poniedziałek, 1 marca 2010

słuchanie Depeche Mode w wersji analogowej



Dwie płyty Depeche Mode: Violator i Massess jak imiona dwóch parszywców, pięknych parszywców, analogowo starych. Ramię adaptera strugające czarną płaszczyznę zapisaną dźwiękami. Sztuka dla sztuki, człowiek w sztuce wyrażony w formie łatwo dającego się zniszczyć plastiku. Forma małej srebrnej płytki CD przeciwko formie przebrzmiałej. I w nią upakowany człowiek, który wybrał formę gorszą, tańszą, pospolitszą. Każdy zakupiwszy płytkę w kiosku za psi grosz może mieć swoje Violator i Massess owinięte w prezerwatywę celofanu.   Dźwięki cudownie głębokie i zakazane w technologii cyfrowej. Te cyfrowe śmieci liter próbujące opisać zapach łąki, wilgoć pieczary, ciepłych smutnych barw Depeche Mode. Tęsknota za tym co proste, co przynajmniej ma zapach kału kałamarzu w którym pióra umoczone. Przed oparami elektroniki chronią nas na szczęcie te rączki przepocone, anielski włosy wisząca z nosa, zapach z mogiły brzucha szczątków pożartych zwierząt.

Wydmuchując cię z dechy
czary mary z pary
anioł ziele podtyka
mózg swędzi od mantry

Me oko spotyka goliznę
cycków moc upojna
giry jak fundamenty
łóżka wywrócone nieba

Mam do Ciebie kompleks
militarno wojskowy
zagładę mojej roboty
czystą energię, czystą energię

Mam niebieską wstążkę
potok górski po skale
mam hymn rekina
oddech ryby pod wodą

Dupe z ramionami całować
włosy wąchać
pod pachą lizać
mlaskania koncertów słuchać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz