środa, 28 września 2016

Bobasizm i dopalacz smoleńsko-wołyński




Bobasizm

Kobieta walczy o bobaska na kilku liniach frontu. Najpierw rywalizuje z bliskimi-obcymi: sąsiadką, przyjaciółką, dochodzącą krewną. Instynkt macierzyński każe traktować niemowlę jak zdobycz na wojnie emocjonalnej. Drugą linią frontu jest osoba najbliższa jak mąż, matka czyli ktoś kto bezpośrednio pomaga w opiece i ma kontakt z dzidziusiem. Najciekawsza jest jednak trzecia linia frontu i wcale niewidomo czy ostatnia. Kobieta zmaga się w swoim macierzyństwie sama z sobą i egoizmem dziecka, który niczym mały imperator dąży do dyktatury. Kto zwycięży dyktatura matki czy dziecka ? Ktokolwiek zwycięża kończy się w raczej źle. W opiece nad dzieckiem pod osłoną miłości i opiekuńczego oddania, wzmacnia się postawa ego i zawłaszczający stosunek do świata. Bobas jest celem także dla państwa, organizacji religijnej, system podle chce postawić swój but na naszej rodzinie. Bobas jest obiektem miłości, zawłaszczania, ogniwem rynkowym, ale także znakomitym celem dla propagandy gdy ta pokazuje dziecko zbombardowane rosyjskim nalotem w Aleppo, zaatakowane bronią chemiczną (zabawne, że w tym kontekście rodzice boją się szczepień), dziecko wołyńskie, dziecko jako przyszły beneficjent systemu.

Ciekawe są też boje mężczyzn o dostęp do dzidziusia czyli budowanie tzw. więzów z dzieckiem. Tata odpycha mamę pchając przed sobą wózek, nosi na rękach i czyni inne demonstracje, w których miłość miesza się z egoizmem i konsumpcyjną zachłannością ojcostwa. Mały imperator zatrudnił wózkowego. Współczesny tata zagrożony w swojej męskości odczuwa potrzebę wkroczenia na terytorium kobiety i stoczenia tam swojego boju pod pretekstem miłości ojcowskiej. Następuje przewartościowanie roli ojca.

Bobasizm ma zatem jasną i ciemną stronę. Mamy nadzieję, że jeśli tak kochamy swoje dzieci to może zwycięża jasna strona. I w tym upatrujemy argumentu za tym, że może jednak jakimś cudem uchronimy naszą cywilizację przed zagładą.

Głęboka iluzja bobasizmu polega na tym, że wszystko co napisałem jest nieprawdą. Nie ma żadnej jasnej i ciemnej strony dzidziusizmu. Jest dziecko jako takie jak ślimak na liściu czy pył na księżycu.
Istota dziecka polega na specyficznej przestrzeni mentalnej, którą wokół siebie to dziecko roztacza. Instynkty rodzicielskie to matematyczny porządek wietrznych podmuchów i morskich fal. A kwestia dalszego istnienia lub nieistnienia naszego świata jako domu dla dziecka jest zupełnie nieważna.

Dopalacz smoleńsko-wołyński

Temat nośny w Polsce. Jedno wydarzenie historyczne miało miejsce w latach 1943-44, drugie w 2010 roku. Historia jest świadectwem choroby trawiącej ludzkość. Z jednej strony chcemy miłości, wolności i życia, z drugiej strony  mamy coś odwrotnego. Dlaczego ludzie w Polsce zajmują się tą tematyką ? Po pierwsze z powodu relacji międzyludzkich (sztuka brania i dawania). Po drugie chodzi o odreagowanie skutków przyśpieszonej globalizacji. Świat na prawdę zmienia się na naszych oczach. Ludzie reagują na to stresem, niepokojem, strachem. Nie chcą utonąć w oceanie niepewności w związku z przyszłością więc potrzebują koła ratunkowego. Tym kołem ratunkowym jest historia, przeszłość, tożsamość, tradycja. A jak najłatwiej ożywić historię ? Podziwiając ołtarz Wita Stwosza, bitwy sprzed dwóch tysięcy lat czy odwołując się do ludobójstwa, czystek etnicznych, tragedii z bliskiej przeszłości ? Co jest większym dopalaczem i pożywką dla naszego intelektu ?
Wołyń wcale nie dotyczy kwestii polsko-ukraińskich zaś Smoleńsk nie odnosi się do katastrofy lotniczej i rozgrywki politycznej w Polsce. Dopalacz wołyńsko-smoleński to przejaw nerwicy społecznej w czasach kiedy ludzie z trudem dostosowują się do zmian.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz