piątek, 30 października 2015

Agnieszka Skrzypczak w Pink Roses




Koncert zespołu Pink Roses w Teatrze Jaracza w Łodzi. Zespół rockowy z Ostródy, debiut 2010

O koncercie dowiedziałem się w ostatniej chwili. Nie widząc sensu w powrocie z pracy do domu, zabrałem się za pizze i cierpliwie oczekiwałem chyba pierwszego rockowego koncertu w historii Teatru Jaracza. Był to też dziwny koncert bo bez piwa i przy dzbanku herbaty. Podobnie jak w przypadku Doktora Misia Arkadiusza Jakubika (klub Scenografia) miałem przyjemność zobaczyć rockowy monodram z aktorem w roli głównej. Dzięki aktorstwu w przeciwieństwie do wielu polskich zespołów, które w życiu widziałem, Agnieszka, jak i Jakubik potrafią świetnie zbudować dramaturgię koncertu. Na początku jest nieśmiało jakby wokaliści mieli problem z odnalezieniem się w rock'n'rollowej skórze, potem rozkręcają się aż do punktu kulminacyjnego. Zwykli muzycy po prostu wychodzą na scenę i grają, często w mało porywającym widownie skupieniu. Agnieszka wie, że aktorstwo polega na akcji ofensywnej, na zdobywaniu widowni bez względu kto na niej siedzi. Deski teatru dramatycznego to nie klubowa scena, pod którą ustawiają się wielbiciele decybeli i procentów. W teatrze jest przestrzeń wyraźnie podzielona, a trzeźwa publiczność chce by aktor coś im z siebie dał, dużo i z intensywnością. I taki też było koncert Pink Roses. Muzycy dali ostry rockowy podkład muzyczny pod aktorskie popisy Agnieszki, bo Agnieszka cudownie się na scenie bawi i popisuje, spontanicznie i naturalnie. Skradłszy cały show, doprowadzając siebie do znacznego pobudzenia, zgubiła gdzieś zespół. Agnieszka zaczęła jako rockowa wokalistka, a skończyła jako aktorka. Myślę, że muzycy się nieco w tym pogubili. Pink Roses brzmi trochę jak Turbo z płyty "Dorosłe dzieci" czy Perfect. Skrzypczak ma mocny głos i ekspresją sceniczną deklasuje tradycyjne wokalistki.  


Pink Roses, Impas

Przebijśnieg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz