czwartek, 13 marca 2014

Mózg niebezpiecznie wypakowany słowami

Inspiracja: Skunk Anansie, Karima Francis (support) koncert akustyczny Teatr Wielki w Łodzi


Mniej więcej przez półtora roku trwał okres ekstatycznego przeżywania koncertów. Gdy ostatni raz spocony opuszczał miejsce uniesienia był pewny, że teraz już tak będzie zawsze. Magiczne chwile leniwego leżakowania pod sceną, moc zespolenia z rytmicznie pulsującym tłumem, transowe kołysanie się czy uleganie przeszywającym zimnym dźwiękom. Wirtuozeria gry ustępowała pobudzeniu mającemu swoje źródło  wcale nie na scenie, ale w niewiadomych miejscach, gdzie wraz ze zgromadzonym tam społeczeństwem, generowała energię to rosnącą, to zanikającą. Miejsca cudowne po ich odnalezieniu stawały się zwyczajnymi, miejsca banalne nagle dzięki tam zgromadzonym magicznymi. Pod cienką warstwą banału tętniło prawdziwe życie. Nie zdawał sobie sprawy, że osoby, z którymi się rozstawał do następnego razu, widział po raz ostatni. Co prawda zdarzało mu się spotkać tego i owego kilka lat później, ale te niegdyś bliskie osoby zdawały się być inne, jakieś obce, a rozmowy urywały się w pół zdania.

Koncert Skunk Anansie był gratką dla fanów, którzy  mogli teraz w nabożnym pochyleniu wsłuchiwać się w mowę kobiety nietoperza. Starszym zażywnym muzykom, obsługującym swobodnym gestem instrumenty, towarzyszył zmęczony uśmiech zadowolenia. Długa, ciemna sylwetka Skin, skupiała uwagę zebranych, bez spodziewanej z jej strony ekstrawagancji czy ekscentryzmu. Warstwa szukania w sobie pasji by wydać z siebie jakikolwiek dźwięk czy wykonać jakikolwiek ruch. Warstwa odnajdywania siebie na scenie, gdy prawie cała uwaga publiczności skupia się na tobie. Warstwa współpracy z zespołem. Gdy nie przynosi to dzikiej radości, więzy słabną, "zespół się kończy" przy czym wiek nie jest czynnikiem rozstrzygającym. Intensywnie działającym  młodym artystą często starczało sił na 1-2 płyty , czasami tylko na jeden przebój.

Obserwując siebie, zastanawia się czy to już skorupa w nim stała się na tyle twarda, żeby skutecznie pozbawić go otwartości na nowe wrażenia, kolejne słowa (mózg niebezpiecznie wypakowany słowami), tegoroczną odsłonę wiosny. Zbyt wiele oczekuje od sztuki, artystów , licząc że pomogą mu w rozbijaniu tej skorupy. "Chcę być twoim przyjacielem, człowieku z brzuchem wystającym spod swetra, włosami w nosie, twarzą przypominającą kształtem bryłę". "Tak, ja  też chcę się z tobą zaprzyjaźnić widmowa istoto". "To masz, stary, na znak naszej przyjaźni zjedzmy razem czterdzieści kilka pączków".

Muzyka rockowa ma to do siebie, że najlepiej się jej słucha, gdy jest dzika i głośna. Wersja akustyczna podkreśli piękno melodii, wokal, przekaz idei,  ale może obnażyć słabości w harmonice, kolorystyce dźwięku, agogice. Współczesny świat zdołał  rocka zagłuszyć, a bunt został zdewaluowany przez komercję i globalizm. Jeśli coś nie jest globalne, traci siłę oddziaływania. Teraz świat czeka na globalny bunt. Na razie doczekał się  globalnej rozrywki.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz