poniedziałek, 14 sierpnia 2017

X Letnia Akademia Jazzu




Koncert "Ragtime". Marcin Masecki (pianista, Warszawa), Jerzy Rogiewicz (perkusja, Bydgoszcz)
Koncert INTL: zespoły Johna Escreeta (pianista, Wielka Brytania), Macieja Obary (saksofonista altowy), Tom Arthursa (trębacz, Wielka Brytania), Thomasa Stronena (perkusista, Norwegia), Andreasa Langa (kontrabas, Dania).

próby dotyku
owad jest łąką
tylko to widzę
bariery
tylko o nich wiem
o miłości
jakieś przeczucie
towarzyszymy
swojemu życiu
rzeźbienie idei

muzyka
to próby
dotyk czegoś
spojrzenie na coś
 

Na początku lat 90tych odkrywałem jazz jako kontynuację fascynacji muzyką alternatywną, punk i reggae. Ten przeskok z punk rocka do free jazzu odbył się naturalnie i spontanicznie.Spoiwem kulturowym, którego sobie nie uświadamiałem, było to, że do tworzenia jazzu i rocka nie wymagana była znajomość nut. Najważniejsze były ekstatyczność, spontaniczność, bunt. Przy czym jazz rock (SBB, Kury, Tymański, Mazzoll) nigdy nie okazał się ciekawszy od free jazzu.

 Koncert AGA DERLAK TRIO: Ada Derlak (fortepian), Tymon Trąbczyński (kontrabas), Szymon Madej (perkusja);
Koncert "Reneissance" Anna Stępniewska (ps.Anna Gadt), Zbigniew Chojnacki (akordeon), Krzysztof Gradziuk (perkusja).

W przeciwieństwie do koncertu "Ragtime" i INTL, gdzie zadbano o stylistyczną różnorodność oraz dramaturgię, występ dwóch zespołów trio był nieco nudny.  Aga Derlak wykonująca znakomitą muzykę na późne wieczory, ululała widownię do snu tak skutecznie, że na jednostajny eksperyment z renesansowym jazzem Anny Gadt, część publiczności nie miała już siły. Muzyka musi zaskakiwać przy jednoczesnym utrzymywaniu transu. Transu okazało się zbyt dużo w stosunku do odświeżających zaskoczeń. Gdy fortepianowy relaks Agi Derlak zmierzał do finału w postaci dotknięcia ziemi przez wolno opadające piórko, to Anna Gadt dała pokaz muzycznej nieskończoności. Jej muzyka nie zmierzała do żadnej wyraźnej puenty i mogłaby trwać przez długie godziny aż do fizycznego wyczerpania muzyków. Słuchacz jednak woli jak dzieło ma wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Zwykle wygląda to tak, że po wspólnym intro, gdzie wyraźnie zarysowuje się fortepian bądź rozbudzająca kaskada denciaków, przychodzi czas na serię indywidualnych popisów by zamknąć całość mocnym akcentem.  Derlak zagrała bezpieczny repertuar, który chętnie odtwarza się z płyty późnymi wieczorami, Gadt zabrakło konsekwencji w tworzeniu klimatu jazzowego Dead Can Dance.

Masecki & Rogiewicz przenieśli słuchacza do czasów kiedy jazz dopiero się tworzył z elementów ragtime, bluesa i muzyki europejskiej. Ich koncert przypominał dziecięcą zabawę w komponowanie prostych melodii, a prowokacyjność pomysłu polegała na pokazaniu jak zwyczajnie prosta może być muzyka.

Tom Arthurs podobnie jak rok temu przedstawił improwizację podobną do zapomnianego już zespołu Reportaż, który nagrał płytę dla firmy Tonpress w 1987 r. Muzyka, w której o coś chodzi, nie wiadomo o co, ale cierpliwie wyczekuje się, co też jeszcze się wydarzy. Z pewnością nie jest to muzyka tła, narzuca się odbiorcy jakby próbując usiąść mu na kolana.

zespół Reportaż, debiut 1982 r.

Zespoły Johna Escreeta i Andreasa Langa dały popis muzycznego fryzjerstwa, rozczesując włosy dźwięków elegancko, klasycznie bez zbędnego szarpania szczotką.

Maciej Obara zadbał o to ,żeby było towarzysko i głośno. Są artyści, którzy oprócz tego, że grają na instrumencie, lubią także przebywanie na scenie i interakcję z publicznością. Zwykle jazzmani są jakby schowani za swoją muzykę a luz tak konieczny do improwizacji osiągają dzięki skupieniu i wyciszeniu.

I koncert Thomasa Stronena, najlepszy z dwudniowego maratonu jazzowego, z dwoma perkusjami w składzie. Perkusja i kontrabas stanowią o krwiobiegu i mechanice jazzowego bandu. Wymasowani i wypieszczeni ciągiem rytmów i szumów, zawiesiliśmy uwagę nieco ponad sceną, ogromne ucho nad polem traw.

Koncerty w ramach INTL (International Jazz Platform) chodź nie tak spektakularne jak Stańki, Charles'a LIoyda, Pharoah Sandersa są jak bogate w składniki potrawy zaserwowane w odpowiedniej ilości.

John MacLaughlin

John MacLaughlin, brytyjski muzyk z gatunku jazz fusion (połączenie rocka i jazzu), urodzony w 1942 r., debiutujący w 1963 r. Polecam muzykę tego wybitnego gitarzysty dla wszystkich, którzy dobrze się czują w klimatach buddyzmu zen, hinduskiej duchowości czy mistyki. Podczas odsłuchiwania płyt MacLaughlina ma się wrażenie, że inaczej płynie czas. Odniesienia do mistyki znajdziemy u Pharoah Sandersa ("Karma", 1969 r,), Milesa Davies'a czy Johna Coltrane'a ("I love supreme", 1965 r.). MacLauglin brał udział w nagrywaniu płyty"Big fun" (wyd.1974 r.) Milesa Davies'a, najlepszej muzyki jazzowej jakiej kiedykolwiek słuchałem.

Przy tych mistycznych odniesieniach warto przypomnieć o chrześcijańskich inspiracjach w muzyce Kingi Głyk (grała podczas zeszłorocznej edycji Letniej Akademii Jazzu)

Kinga Głyk

I na koniec nowy film Yolandi Visser, wokalistki Die Antwoord:

Yolandi Visser, Tommy Cant sleep

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz