. Dialogi rozpisuje w myślach niczym szachista. Wielokrotnie odtwarza w wyobraźni te same sytuacje, studiuje gest, barwę głosu, mimikę twarzy. Nie pociągają go przyroda, zwierzęta. Nie jest intelektualistą dlatego rzeczywistość odbiera wprost, bezpośrednio. Dlatego „nie rozwadnia” kwestii moralnych i będzie go bolał brak sprawiedliwości. Pozostanie intelektualnie naiwny. Jako silna osobowość będzie ciągle w grze egoizmów z innymi wyrazistymi ludźmi. Życie niemal na ulicy, w codziennym zwarciu z ludźmi, ich myślami, słowami, doświadczeniami ukształtował w nim styl lirycznego pesymisty. Twarz ogorzała miejskim klimatem. Lubił ludzi, a może fakt, że podjął pracę zarobkową w wieku 16 lat trwale uzależnił go od ludzkiego towarzystwa. Jego cierpienie brało się z braku równowagi między realizmem, a abstrakcją. Nie poruszały go groteska i awangarda. Bardzo cenił Miłosza może dlatego, że ten miał to czego tak Hłasce brakowało: dystansu i kontemplacji. Hłasko musiał widzieć, musiał słuchać, musiał mówić. Kontakt z ludźmi pozwalał mu uczestniczyć w wartkim strumieniu zdarzeń, dając możliwości, ale i narażając na niebezpieczeństwa.

Autor „Pięknych dwudziestoletnich” dorastał zaraz po wojnie. Jako 16 letni robotnik idealnie pasował do Związku Młodzież Polskiej i kariery w komunistycznym aparacie. Wychowanie bez ojca i wojenne dzieciństwo nie czyniły go plastycznym w rękach pedagogów. Poczucie tymczasowości nie zachęcało do zawierania kompromisów w relacjach z rówieśnikami. Wolał być więc bardziej agresywnym niż miłym. Mimo to, Hłasko byłby dobrym materiałem na młodego komunistę, ale system odrzucił go właśnie na poziomie szkoły. Zaakceptowała go natomiast ulica. Z nią Hłasko poszedł na kompromisy. Edukację zastąpiły mu książki i filmy. Stąd wzięła się filmowa wyobraźnia pisarza.

A gdzie jest ten Hłasko, który wpędza siebie i innych w kłopoty ? Gdy mylnie ocenia swoją orientację w rzeczywistości, gdy porusza się brawurowo po nieznanym terenie. Markowi Hłasce dane było tułać się po świecie i doświadczyć przygód, ale wolałby uporządkowaną karierę w Polsce. Szkoda, że nie wykorzystał swojej szansy w USA bo lubił ten kraj.

Cytat „the fucking snake” pochodzi nie z „Palcie ryż każdego dnia”, ale z „Pięknych dwudziestoletnich” i opowiada o pracy pisarza jako mierniczego na izraelskiej pustyni. Nie Bogdan Czeszko, ale Igor Neverly uczył, że pisarz musi ciągle opowiadać swoją historię. Prawdopodobnie nie było lekarki, która uzależniła wieś od narkotyków.   




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz